W izbie wytrzeźwień

TVN UWAGA! 137555
Jak traktowane są osoby, które tam trafiają? Jak wygląda praca w takich placówkach? Reporter UWAGI! razem z pracownikami izb w Sosnowcu i Warszawie dyżurował w listopadowy długi weekend.

W 2010 roku do polskich izb wytrzeźwień trafiło ponad 200 tysięcy pijanych osób. Teoretycznie każdy powinien zapłacić 250 złotych za swój pobyt, ale w praktyce większość kosztów ponoszą gminy. Praca w takim miejscu nie należy do lekkich. - Kiedy tutaj się zatrudniłem, postanowiłem sobie, że nikt mnie nie obrazi – mówi Mateusz Hanke, opiekun w izbie wytrzeźwień w Sosnowcu. – Każdy pacjent może mówić do mnie różne rzeczy, ale ja mam do tego dystans. Największą izbą wytrzeźwień w Polsce jest placówka w Warszawie. Dysponuje 134. łóżkami dla pijanych osób. - To mimo wszystko ludzie – mówi o pacjentach Wawrzyniec Bakalarski, lekarz z warszawskiej izby. – Gdyby nas nie było, wielu z nich zamarzłoby gdzieś pod mostem. Dodaje, że co drugi pacjent izby trafia do niej z takim poziomem alkoholu, że teoretycznie nie powinien przeżyć. Są pacjenci agresywni, przestępcy, są ludzie chorzy na alkoholizm, którzy nie mogą poradzić sobie z nałogiem. - Spotykam tutaj porządnych ludzi – mówi kobieta cierpiąca na alkoholizm, którą pracownicy warszawskiej izby nazywają stałym gościem. – Wiedzą, że jestem potwornie samotna i starają się mi pomóc. Niestety, do izby trafiają też dzieci – najmłodszy pacjent w ośrodku w Warszawie miał dziewięć lat. O każdym takim przypadku pracownicy informują policję i właściwy sąd rodzinny. Izby wytrzeźwień to miejsca, w których – wbrew często pokutującym opiniom – nie dochodzi do przemocy wobec pacjentów. Ale bardzo wielu z nich nigdy nie wychodzi z nałogu – i umiera.

podziel się:

Pozostałe wiadomości