Kiedy realizowaliśmy nasze materiały demaskujące sytuację w ”Championie”, zarówno sanepid jak i Państwowa Inspekcja Handlowa współpracowały z naszymi dziennikarzami. Okazało się, że jedynym skutkiem były dwa mandaty, którymi te instytucje ukarały sklep. Jeden mandat opiewał na 250 zł, drugi 200 zł. Dziś, gdy wykazaliśmy, że mimo tych kontroli i raczej symbolicznych kar, sytuacja w ”Championie” nie zmieniła się - unikają kamer. Mimo iż zdemaskowaliśmy to, co dzieje się na zapleczu Championa po miesiącu sklep nadal oferuje klientom nieświeżą żywność. Reporterka UWAGI! Z zakupionymi, cuchnącymi produktami udała się najpierw do inspekcji handlowej. Tam usłyszała, że powinna napisać skargę, dołączyć kserokopię paragonu i czekać na zainteresowanie. – Nie ma czegoś takiego, że sprawdzamy od razu – poinformowała ją pracownica Inspekcji. Podobnie było w Państwowej Inspekcji Sanitarnej. – Pani myśli, że my na każde wezwanie będziemy lecieli? – zapytała pracownica. – Inspekcja Sanitarna to nie straż pożarna – dodała inna. Od pracowników jednego ze sklepów sieci „Champion” dowiedzieliśmy się, że mandaty są tu rzadkością, a kontrole przypominają spotkania towarzyskie. – Przyszły kiedyś dwie panie, założyły fartuszki, przeszły się po sklepie z kierownikiem – opowiada pracownik. – Dostały w prezencie chyba jakieś słodycze i poszły. Odkąd pracuję w tym sklepie, tylko raz ukarano go mandatem. Kupioną przez nas nieświeżą żywnością nie przejęła się ani Inspekcja Sanitarna, ani Handlowa. Postanowiliśmy, więc udać się do dyrektora „Championa” i poczęstować go produktami, które sprzedawane są w jego sklepie. Niestety, przeszkodzili nam ochroniarze. Okazało się, że dyrektor pozwolił nam wejść, ale bez kamery i bez poczęstunku. Dyrekcja Championa zignorowała nas, ale nie składając wyjaśnień przed kamerą tak na prawdę zignorowała swoich klientów. Okazuje się, że może też z powodzeniem ignorować kontrole PIH-u i inspekcji sanitarnej.