- Zobaczyliśmy leżące, nagie dziecko, noworodka dopiero co urodzonego. Nachyliłam się i on zaczął płakać - wspomina Danuta Borek, pielęgniarka. To ona razem z mężem znalazła dziecko porzucone przed blokiem. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że spadło z dużej wysokości.
Stan był bardzo ciężki
- Ucieszyłam się, że płacze, bo jak płacze, to znaczy, że będzie żył - mówi. Jak relacjonuje dalej, noworodek po chwili zaczął tracić przytomność. - Zaczęłam go reanimować, uciskać mu klatkę piersiową. On odzyskiwał przytomność, potem znowu tracił - opowiada.
Po kilku minutach na miejscu pojawiło się pogotowie. Reanimację dziecka kontynuowali lekarze. Noworodka przewieziono następnie do koszalińskiego szpitala, podczas transportu reanimowano go ponownie. Tuż po przyjęciu dziecka na oddział rozmawialiśmy z rzecznikiem szpitala.
- Dziecko trafiło do nas w stanie bardzo ciężkim, z wielonarządowymi obrażeniami wewnętrznymi zarówno w obrębie czaszki, klatki piersiowej, jak i jamy brzusznej. Charakterystyczne jest to, że one były umiejscowione po lewej stronie ciała - mówił Cezary Sołowij, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala w Koszalinie. Oceniał, że takie umiejscowienie obrażeń wskazuje na upadek. - Dziecko jest nieustannie diagnozowane, nadal są prowadzone wobec niego procedury lecznicze, ale stan niestety nie ulega poprawie. Nadal jest określany jako bardzo ciężki na pograniczu krytycznego - informował i dodał, że z tego powodu dziecko zostało wprowadzone w stan śpiączki farmakologicznej.
Mimo walki, lekarzom nie udało się uratować dziecka. Chłopiec zmarł w niedzielę.
Do wyrzucenia noworodka przez okno zaraz po tym, jak przyszło na świat, przyznała się na przesłuchaniu matka dziecka Paula S. Podczas oględzin mieszkania policja zabezpieczyła ślady krwi, funkcjonariusze znaleźli także narkotyki.
Imprezy, narkotyki, alkohol
Rodzice noworodka mieszkali w bloku od kilku miesięcy. Wychowywali roczną córkę. Rzadko widywano ich na osiedlu. Prawdopodobnie obydwoje mieli problem z narkotykami.
- Ma roczną córkę, kocha ją, to jest pewne. Ale czy na tyle, że była w stanie chcieć zabić jej braciszka? - pyta przyjaciółka Pauli S. Według niej wpływ na podjęcie decyzji o wyrzuceniu dziecka mogły mieć środki odurzające lub niechęć do posiadania dziecka innego partnera.
- Ona była typem dziewczyny imprezującej. Niby parą byli dobrą, było ich widać przytulających się, jednak po urodzeniu córki [pierwszego dziecka - red.] po jakimś czasie ona znikła z otoczenia - wspomina. Jak twierdzi, mogło to być spowodowane chęcią ukrycia faktu, że spodziewa się dziecka. - Bardzo nieliczne grono wiedziało, że ona jest w ciąży - mówi i dodaje, że według rodziny partnera jej przyjaciółki także on sam nie miał o tym pojęcia. Przyjaciółka Pauli S. nie wyklucza, że koleżanka, wyrzucając dziecko przez okno, chciała ratować związek. - Dla mnie jako dla matki jest to niezrozumiałe. Nie chciała dziecka, można zostawić w oknie życia, w szpitalu... - uważa.
- Kobieta czuje, że rodzi, wie, kiedy rodzi. Tym bardziej taka, która już urodziła dziecko. Nie zadzwoniła po pogotowie, po lekarza, po żadną położną. Ona już musiała wiedzieć, co chce [zrobić - red.]. To już jest świadomość, że można skrzywdzić dziecko - mówi przyjaciółka Pauli S.
Dodaje, że Paula S. w pierwszej ciąży nie dbała o siebie. - Dość duża ilość papierosów, zdarzał się alkohol, narkotyki tak samo - mówi, ale zaznacza, że jej przyjaciółka kochała córeczkę. - Widać, że była szczęśliwą mamą. W drugiej ciąży było jeszcze gorzej. - Piła alkohol, paliła papierosy, twierdząc: "W pierwszej ciąży nic mi nie było, w tej też nic mi nie będzie, nic się nie stanie, to jest normalne". Może ona chciała stracić to dziecko i dlatego tak się zachowywała - przypuszcza przyjaciółka Pauli S. Jak twierdzi, jej przyjaciółka w czasie ciąży chodziła do klubów. Z dzieckiem zostawać miał wtedy partner kobiety. Jak mówi, nie było tajemnicą, że mężczyzna miał związek z narkotykami.
Zaplanowane działanie, czy działanie w afekcie?
- Są historie takich osób, takich przypadków, gdzie kobieta zachodzi w niechcianą ciążę i sytuacja osobista, społeczna, jest niezwykle trudna. Te zachowania, związane z próbą pozbycia się ciąży, później dziecka, czy odrzuceniem dziecka, są zaplanowane - mówi psycholog Maria Rotkiel. - Ale jest bardzo wiele takich przypadków, kiedy to zachowanie agresywne w stosunku do dziecka, czasami też autoagresywne w stosunku do samej siebie, jest pod wpływem impulsu, w afekcie. Jeżeli było tak, to nie mamy do czynienia z osobą okrutną, która zaplanowała zrobienie krzywdy, czy wręcz zabicie własnego dziecka, tylko z osobą, która jest bardzo zagubiona, która sama potrzebuje pomocy - zaznacza.
Paula S. usłyszała zarzut usiłowania zabójstwa z zamiarem bezpośrednim poprzez wyrzucenie przez okno swojego narodzonego dziecka. Zarzut posiadania znacznych ilości narkotyków i środków odurzających przedstawiono natomiast partnerowi Pauli S., Pawłowi K. - Powiedział, gdzie zakupił narkotyki i przyznał się do tego, że był ich właścicielem - mówi Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. Para przebywa w areszcie. Córka Pauli S. i Pawła K. jest pod opieką krewnych. Matce grozi od ośmiu do dwudziestu pięciu lat więzienia.