Uwaga na kłusowników

TVN UWAGA! 3625204
TVN UWAGA! 3625204
Są dobrze zorganizowani i potrafią być bezwzględni nie tylko dla zwierząt. Co roku o tej porze nad rzeki zachodniego Pomorza ruszają ekipy kłusowników, polujących na troć wędrowną - rybę cenioną ze względu na mięso. Nie przebierają w metodach. Dla kilku kilogramów ryb są gotowi użyć przemocy, dlatego walka z nimi jest trudna i niebezpieczna.

Każdego roku w okresie tarłowym troci łupem kłusowników na Pomorzu zachodnim padają setki kilogramów tej ryby. Tak było przez wiele lat w górnym biegu rzeki Iny w Goleniowie, bo między innymi tu ryba ta składa ikrę. Od czterech lat kłusowników powstrzymuje społeczna straż rybacka, która prowadzi całodobową ochronę rzeki. - Kłusownictwo jest wielkim problem. Ono dotyka najcenniejszego elementu populacji, czyli stada rozrodczego. W okresie ściśle tarłowym te ryby przestają instynktownie chować się przed czymkolwiek wzrokiem. A kłusują zarówno ludzie z patologii społecznej, jak i kłusują też gangi, które traktują to jako sposób na tani zarobek – mówi Artur Furdyna ze Społecznej Straży Rybackiej w Goleniowie. Prawdziwym zagłębiem kłusowniczym w tej części Polski są okolice Karlina i Białogardu, dlatego też to tam powstają społeczne grupy zwalczające ten proceder. Jedną z nich jest OSA - Odmłodzona Sekcja Antykłusownicza. Ci młodzi ludzie, w trosce o swoje bezpieczeństwo, na każdą akcję zakładają kominiarki. W tym roku pomogli zatrzymać kilkunastu kłusowników, przez co stali się ich poważnymi wrogami. - Chcieliśmy zrobić coś w rodzaju stałego posterunku w najbardziej newralgicznym punkcie na rzece. Doszło już nawet do dwóch rękoczynów między nami a kłusownikami. Naszych dwóch kolegów zostało pobitych, z czego jednego nawet kopano po głowie i skakano po nim - opowiada Andrzej Zabłocki z Odmłodzonej Sekcji Antykłusowniczej. Kłusownicy są bezwzględni nie tylko wobec strażników. Łowiąc, stosują coraz bardziej niebezpieczne narzędzia i metody, nie przebierając w środkach. - Potrafią się podłączyć do sieci średnionapięciowej, wrzucić kabel do rzeki i zagotować po prostu kawałem rzeki. Wtedy ginie wszystko. Mięśnie pękają, rozrywają się. Ta tkanka jest zniszczona. To jest trup. W skrajnych przypadkach dochodzi nawet do złamania kręgosłupa. To są tak wielkie stresy dla żywego organizmu. Tak że kłusownictwo w tym wymiarze powinno być objęte ustawą o znęcaniu się nad zwierzętami – opowiada Artur Furdyna ze Społecznej Straży Rybackiej w Goleniowie. W ubiegłym roku straż rybacka w zachodniopomorskim wykryła nieco ponad 300 przypadków kłusownictwa - na gorącym uczynku zatrzymano około pięćdziesięciu osób. Skala zjawiska jest jednak o wiele większa. A polskie władze na zarybianie trocią i łososiem wydają rocznie około trzech milionów złotych.

podziel się:

Pozostałe wiadomości