- Wszyscy tęsknimy, wszyscy chcemy tam wracać, tam jest nasze miejsce. Tam jest nasz dom. Tam jest dużo wspomnień, przeżyć. Mówią, że to tylko ściany. Ale to są nasze ściany – mówi Zofia Giełdoń.
Rok temu w trakcie ogromnej wichury na dom Państwa Giełdoniów runęła olbrzymia topola. Ośmioosobowa rodzina w jednym momencie straciła dach nad głową. Cudem nikomu nic się nie stało.
- To było przed g. 5 rano. Spaliśmy wszyscy. Najmłodsza córka spała w namiocie pod topolą. Wpadła tylko do domu, żeby powiedzieć, by mąż zamknął okno w pokoju, bo coś się będzie działo, bo jest bardzo cicho. Mąż zdążył zamknąć okno i wyjść z pokoju, jak topola runęła na dom. Miała ponad 30 metrów. Zesunęła się po całym domu – opowiada Zofia Giełdoń.
Rodzina musiała natychmiast opuścić dom. Gmina szybko przydzieliła im mieszkanie zastępcze w którym mieszkają do dziś. Dzięki mediom społecznościowym i Fundacja „Kawałek Nieba” udało się zgromadzić ponad 130 tys. złotych, które wystarczyłoby na remont domu. Powiatowy Inspektor już kilka dni po katastrofie wydał decyzję zezwalającą na remont i tu zaczęły się problemy.
- Po otrzymaniu decyzji rozpoczęłam poszukiwanie fachowców, brygady budowlanej i kierownika budowy. Rozmawiałam z kilkoma brygadami i kilka osobami, które posiadają uprawnienia kierownika. Każda z osób domówiła współpracy twierdząc, że decyzja jest błędna, nie jest ujęty w niej remont stropu - tłumaczy Zofia Giełdoń.
Strop był w fatalnym stanie i nadawał się do całkowitego remontu, co okazało się dopiero przy ekspertyzie po upadku drzewa. Należało go więc wymienić, ale na to potrzebna była zgoda powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Ten w swojej decyzji remontu czy wymiany stropu nie uwzględnił, więc takich prac nie można było wykonać. Prace utknęły w miejscu.
- Wyobrażam sobie remont tego domu bez naprawy stropu. Bo to, co widoczne jest dzisiaj, jest działaniem zjawisk atmosferycznych przez prawie roku. Twierdzę, że można było ten remont zrobić, zacząć, a uwagi wszystkie zgłaszać – uważa Władysław Gwiazdowski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Wadowicach.
- Prowadzenie remontu takiego domu, bez remontu stropu jest niemożliwe. To zagraża ekipie budowlanej. Jaki sens jest robienie remontu obiektu, kiedy pozostawia się elementy zagrażające później użytkownikom? – wyjaśnia dr inż. Marcin Dyba.
- Próbowałam rozmawiać z urzędnikami i osobiście i pisząc pisma. Bez rezultatu. Pan inspektor twierdzi, że w swej decyzji zawarł wszystkie dopuszczalne przez prawo roboty budowlane - mówi Zofia Giełdoń.
Całość korespondencji między Powiatowym Inspektorem Nadzoru Budowlanego a panią Zofią oraz dokumentację techniczna pokazaliśmy profesorowi Janowi Kurkowi z Wydziału Architektury z Politechniki Krakowskiej. Nie miał wątpliwości, że decyzja Powiatowego Inspektora była nieprzemyślana.
- Ta decyzja była mało doskonała. Nie przewidziano, że rzecz się tak skomplikuje. Urzędnik może działał rutynowo, może powinien wykazać więcej empatii – mówi dr hab. inż. arch. Jan Kurek, Profesor Politechniki Krakowskiej.
Przez pół roku Pani Zofia nie mogła doprosić się Inspektora, by w swojej decyzji uwzględnił również remont stropu. W końcu napisała zażalenie do Wojewódzkiego Inspektora, który w całości unieważnił decyzję Powiatowego Inspektora. Niestety mijał czas a dom z dnia na dzień był w coraz gorszym stanie. Po niemal roku od wypadku, dom to ruina.
- W dniu dzisiejszym dom w całości trzeba rozebrać. Na dom pada deszcz, ściany są przemoczone, w środku jest grzyb na ścianach, strop żelbetowy w zimie był poddany działaniu mrozów i wody. Wybudowanie domu jest droższe dziś, niż wówczas remont – mówi dr inż. Marcin Dyba.
- To nie ja spowodowałem nieprawidłowości przy remoncie czy zabezpieczeniu obiektu. Ja wydaję tylko decyzję. A o budowie decydują ludzie. Nie jestem bezbłędny, błędy się zdarzają. Mnie się zdarzył jeden od 2004 roku – mówi Władysław Gwiazdowski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Wadowicach.
- Pieniądze były i dom można było odbudować. Jedna błędna decyzja sprawiła, że koszty wzrastają. Mam zrobiony kosztorys na remont opiewający na 140 tys. zł. Na remont by starczyło. Ale rok temu był w innym stanie. Teraz jest do wyburzenia. Teraz na pewno nam nie starczy. Jeśli za tę kwotę wybudujemy w stanie surowym, to będzie dobrze, na resztę na nie starczy – martwi się Zofia Giełdoń.
Kilka dni temu Powiatowy Inspektor nadzory budowlanego wydał zgodę na rozbiórkę domu. Dom trzeba więc będzie budować od nowa, tym samym za błędną decyzję Inspektora faktycznie zapłacą państwo Giełdoniowie. Mają nadzieję, że uda im się zebrać brakującą na budowę domu sumę.