Mieszkańcy małopolskiej Trzebini nadal żyją w strachu. Niedawno, kolejny raz, zapadła się ziemia. W głębokiej na prawie 10 metrów dziurze mógłby się zmieścić kilkupiętrowy blok.
W ciągu kilkunastu miesięcy powstało już ponad dwadzieścia groźnych zapadlisk. Wyrobiska zamkniętej przed laty kopalni pochłonęły m.in. kilkadziesiąt grobowców na miejskim cmentarzu i fragment płyty stadionu. Dziury zagrażają też bezpieczeństwu mieszkańców pobliskich osiedli.
- Dziura na cmentarzu, dziura na osiedlu Gaj, dziura na działkach. Myśleliśmy, że nas to nie dotyczy, natomiast 25 grudnia, w pierwszy dzień świąt, na naszej działce też zapadła się ziemia – mówi Marta Downarowicz.
Dziura, która powstała w ogrodzie kobiety, miała około 4 metry głębokości.
Dzieje się tak, chociaż władze przez lata uspokajały, że umieszczone płytko pod ziemią górnicze chodniki i wyrobiska nie stanowią żadnego zagrożenia. Wydawane były zezwolenia na budowę domów, obiektów rekreacyjnych i sportowych.
- Przy drzwiach wejściowych mojego domu widać pęknięcia ścian. Jest fragment dobudowany do ściany budynku i widać, że on wyraźnie odjeżdża od reszty – pokazuje nam Mieczysław Rogalski, jeden z mieszkańców Trzebini.
SRK
Wiedząc, że każda kolejna dziura może prowadzić do tragedii, mieszkańcy i władze miasta od wielu miesięcy próbują zmusić do działania instytucję odpowiedzialną za szkody górnicze. Państwowa Spółka Restrukturyzacji Kopalń zapewniała, że robi, co może, ale dokładne zbadanie terenu i zapobieżenie zapadliskom w zagrożonych miejscach, musi potrwać.
- Niezbędny do tych działań był specjalistyczny sprzęt, odpowiednia wiedza, potencjał naukowy i doświadczenie, dlatego może być wrażenie, że te działania rozwleczone są w czasie – tłumaczył w styczniu Mariusz Tomalik z SRK.
- Kiedy będą badania, które rozstrzygną, gdzie i jakie zagrożenie istnieje w Trzebini? – dopytywał wówczas dziennikarz Uwagi!
- Do 15 lutego mają być przedstawione przez ekspertów AGH wyniki badań geotechnicznych gruntu – zapewniał Tomalik.
Zobacz poprzedni reportaż Uwagi! o Trzebini >>>
15 lutego miejscowy Dom Kultury pękał w szwach. Mieszkańcy przyszli wysłuchać długo wyczekiwanych konkretów, lecz zamiast tego dostali garść informacji znanych im od dawna.
Okazało się, że Spółka Restrukturyzacji Kopalń zleciła naukowcom zbadanie jedynie wąskiego fragmentu zagrożonego terenu.
- Mieliśmy zrobić cmentarz i ogródki działkowe i poszerzaliśmy te rejony ad hoc. Zrobiliśmy na pewien moment, to, co zrobiliśmy i trzeba było to zamknąć – mówił podczas spotkania prof. Jan Macuda.
- W pierwszej kolejności skupiono się na terenach, gdzie deformacje już powstały – przyznaje Jarosław Okoczuk, burmistrz Trzebini.
- Chciałbym, żeby wypadkową prowadzonych dzisiaj prac była gwarancja, że ten teren jest bezpieczny i liczę, że pojawiający się niedosyt będzie szybko zaspokojony poprzez poszerzenie zakresu prac badawczych, co do terenu, który powinien być objęty nimi niezwłocznie i natychmiast, od pierwszego dnia – dodaje burmistrz Trzebini.
Dziura na boisku
Jedna z dziur utworzyła się na lokalnym boisku.
- Wiemy już, że teren jest zagrożony i na boisku nie można trenować – ubolewa Ewa Sierka, prezes Klubu Sportowego „Victoria Trzebinia”.
- Ale zapytaliśmy też o lasy w Gaju, za blokami. Powiedziano nam, że teren jest bezpieczny. Niestety, na piśmie nikt nie daje gwarancji, że jest bezpieczny. Ja tam nie wejdę, bo nie będę brać odpowiedzialności, jak coś się stanie dzieciakom – dodaje Sierka.
