- Kazał mi wsiadać do samochodu. Powiedziałem, że nie i zaczął mnie szarpać. Złapali mnie w czterech. Jeden mi ręce wykręcał, drugi bił mnie po głowie. Nie wiem, co od nas chcieli. Zobaczyli dwóch takich chłopaków, to zaczepili – opowiada Łukasz Czyżykowski.
Łukasz ma 17 lat, jest upośledzony umysłowo. Od urodzenia samotnie wychowuje go matka, razem z nią mieszka w Mińsku Mazowieckim. Do tej pory nigdy samodzielnie nie poruszał się po mieście.
- Pierwszy raz wyszedł. Puściłam go, bo zawsze był z mamą – 17 lat. Przecież on musi żyć z ludźmi, mnie kiedyś zabraknie. To jest chłopiec, który nie umie pisać i czytać, chciałam, żeby coś użył. Funkcjonariusze policji kazali mu się wylegitymować, nie miał legitymacji. Ze strachu zapomniał jak się nazywa. Przestraszył się i zaczął uciekać. Była nagonka na niego, złapali go, policjant zaczął go szarpać i bić. Rzucili go na ziemię i skuli kajdankami - opowiada Marzena Oklesińska, matka Łukasza.
- Kazał mi się przedstawić i dmuchnąć w takie żółte. Dmuchnąłem, było zero, zero. Zaczął mnie szarpać, to uciekłem – dodaje Łukasz.
Mińscy policjanci w pierwszym dniu ferii prowadzili akcję sprawdzania trzeźwości u młodzieży. Zatrzymali Łukasza około godziny 15, gdy szedł główną ulica miasta. Końcówkę tego zdarzenia widziała sąsiadka Łukasza.
- Widziałam jak dziecko miało skute ręce, a jego twarz była wbita w chodnik. Policjant barczysty, a chłopak chudziutki. Chciałam wytłumaczyć policji, kto to jest, że go znam, zabrać do domu. Nie zdążyłam – wsadzili go do samochodu i odjechali - mówi Małgorzata Płochocka, sąsiadka Łukasza.
Policjanci uwolnili chłopca dopiero po interwencji brata Łukasza, który zatrzymał radiowóz i wytłumaczył im, że chłopiec jest niepełnosprawny umysłowo. Po kilkudziesięciu minutach do policjantów dotarła matka Łukasza, która miała ze sobą zaświadczenie o niepełnosprawności syna.
- Podeszłam, miał otwarte okno, chciałam się zapytać, dlaczego bił Łukasza po twarzy, głowie, dlaczego skoczył na niego i skuł mu ręce z tyłu? Zamknął okno. Jak mu pokazałam orzeczenie o niepełnosprawności, to zrobił w moim kierunku brzydki, wulgarny gest. Nie wiem, co powiedzieć, jest mi przykro. 17 lat go leczę – to jest chłopiec, który przeszedł operacje nerek, miał wadę serca, dużo przeżyliśmy. I cofnął mi się w rozwoju. Nikt tego nie rozumie, że całe moje życie, to był jeden wielki szpital. Chciałam, żeby kogoś poznał, miał przyjaciół, poszedł do ludzi. A teraz się boję – tłumaczy Marzena Oklesińska, matka Łukasza.
- Należy pamiętać, że chłopak jest upośledzony w stopniu umiarkowanym. Percepcja świata u takich dzieci jest troszkę zdeformowana. Moim zdaniem chłopak postrzega świat dosyć infantylnie. Nie rozumie pewnych mechanizmów społecznych. On nie był agresywny w stosunku do uczniów, a co dopiero w stosunku do policjantów. Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że on nie zrozumiał tej sytuacji - mówi Mateusz Pałaszczuk, pedagog z Zespołu Szkół Specjalnych w Ignacowie.
- W naszej dokumentacji potwierdziliśmy, że była taka sytuacja, że nasi policjanci podejmowali interwencję. Od pani przyjęliśmy skargę. Ta skarga będzie rozpatrywana na gruncie naszej ustawy o policji. Chodzi konkretnie o odpowiedzialność dyscyplinarną naszych policjantów. Co do oceny tego zdarzenia, na chwile obecną jest za wcześnie – uważa podinsp. Dariusz Szęsny, zespół kontroli skarg i wniosków Komendy Powiatowej w Mińsku Mazowieckim.