37-letnia Aneta Zatwarnicka pracowała w banku i miała wiele zainteresowań, jednym z najważniejszych było karate. Sport, który trenowała przez 18 lat. W grudniu ubiegłego roku jeszcze nic nie zapowiadało, że kobietę zaatakuje toczeń. Choroba objawiła się wysoką gorączką i sepsą, która doprowadziła do martwicy kończyn i nosa. Aneta przez 1,5 miesiąca leżała w śpiączce. Po ustabilizowaniu choroby trafiła do Ośrodka Rehabilitacyjnego w Świebodzinie.
- W momencie, kiedy Aneta do nas trafiła, nie była w ogóle samodzielna. Musiała wszystkiego uczyć się od początku. Zaczynaliśmy od nauki przesiadania się z łóżka na wózek, z wózka na stół rehabilitacyjny. Cały ten proces zaczynał się od zera – opowiada Marcin Błaźków, fizjoterapeuta Lubuskiego Ośrodka Rehabilitacyjno-ortopedycznego w Świebodzinie.
Protezy nóg Anety kosztowały 66 tysięcy złotych. NFZ przeznaczył na ten cel ponad 8 tys. złotych. Większość brakującej kwoty zebrali przyjaciele Anety.
- Chodzi się na nich jak na własnych nogach. Trzeba oczywiście trochę bardziej uważać, bo się ich nie czuje, ale jest super. Wydaje mi się, że i z rękami już niedługo będzie szło mi bardzo dobrze – mówi Aneta Zatwarnicka.
Bioniczne protezy rąk działają pod wpływam napinania mięśni przedramienia. Koszt nowoczesnego sprzętu to w przypadku dwóch protez 126 tysiące złotych. Zakup nowoczesnych protez w znacznym stopniu sfinansowała Fundacja TVN „nie jesteś sam".
- Bardzo rzadko zdarza się, że ktoś chwilę po otrzymaniu protez zaczyna normalnie chodzić. A Aneta nie miała z tym żadnego problemu. Wszyscy z podziwem na nią patrzymy. Ona jest niezwykle pozytywnie nastawiona do życia i do ludzi, dzięki czemu miała też bardzo dobry wpływ na innych pacjentów – mówi dr Aleksandra Żarska, ordynator oddziału rehabilitacji Lubuskiego Ośrodka Rehabilitacyjno-Ortopedycznego w Świebodzinie.
Aneta nie może na razie wrócić do swojego mieszkania. Przebywa na zmianę -w ośrodku rehabilitacyjnym lub u rodziny.
- Traktujemy ją jako osobę normalną. Jeżeli może chodzić na protezach, to mówimy, że bardzo dobrze, że nie jest kaleką i nie może się zamykać w domu i rozpaczać. Ma żyć – mówi Halina Zatwarnicka, mama Anety.
Aneta jest w trakcie kuracji wyciszającej tocznia - choroby, która spowodowała obrażenia. Z tego powodu kobieta dopiero za dwa lata będzie mogła poddać się operacji rekonstrukcji nosa.
- Wszyscy mnie wspierali i to na każdym kroku było odczuwalne. To mi pomogło. Dzięki temu nie odczuwałam złych efektów tej choroby tylko rozwijałam się i wracałam do siebie – mówi nasza bohaterka.
Aneta i inni podopieczni Fundacji TVN „nie jesteś sam” nadal potrzebują finansowego wsparcia. Aby im pomów wystarczy wysłać sms o treści pomagam na numer 7126.