- Panowie mówili, że na osiedlu Gaj nic się nie dzieje, po czym parę dni później wypadły dziury i to jest moim zdaniem bardzo niebezpieczne – mówi architekt Krzysztof Michalik.
Dla mieszkańców Trzebini jedynym jak dotąd wymiernym świadectwem działań Spółki Restrukturyzacji Kopalń są prace w miejscach, gdzie zapadliska już powstały. W głębokie otwory zostanie wtłoczona mieszkanka cementu i popiołów, która ma stabilizować grunt. Tymczasem powstają kolejne dziury.
- Zaraz za ogrodzeniem naszej działki pojawiły się kolejne zapadliska. Zapadlisko oddalone jest od nas o jakieś 30 metrów. To było miejsce spacerów, bo to jest park – mówi Marta Downarowicz. I dodaje: - W promieniu kilometra od nas ciężko zliczyć zapadliska, ale z 10 jest na pewno.
Co dalej?
Co zrobić, aby mieszkańcy poczuli się bezpiecznie? Czy można wierzyć zapewnieniom, że kolejne zapadliska powstaną jedynie w kilku wytypowanych miejscach? Aby wyjaśnić, na czym polega problem, profesor Mariusz Czop zabrał nas kilkadziesiąt kilometrów dalej. W niewielkim Bolesławiu koło Olkusza istniała kopalnia, którą zlikwidowano w ten sam specyficzny sposób, co zakład w Trzebini – przez całkowite zalanie wodą.
- Już w momencie kiedy wyłączono pompy, od razu powstało tam zapadlisko. Dlatego, że woda z dużą prędkością przepływa w wyrobiskach, bez żadnej kontroli. Wypłukuje wszystko – mówi prof. Mariusz Czop z wydziału geologii, geofizyki i ochrony środowiska AGH.
Czeski scenariusz
Karwina-Doły to dziś niemalże pusta polana za czeskim miastem Karwina, lecz jeszcze pół wieku temu miejsce tętniło życiem.
Polski przewodnik i miłośnik Zaolzia, 86-letni pan Melchior, wciąż pamięta te czasy.
- To było najbardziej polskie miasto ze wszystkich polskich miast na Zaolziu. Mieszkało tutaj 23 tys. Polaków. I zaczęło się to zapadać 50 lat temu. Stopniowo wysiedlano ludzi, w międzyczasie wybudowano nowe osiedle, gdzie sam mieszkam – opowiada Melchior Sikora.
Czy teraz część mieszkańców Trzebini czeka podobny los?
- Trzeba obserwować dalszy przebieg zjawisk. Jeżeli nie będzie to do opanowania i te zapadliska będą wyskakiwały w dużych ilościach, to wydaje się, że to jedyne sensowne rozwiązanie – mówi prof. Mariusz Czop.
Czy Spółka Restrukturyzacji Kopalń zdąży kompleksowo zbadać zagrożenia, nim komuś stanie się krzywda?
Rzecznik prasowy SRK nieoczekiwanie odmówił rozmowy z dziennikarzem Uwagi! przed kamerą. Bez przeszkód umówił się jednak z jednym z naszych dziennikarskich kolegów na spotkanie pod pozorem nagrania dla internetowego portalu.
- Raport opublikowany 15 lutego w Trzebini, który zaprezentowaliśmy mieszkańcom, jest kamieniem milowym w dalszych działaniach zabezpieczających tereny w Trzebini – mówił rzecznik.
Kiedy pojawił się reporter Uwagi!, nie chciał już się dalej wypowiadać.
Mieszkańcy Trzebini dalej żyją w niepewności.
- Wszyscy się boimy i proszę sobie wyobrazić, że budynek, w którym ktoś jest, może się zawalić – mówi Krzysztof Michalik.
- Martwimy się, mamy obawy, jest strach i dalej nic. Jak długo można czekać? Natura nas po raz kolejny ostrzega i po raz kolejny daje nam szansę. Na szczęście nie doszło do utraty zdrowia i życia ludzkiego. Na razie – kończy Marek Harwes, radny Trzebini.
Autor: Uwaga! TVN