W Polsce nie leczy się starości

TVN UWAGA! 3621139
TVN UWAGA! 135898
„Jednostkowy przypadek" - tak zgodnie nazywają pana Aleksandra urzędnicy odpowiedzialni za działanie szpitala w Łasku. To tam, jak się wydaje na skutek braku wystarczającej opieki, starszy mężczyzna nieomal stracił życie. Jednak wizyta reportera ujawniły konflikt, w którym stawką jest zdrowie i życie wielu pacjentów. Do czego mogą doprowadzić nierozważne zmiany w służbie zdrowia?

- Mój stryjek Aleksander czuł się do tej pory na tyle dobrze, że nic mu nie zagrażało, co mogłoby spowodować nagłą śmierć. Bardzo lubił wędkować, często wyjeżdżali nad jeziora, kiedy mogli. Był pogodny, uśmiechał się, żartował. Wszystko było w porządku, nie skarżył się. Podejrzewam, że gdyby pielęgniarki w szpitalu oglądały go i myły, zauważyłyby, że coś się dzieje - mówi Alicja Łuczak. 87-letni Aleksander Chocianowski kilka dni temu wrócił w stanie bliskim śmierci do domu opieki ze szpitala, gdzie trafił na badania w związku z atakiem padaczki. Wrócił z olbrzymią, sięgającą kości odleżyną, anginą i gorączką. Rodzina i pracownicy domu opieki byli w szoku, ledwie tydzień wcześniej pan Aleksander jechał do szpitala w dobrej formie. - Chodził. Chodzi do ubikacji, na spacer tutaj, normalnie rozmawiał – mówi Alicja Łuczak. Pan Bartek, pielęgniarz z domu opieki, doskonale pamięta moment powrotu pana Aleksandra. - Otworzyliśmy bramę, patrzę „dostawczak”. Nie byłem do końca przekonany, że przywieźli pana Aleksandra. Wyjęli go z samochodu. Przykryty był tylko kocem a był w samym pampersie, gdy na dworze było minus 10 stopni. Nie miał kurtki. Gdy pytaliśmy, gdzie są jego rzeczy, powiedziano nam, że zostały w szpitalu – mówi Bartłomiej Pluciński, pielęgniarz. - Gdy przywieziono mi podopiecznego, obejrzałem go. Oddano nam zaniedbanego pensjonariusza z wypisem stan stabilny. Stan stabilny, to nie jest temperatura, angina i odleżyny – dodaje Marek Pluciński, dyrektor Domu Opieki „Nad Strumykiem”. Pan Aleksander przybywał na oddziale neurologicznym szpitala w Łasku koło Łodzi. Zadłużona placówka została niedawno sprywatyzowana. Nowy operator - spółka „Dializa” z Sosnowca wprowadził radykalne oszczędności, m.in. zwolnił część pracowników. Dyrektor już przed naszą wizytą znał sprawę pana Aleksandra - wcześniej odwiedziła go rodzina pacjenta. - Pacjent został wypisany w stanie dobrym. Muszę polegać na informacjach wynikających z naszej dokumentacji medycznej i ufać naszemu ordynatorowi – mówi Kamil Rudawiec, dyrektor Szpitala w Łasku Centrum Dializa sp. z o.o. Co na to ordynator oddziału neurologicznego? Choć kwestionuje stopień zaawansowania odleżyny w momencie wypisu pana Aleksandra ze szpitala, generalnie ze spokojem przyjmuje zarzuty dotyczące braku należytej opieki nad pacjentami. - Doszło do zaczerwienienia i otarcia naskórka natomiast nie do wytworzenia się olbrzymiej odleżyny. Stan chorego predysponował do tworzenia się takich odleżyn. Prawdopodobnie też brak pielęgniarek spowodował to, że pacjent nie miał zmienianej pozycji tak często, jak powinien. Obsada pielęgniarek na tym oddziale jest zbyt mała. Sygnalizowałam to dyrekcji i bez echa – tłumaczy Jolanta Fabianowska, ordynator Oddziały Neurologicznego Szpitala w Łasku. - Jest tam dobre zabezpieczenie, jeśli chodzi o personel pielęgniarski. Oddział funkcjonuje dobrze. Szpital przechodzi restrukturyzację, wszystko się zmienia, nie może funkcjonować tak, jak kiedyś, kiedy przynosił wielomilionowe straty – uważa Kamil Rudawiec, dyrektor Szpitala w Łasku Centrum Dializa sp. z o.o. Ordynator Fabianowska wylicza: dwie pielęgniarki to za mało, by dobrze opiekować się pacjentami. - Co pan ode mnie oczekuje, jakiej deklaracji? Że każdego pacjenta będę pięć razy dziennie oklepywać, zmieniać pozycję? Nie jestem w stanie. Uważam, że obsada na oddziale jest zbyt mała, żeby pacjentom w stanie ciężkim co dwie godziny zmieniać pozycję, tak jak to robią w DPS. Pacjenci tu są przedkładani kilka razy dziennie a powinni być co dwie godziny – mówi ordynator. - Oddział funkcjonuje dobrze. Na podstawie jednostkowej sytuacji, która nie jest naszą winą, nie można mówić o funkcjonowaniu szpitalu – upiera się dyrektor szpitala. Mimo restrukturyzacji szpitala i wynajęcia prywatnego zarządcy, właścicielem placówki pozostaje władza publiczna - konkretnie samorząd powiatowy w Łasku. I to on, mimo zmian, ponosi zgodnie z prawem odpowiedzialność za to, co dzieje się z pacjentami. - Za wszystkie przypadki medyczne, które mają miejsce, odpowiada personel medyczny. Starosta za to nie odpowiada. Odpowiada za całość funkcjonowania powiatu – drogi, ochronę środowiska, szpital. Nie mogę być jednocześnie dyrektorem szpitala. Tam wszystko, co się dzieje, jest prawidłowe. Proszę mi nie wyciągać jednostkowych przypadków, które są incydentalne w każdym szpitalu – mówi Cezary Gabryjączyk, Starosta Powiatu Łaskiego. - To nie jest pierwsza taka sytuacja. Jest więcej naszych podopiecznych, którzy byli w tej samej sytuacji. W Polsce starości się nie leczy. Tak mówią lekarze. Ja tego nie kupuję – stwierdza Marek Pluciński, dyrektor Domu Opieki „Nad Strumykiem”.

podziel się:

Pozostałe wiadomości