Upokorzenie w zakładzie opieki? Jest odpowiedź dyrektora

TVN UWAGA! 195851
Niezmieniane pieluchy, karmienie sondą mimo braku przeciwwskazań i brak opieki nad pacjentami - to obraz Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego, wyłaniający się z opowieści rodzin osób, które się tam znajdują. Janusz Czekaj, dyrektor placówki, postanowił skomentować te doniesienia.

Tu zobaczysz reportaż o ZOL w Krakowie: Koszmar zamiast opieki

O koszmarze podopiecznych Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Krakowie mówiliśmy w czasie poniedziałkowej Uwagi! po Uwadze.

Sonda wbrew woli

- Mamusia na nadgarstkach miała siniaki, zapytałem pielęgniarkę, skąd te siniaki się wzięły. Nie odpowiedziała - opowiada pan Włodzimierz, którego mama znajdowała się w ZOL przy Wielickiej. Jak dalej wspomina, z prośbą o wyjaśnienia napisał też pismo do dyrekcji, ale odpowiedzi nie dostał do dziś. Podejrzewa, że kobieta była przywiązywana do łóżka.

U swojej mamy tuż przed programem był pan Eugeniusz. Ze szpitala przyniósł ze sobą na plan skarpetę. Do czego służyła? - Po to, żeby mama nie ściągała sondy. Miała włożony papier, na to skarpetę i ściśnięte podkoszulkiem. Nie mogła ani się podrapać, ani nic zrobić - opisuje. Sonda dojelitowa, która stosowana jest, gdy pacjent nie jest w stanie samodzielnie jeść, według pana Eugeniusza nie jest potrzebna jego mamie. - Mama daje znać, że nie chce sondy, chce być normalnie karmiona - mówi.

Dyrektor: jednostkowe przypadki

Według szefa ZOL-u te dwa przypadki są jednostkowe. - To, co zobaczyłem w programie jest skandalem wybiórczości i postawienia spraw w sposób jednoznacznie nieobiektywny - uważa Janusz Czekaj, dyrektor naczelny ZOL Kraków. Jak dodaje, przypadki, które przedstawiliśmy w UWADZE! "nie mają nic wspólnego z autentycznością".

I precyzuje: - Mama pana Włodzimierza została przyjęta 21 lipca i została zawieziona od razu do szpitala, do kliniki chorób wewnętrznych i geriatrii, gdzie stwierdzono bardzo wysoką niedoczynność tarczycy - mówi lekarz i za jej stan obwinia rodzinę kobiety. - Zaniedbane leczenie w domu - uważa.

Jeśli natomiast chodzi o mamę pana Eugeniusza, to według dyrektora dzięki sondzie dojelitowej udało się uzyskać "znaczną poprawę wagi ciała - około 6,5 kg". - Uzyskaliśmy wyrównanie białkowe, uzyskaliśmy znaczną poprawę - wylicza dyrektor i odnosi się też do skarpety, którą przyniósł pan Eugeniusz. - Zakładana tutaj skarpeta jest zabezpieczeniem przed usuwaniem sondy - potwierdza. Jak jednak mówi, "nie można interpretować błędnie, niewłaściwie, laicko", że kobieta nie chce być karmiona przez sondę.

"Nie ma zarzutu, jest dochodzenie"

A co z zarzutami fałszowania dokumentacji medycznej i pieniędzmi, których zwrotu zażądał NFZ? - Nie ma zarzutu, jest dochodzenie w sprawie - mówi dyrektor i dodaje, że sprawa nie jest prosta.

podziel się:

Pozostałe wiadomości