Pięć lat temu pani Katarzyna przeprowadziła się do bloku z windą, która miła
ułatwić jej wychodzenie z domu. Niestety, dwa lata temu kobieta przeżyła koszmar - amputowano nogę.
- Ile to było nerwów… coś okropnego. Kiedy amputowali mi nogę pojawiły się ogromne bóle – mówi Katarzyna Wójcik.
Teraz pani Katarzyna porusza się jedynie na wózku elektrycznym. I tu pojawił się problem. Mimo że w bloku jest podjazd, kobieta nie może samodzielnie wyjechać z budynku. Podjazd jest zbyt stromy.
- Prawie się na nim nie zabiłam. Nawet matkom z wózkami ciężko się po nim poruszać – wskazuje Wójcik.
Podjazd zbudowany został w latach siedemdziesiątych. Jego konstrukcja uniemożliwia dostanie się do budynku nawet osobom bardzo sprawnie poruszającym się na wózku.
- Na pewno bym się nie odważył podjechać. Mimo dużej sprawności uważam, że jest pod zbyt dużym nachyleniem. Samodzielnie nie jest w stanie nikt po tym ani wjechać, ani zjechać –mówi rugbysta Sławomir Florkowski. Poruszający się na wózku sportowiec na co dzień pracuje w Fundacji Polska bez Barier.
- Taki podjazd pozbawia samodzielności osób, które poruszają się na wózku. To jest tak jakby zamknąć kogoś w domu, wziąć klucz i nie pozwolić wyjść na zewnątrz – przekonuje Florkowski.
Nowy podjazd
Pani Katarzyna jest energiczną kobietą i jak mówi, mimo, że jeździ na wózku trudno jej cały dzień spędzać w mieszkaniu.
Od lat córka pani Katarzyny starała się o pieniądze na wybudowanie nowego podjazdu. W końcu udało się uzyskać dotację na ten cel. Wydawało się, że to koniec udręki pani Katarzyny. Jednak teraz na podjazd nie zgadza się dwójka sąsiadów.
- Myślę, że jest tak, bo nikt nie myśli, że może wylądować na wózku. W każdej chwili, nie koniecznie z powodu starości, czy choroby. Są wypadki i inne rzeczy – mówi Ewa Wójcik, córka pani Katarzyny.
Część mieszkańców nie widzi problemu, żeby powstał odpowiedni podjazd.
- Jeden z lokatorów z parteru powiedział, że przeraża go hałas, który byłby na podjeździe, bo na rolkach, czy wrotkach by wjeżdżali. I się nie zgadza – mówi Sławomir Kulczycki, sąsiad pani Katarzyny.
O podjazd zapytaliśmy prezesa spółdzielni mieszkaniowej.
- Zrobiliśmy dokumentację, byliśmy przygotowani, żeby zrobić podjazd, ale część mieszkańców nie wyraziła zgody. Uznali, że podjazd będzie za blisko okien i wszyscy będą zaglądali im do okien – wskazuje Bogdan Piasta, wiceprezes spółdzielni budowlano-mieszkaniowej „Ateńska”.
- Było też inne rozwiązanie, żeby zlikwidować zsypy, które są w budynku i w miejsce zsypu wybudowalibyśmy windę, która zjeżdżałaby z drugiej strony budynku. Ale nie było zgody mieszkańców na likwidację zsypów – dodaje Piasta.
Inne podjazdy
Nie we wszystkich okolicznych blokach mieszkańcy spotykają się z takim oporem swoich sąsiadów. Spółdzielni udało się wybudować dwa nowoczesne podjazdy. Chcieliśmy pokazać zdjęcia tego podjazdu sąsiadom pani Katarzyny i przekonać ich, że takie rozwiązanie nie musi być dla nich uciążliwe.
Sąsiadki nie chciały z nami rozmawiać.
Podczas realizacji reportażu okazało się, że jednak udało się znaleźć rozwiązanie tego problemu.
- Zainstalowana zostanie platforma, która będzie wjeżdżała na schody do poziomu parteru, gdzie jest już winda – mówi Piasta.
- Bardzo się cieszę – kwituje pani Katarzyna.