W minioną środę nieznany mężczyzna poinformował policję, że podłożył bombę w jednej z największych warszawskich galerii handlowych. Wszystkich klientów trzeba było natychmiast ewakuować. Alarm był fałszywy, sprawcy zamieszania, grozi nawet do ośmiu lat więzienia. Ale w ostatnich miesiącach, w całej Polsce, policja odnotowała kilkanaście podobnych sytuacji. Przepisy mówią, że raz na dwa lata każde centrum handlowe musi przeprowadzić próbną ewakuację, każda galeria jest też teoretycznie przygotowana na wszystkie sytuacje związane z zagrożeniem bezpieczeństwa. - W naszym centrum wszystkiwe pomieszczenie wyposażone są w głośniku systemu ostrzegawczego. Każdy nowy pracownik powinien być przeszkolony z tego jak powinno przeprowadzać się ewakuację - mówi Piotr Kaźmierczak z Centrum Handlowego „Złote Tarasy”. - Bardzo częstym błedem ludzi, nawet podczas próbnych ewakuacji jest kierowanie się nie do najbliższego wyjścia, a do tego którym do centrum weszli - dodaje Beata Sadowska z Centrum Handlowego „Złote Tarasy”. Co innego zaplanowane ćwiczenia, a co innego sprawdzian, zafundowany przez sprawcę przestępczego wygłupu. Tak było w stołecznej Arkadii, gdzie cześć klientów ignorowała nakaz ewakuacji. Zgodnie z planami ewakuacyjnymi wszyscy pracownicy sklepów w galerii powinni wiedzieć, co robić w czasie ewakuacji i jakie polecenia przekazać swoim gościom. W praktyce okazuje się, że tego typu przepisy są martwe. Od alarmu w Arkadii minęło kilka dni, ale zarządcy centrum wyciągnęli już wnioski z przeprowadzonej ewakuacji. Przede wszystkim chcą zmienić komunikat dźwiękowy nakazujący opuszczenie galerii. - Zarządcy są już wyedukowani jak powinni postępować w takich przypadkach. Niestety nadal duży problem jest w osobach korzystających z tego typu miejsc. Nie każdy chce się podporządkować poleceniom. Nigdy nie wiadomo kiedy jest to rzeczywiste zagrożenie. Do każdej sytuacji podchodzić się powinno z ogromną powagą, tak by zawsze wiedzieć, że nikomu nic nie grozi - mówi Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji.