Urodziła w toalecie, dziecko nie żyje. Dlaczego nikt jej nie pomógł?

TVN UWAGA! 4225049
TVN UWAGA! 214785
Kobieta rodzi w toalecie dziecko, które później znalezione zostaje w szambie. Czy to możliwe, aby nie zdawała sobie sprawy z zaawansowanej ciąży i nie była świadoma porodu? Wszelkie służby, które miały wspierać upośledzoną kobietę, zawiodły. Dlaczego nikt nie poczuwa się do winy za zaniedbania w obowiązkach, do winy za śmierć dziecka?

- Ona mi nie chce powiedzieć, co ona zrobiła - mówi Grażyna Chorażyczewska, matka kobiety. Utrzymuje, że nie wiedziała o ciąży córki.

"Ten noworodek powinien żyć"

- Wyszłam do ubikacji, potem przyszłam, zobaczyłam, że na nogach mam pełno krwi. Nawet nie czułam, że rodzę - wspomina Monika Kopeć. Twierdzi, że nie wie, co się stało z dzieckiem. - Tam chyba wpadło - mówi.

Kobieta trafiła do szpitala. - Pacjentka została przywieziona po porodzie odbytym w domu. W trzecim okresie porodu - mówi Zbigniew Szychowski ze szpitala w Nowogardzie. - Niestety, noworodka nie znaleziono w domu. Została powiadomiona policja. To była na tyle wysoka ciąża, że ten noworodek powinien żyć - dodaje. Ciało noworodka policja odnalazła w szambie.

Prokuratura zakłada teraz dwie wersje: jedna z nich zakłada, że kobieta była świadoma swoich czynów, druga - nieumyślność. - Prokurator nie zdecydował się na postawienie zarzutów. Trwa wyjaśnianie przede wszystkim przyczyny śmierci płodu, przeprowadzona zostanie sekcja zwłok - mówi Damian Kordykiewicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Nikt nie wiedział o ciąży?

Mimo upośledzenia, kobieta musiała zdawać sobie sprawę z ciąży. Urodziła wcześniej czworo dzieci. Jej synowie trafili do rodzin zastępczych.

- Najpierw był Kacper, później urodziłam jeszcze Romana, trzeci był Adrian, czwarty ten drugi - wylicza kobieta.

Pani Monika mieszka sama, w nieogrzewanym pomieszczeniu gospodarczym bez wody i prądu. Mąż odbywa karę więzienia. W przeszłości został skazany za znęcanie się nad rodziną. Przemoc i niewydolność wychowawcza były głównym powodem zabrania dzieci. Pani Monika ze swojego małżeństwa jednak była zadowolona. - Mam z nim cywilny. Żyjemy sobie, wszystko w porządku - utrzymuje i odmawia pomocy ze strony matki. - Chciała mnie zabrać do siebie, ale mąż prosi, żebym nie szła - mówi.

- Ona kiedyś była inna niż teraz. Tabletki brała - mówi jeden z sąsiadów. Dodaje, że pani Monika ostatnio przez tydzień siedziała pod sklepem z miejscowymi mężczyznami, a także przyjeżdżali oni do niej do domu. - Mąż w więzieniu, to jak inaczej, robili co chcieli z nią. Niepełnosprawna jest, ale o ciąży to naprawdę nie wiedzieliśmy - utrzymuje.

Wniosek napisany po interwencji

W lodówce pani Moniki kobiety są tylko puste słoiki, zlew jest, ale bez kranu, a codzienny posiłek to kanapka z konserwą. Ubrania dostała od pielęgniarek, gdy wychodziła ze szpitala. - Dostałam spodnie, skarpetki, buty koszulę. Nawet szlafrok dostałam - wylicza. Kobieta żyje w takich warunkach, chociaż pracownice socjalne od lat wiedzą o jej ciężkiej sytuacji.

- Rodzina pani Moniki składała się z sześciu osób. Dzieci były maltretowane, bo dochodziło do drastycznych uszkodzeń ciała, m.in. przypalania papierosami i bicia - mówi Teresa Skibska z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Nowogardzie i wspomina, że następstwem tego było ograniczenie praw rodzicielskich.

Gdy po rozmowie z urzędniczkami wróciliśmy do domu pani Moniki, okazało się, że jedna z nich była u niej z wizytą. - Powiedziała, że ona mi tutaj przyśle taką dziewczynę, żeby mi pomagała. Załatwią farbę, nowe fotele, nowy tapczan, wszystko mi tutaj dadzą - mówi pani Monika. Jak twierdzi, gdyby dostała propozycję przeprowadzki do domu z ogrzewaniem i elektrycznością, skorzystałaby.

- Nie staraliśmy się, ani pani też nie składała wniosku o mieszkanie socjalne - mówi Teresa Skibska. - Był czas, kiedy chciałam umieścić ją w domu pomocy społecznej, niestety pani Monika powiedziała "nie" - dodaje Dorota Maślana, rejonowy pracownik socjalny, i wspomina, że miało to miejsce dwa, trzy lata temu. Gdy jednak UWAGA! zainteresowała się sprawą, urzędniczka napisała i wysłała wniosek o mieszkanie socjalne dla pani Moniki.

Jak urzędniczki tłumaczą to, że przez lata nie zrobiły nic, aby warunki życia kobiety się polepszyły? - Nie wszyscy mają takie luksusowe warunki do życia. To jest teren miejsko-gminny, mamy różne rodziny o różnych warunkach mieszkaniowych - twierdzi Teresa Skibska.

"Sytuacja jest trudna"

Na terenie Nowogardu, znajduje się ośrodek dla upośledzonych kobiet. Pomoc społeczna nigdy jednak nie wnioskowała o umieszczenie tam pani Moniki.

- Sytuacja jest trudna. Nie zawsze ta osoba sobie zdaje sprawę z tego, że potrzebuje tej opieki. Nie ma poczucia swojej bezradności, wyobcowania, przyzwyczaja się do tych warunków - mówi Teresa Maruszewska domu pomocy społecznej w Nowogardzie. - Na pewno bardzo dobrze jej się żyje, natomiast my jako społeczeństwo musimy zadbać o godne warunki tych osób - uważa.

podziel się:

Pozostałe wiadomości