Sylwia Walczak wyszła za mąż w wieku 20 lat. Starszy od niej o pięć lat mąż z zawodu był masarzem i pracował w rzeźni. Wraz z córką Rozalką mieszkali w Dańkowie, małej wsi pod Rawą Mazowiecką. Wojciech W. przez pierwsze lata małżeństwa dbał o dom. Pracował i łożył na utrzymanie rodziny. Wreszcie zaczął sięgać do kieliszka. Stracił pracę. Pojawiły się problemy finansowe. Żona i córka prosiły mężczyznę, żeby zerwał z nałogiem i poddał się leczeniu. Niestety, bezskutecznie. - Nawet, gdy ledwo trzymał się na nogach, to się wypierał, że pił – opowiada pani Sylwia. Bezsilna żona zaczęła grozić mężowi, że od niego odejdzie. Wreszcie Sylwia Walczak postanowiła rozwieść się z mężem. - Mówił, że jak spróbuję odejść, to mnie zabije. Ale odważyłam się – wspomina kobieta. W dzień matki, z soboty na niedzielę, ojciec Rozalki próbował zamordować jej mamę. Nie bacząc na niebezpieczeństwo, dziewczynka stanęła w obronie matki. Wyrwała ojcu nóż i zaczęła nim walić w ścianę do sąsiadów. - Gdy zapaliłam światło, zobaczyłam tylko kupę krwi i jego. Zaczęłam go szarpać. Z całej siły. Nawet nie wiedziałam, za co go szarpię, bo oczu nie otwierałam. Miał wtedy w rękach nóż. Najwidoczniej pan Bóg tak chciał, że się zerwałam i go pokonałam – opowiada Rozalka. Sąsiedzi przenieśli półprzytomną kobietę do swojego mieszkania. Próbowali zatamować krwotok i czekali na przyjazd karetki pogotowia. Lekarz przyjechał po kilkunastu minutach. Rozpoczęła się dramatyczna walka o życie Sylwii Walczak. - Stwierdzono rany kłute karku, klatki piersiowej i rany cięte ręki. Gdyby te rany zostały zadane z większa siłą, to mogłaby umrzeć – mówi lek. med. Elżbieta Bursztynowicz ze szpitala w Rawie Mazowieckiej. Po chwili na miejsce tragedii przybyła policja. Funkcjonariusze musieli siłą wyważyć drzwi do pokoju, w którym zabarykadował się mąż kobiety. - Policjanci weszli do pokoju. Okazało się, że mężczyzna był pod wpływem alkoholu. Po całym zajściu próbował dokonać samookaleczenia – wyjaśnia Karolina Sokołowska, Komenda Powiatowa Policji w Rawie Mazowieckiej. Sylwię Walczak udało się uratować. Gdyby Wojciech W. wbił żonie nóż o kilka milimetrów głębiej, nie przeżyłaby. Kobieta mówi, że żyje dzięki córce. Twierdzi, że nie miałaby szans, gdyby feralnej nocy w pokoju była sama. - Gdyby nie Rozalka, on by mnie dobił. Nie mogę sobie uświadomić, że 14 lat żyłam, jadłam i spałam z tym człowiekiem. Dla mnie teraz to jest psychopata i morderca – opowiada Sylwia Walczak. Policja zatrzymała Wojciecha W. Mężczyzna nigdy wcześniej nie był karany. Prokuratura postawiła mu zarzut usiłowania zabójstwa. Ojciec Rozalki trafił do aresztu. Ma myśli samobójcze. To nie była pierwsza tragedia w rodzinie Walczaków. Zaraz po ślubie małżonkowie zamieszkali u rodziców Sylwii Walczak. Teściowie przyjęli pod swój dach zięcia, ponieważ znali jego trudną sytuację rodzinną. Pochodził z rodziny patologicznej. Jego ojciec był alkoholikiem i znęcał się nad rodziną. Miesiąc po ślubie syna, zasztyletował swoją żonę, matkę Wojciecha W. Dramatyczna historia rodzinna powtórzyła się po 14 latach.