Szczepienie miało miejsce 2 czerwca, dziewczyna miała dostać dopuszczony dla młodzieży preparat firmy Pfizer. Błąd wyszedł na jaw, kiedy padło pytanie o drugi termin szczepienia.
- Nie wiadomo, czy ta szczepionka nie przyniesie żądnych skutków ubocznych po jakimś czasie i jest to przebadane, nie wiadomo jaką ma skuteczność, troszkę się tym stresuję - przyznaje Zuzanna Capek.
- Dzwonili do mnie, ale nie potrafili powiedzieć mi nic innego niż przepraszam - dodaje Tomasz Capek, ojciec Zuzanny.
Sprawę pomyłki wyjaśniła nam dyrektor wszystkich przychodni w tej dzielnicy, która nadzoruje również działanie powszechnego punktu szczepień.
- Z żalem stwierdzam, że to był zwykły błąd ludzki i żałuję, że tak się zdarzyło - mówi dr Maria Aleksandra Kąkol, dyrektor Zakładów Lecznictwa Otwartego Warszawa-Wawer.
- Rozmawiałam z konsultantem i na razie nie ma obaw o zdrowie tej nastolatki. Mamy szczęście, że to jest osoba prawie pełnoletnia - mówi dr Maria Aleksandra Kąkol. I dodaje: - Osoba, która dokonywała szczepienia już nie pracuje. Zaszczepiliśmy tysiące pacjentów, a zdarzyło się to raz.
O ewentualnych konsekwencjach zaszczepienia innym preparatem rozmawialiśmy dzisiaj z ekspertem doktor Alicją Sapałą-Smoczyńską.
Uwagę! Koronawirus można oglądać codziennie od poniedziałku do piątku o 19:25 zaraz po głównym wydaniu Faktów.
Więcej informacji na temat koronawirusa znajdziesz na stronie Zdrowie.tvn.pl >