Uwaga na radary

TVN UWAGA! 3620867
TVN UWAGA! 138516
Nie tylko policja kontroluje w Polsce prędkość pojazdów przy pomocy fotoradarów. Zgodnie z prawem mogą to robić również strażnicy miejscy i gminni. Czy trzeba być jednak piratem drogowym, żeby dostać od strażników nietypową pocztówkę z wezwaniem do zapłaty kilkuset złotych? Jak to możliwe, że kilka małych gmin zarabia na mandatach tyle, co cała polska policja?

Choć pan Emil jest z zawodu specjalistą od szkoleń BHP, stał się popularny dzięki swojemu hobby - po godzinach pracy tropi wyposażonych w fotoradary strażników gminnych z okolicznych miasteczek. Nakręcone z ich udziałem filmy zamieszcza na popularnej stronie internetowej. Od kilku tygodni filmiki pana Emila biją w Polsce rekordy oglądalności. - Problem fotoradarów dotyczy nas wszystkich. Każdy miał zdjęcie, ma zdjęcie i będzie miał zdjęcie, dopóki są one ustawiane tak, jak dzisiaj. Jest to czyste polowanie na kierujących, którzy się przemieszczają. Po prostu czysty biznes. Fotoradar powinien być ustawiany tam, gdzie jest oczywiste zagrożenie dla bezpieczeństwa. A u nas czarny punkt i fotoradar to jest sprzeczność – mówi pan Emil. - Straż Miejska kieruje się przede wszystkim zachowaniem bezpieczeństwa w miejscach, gdzie fotoradary są ustawiane. Gmina Sulechów tylko w tym roku z fotoradarów ma ok. 1 mln zł zysku. Ale straż miejska już tam nie stoi. Ja sam się zorientowałem, że to miejsce nie wymaga takiej prewencji – komentuje sytuację Ignacy Odważny, burmistrz gminy Sulechów. Od kilku lat w całej Polsce strażnicy miejscy na równi z policją kontrolują prędkość kierowców za pomocą fotoradarów. Różnica jest jedna: pieniądze z policyjnych mandatów trafiają do Skarbu Państwa, a z urządzeń gminnych – do kasy gminy. Fotoradary to drogie urządzenia, więc gminy często wynajmują je od prywatnych firm płacąc im prowizję. - Ja się z tym źle nie czuję, że ten radar tam stoi. Według mnie wszystko jest w porządku. Działamy zgodnie z prawem – broni się Bolesław Kulczycki, komendant Straży Gminnej w Nowej Soli. Czy strażom miejskim chodzi o bezpieczeństwo na drogach, czy o nabicie gminnej kasy? Artur Źródłowski przez 10 lat był strażnikiem w jednej z miejscowości w województwie lubuskim. - Zdałem sobie sprawę, że za tym szły pieniądze. Byłem postrzegany jak wytwórnia papierów wartościowych. Najlepiej, żeby robić zdjęcia z przodu. A z tyłu, z bagażnika, żeby wychodziły pieniądze. Dochodziło do okresu urlopowego, kiedy byłem sam, musiałem wykonywać pomiary prędkości, a jednocześnie mieszkańcy prosili o interwencję w sprawach typowo porządkowych. I niestety, ale musiałem odmawiać mieszkańcom. Między innymi przez to się zwolniłem – opowiada były strażnik w gminie Świdnica, Artur Źródłowski Zagłębie gmin żyjących z fotoradarów to teren między Bydgoszczą, Koszalinem i Słupskiem. Większość polskich kierowców jeździ tędy na wakacje. Rekordziści to gminy Biały Bór, Człuchów i Kobylnica. Ta ostatnia, niewielka gmina zdobędzie w tym roku siedem do ośmiu milionów złotych. Dzięki kilku fotoradarom. - Przede wszystkim nam chodzi o to, by poprawić bezpieczeństwo. Dla nas życie człowieka jest ważniejsze niż pieniądz. Gdyby kierowcy nie dawali nam tej szansy i możliwości, nie wpisywalibyśmy tego do budżetu. A przecież te fotoradary są legalne. Zatem czy nielegalne jest, że ja dbam o budżet gminy? – dopytuje retorycznie wójt gminy Kobylnica, Leszek Kuliński. Dane Komendy Głównej Policji pokazują brak związku między liczbą mandatów a bezpieczeństwem na drogach wielu gmin. - Fotoradar nie może być maszynką do zarabiania pieniędzy. Ma spełniać rolę prewencyjną. Czas najwyższy, aby w Polsce dokonać rzetelnej lustracji stanu oznakowania pionowego. Mam tu na myśli znaki ostrzegawcze, ale przede wszystkim znaki ograniczające prędkość. Sytuacja, kiedy firma dzierżawiąca straży miejskiej fotoradara narzuca zasady gry, to jest to bezprawie – podsumowuje sytuację Marek Kąkolewski z Komendy Głównej Policji. Uprawnienia strażników do korzystania z fotoradarów ogranicza uchwalona właśnie przez posłów zmiana prawa o ruchu drogowym. Wprowadza m.in. obowiązek uprzedzania kierowców o kontroli specjalną tabliczką, a część uprawnień przejmie od straży inspekcja transportu drogowego. - W niektórych gminach fotoradary służą zarabianiu pieniędzy a nie poprawianiu bezpieczeństwa ruchu drogowego. Ustawianie fotoradarów jest słuszną sprawą i one powinny występować na polskich drogach. Ale nie może być tak, że robi się biznes fotoradarowy – mówi poseł Marek Wikiński. Uchwalone zmiany ograniczające uprawnienia straży gminnych wejdą w życie z początkiem nowego roku. Czy rzeczywiście ograniczą kłusownictwo fotoradarowe? Czy też władze gmin znajdą sposób na ominięcie nowego prawa? UWAGA! będzie się temu bacznie przyglądać.

podziel się:

Pozostałe wiadomości