Mężczyzna w białym kitlu bierze do ręki pokrytą białym nalotem wędlinę - z jednej strony zupełnie zieloną - i wciera w nią olej. Drugi obwąchuje kawałek spleśniałego boczku. - Dobre - mówi i wrzuca do plastikowego kosza, do dalszej obróbki.
Ludzie w białych kitlach to pracownicy firmy Constar w Starachowicach - jednej z najnowocześniejszych firm w branży, która szczyci się tym, że jej wędliny są najwyższej jakości. Wysyła je do większości sieci handlowych w kraju. Sprzęt Constaru spełnia wymogi przepisów Polski, USA i Unii Europejskiej. Jako druga w kraju firma wdrożyła specjalny system HACCP - analizy zagrożeń i kontroli - co teoretycznie gwarantuje wytwarzanie bezpiecznej żywności.
Zakład to nowoczesny moloch: 60 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni pod dachem, w tym własna ubojnia. Tysiąc pracowników pracuje na trzy zmiany. - Ta firma to wizytówka branży - mówi Krzysztof Jażdżewski, główny weterynarz kraju.
Tymczasem ukrytą kamerą zarejestrowaliśmy, jak pracownicy Constaru wysyłają zepsute mięso do sklepów. Dziennikarka TVN na kilka dni zatrudniła się w fabryce w Starachowicach. To, co odkryła, główny weterynarz kraju określa jednym słowem: niewiarygodne.
O tym, co Constar robi z nieświeżym mięsem, którego nie chcą przyjąć sklepy, opowiadają pracownicy. - Nikt nie lubi paprać się w zepsutych kiełbasach, ale to nasza praca. Majstrowi się nie odmawia - tłumaczy jeden z nich. Inny dodaje: - Zwroty mielimy razem ze świeżym mięsem. Do sklepu wraca ten sam boczek, tyle że w innej postaci.
Nowi pracownicy swój pierwszy dzień w Constarze zaczynają od instrukcji, że ścisłe przestrzeganie higieny nie ma sensu, a z prysznica lepiej nie korzystać, bo w zimnej hali łatwo o przeziębienie. Ze sterylnej śluzy, która gwarantuje czystość produkcji, nikt nie korzysta.
Alicja Kos, Wojciech Cieśla
Czytaj również: