W przytulisku, które pani Antonina zorganizowała we własnym domu w Pomiechówku, jest ponad 130 psów. 74-latka dba o zwierzęta z niewielkiej emerytury. Zapewnia im jedzenie i opiekę lekarską. Pomagają także wolontariusze. Psów jest jednak coraz więcej. Mnożą się między sobą, chociaż pani Antonina twierdzi, że sterylizuje psy. - Jak na przytulisko prowadzone przez starszą osobę, to miejsce wygląda dobrze. Mogłoby być mniej tych zwierząt, ale to jest już sprawa pani Antoniny. Liczbę zwierząt można zmniejszyć przez adopcję lub przez kontrolę rozrodu, bo zdarza się, że suki są w ciąży – mówi Dariusz Traczyk, weterynarz. Kobieta niechętnie przekazuje też psy do adopcji. W ciągu ostatnich miesięcy oddała zaledwie 10 czworonogów. - Rozdałabym więcej, ale boję się. Jak pieski pójdą w złe ręce, to będą maltretowane – mówi Antonina Jaworska. W przytulisku pani Antoniny w kojcach jest czysto, zwierzęta mają co jeść. Czy sytuacja jednak nie przerosła kobiety? - Sytuacja zwierząt u pani Antoniny nie jest dramatyczna, co potwierdził lekarz weterynarz. Część suk jest sterylizowana, część psów kastrowana, ale to jest za mało. Na pewno nie są to warunki, w których te zwierzęta powinny przebywać, nie taka ilość. Jeśli nie będzie zgody na adopcję, to psy będą się mnożyć i prawdziwy problem będzie po śmierci pani Antoniny. Ona nie wyobraża sobie bez nich życia, co już świadczy o zachwianiu pewnej równowagi. Na pewno nie jest to normalne – mówi Karolina Pawelczyk, działaczka na rzecz zwierząt. Czy psy powinny pozostać w przytulisku? Jak pomóc kobiecie i jej psom? Zapraszamy do obejrzenia reportażu! Tego nie było w programie!