Do Szkoły Podstawowej w Kamnicy uczęszcza 120 uczniów.
- Nasi synowie mają autyzm. Dzieciaki uwielbiają tę szkołę – przekonuje Magdalena Kiedrowska.
- Uwielbiają szkołę i nauczycieli, bo bardzo profesjonalnie dobrana jest kadra. Wszyscy są dobrze przygotowani, wiedzą, jak pracować z dziećmi z różnymi zaburzeniami. Nie wyobrażam sobie, żeby gdzieś mogło być lepiej – dodaje Beata Ginter.
Szkoła do likwidacji?
Dalsze funkcjonowanie szkoły w Kamnicy stanęło pod znakiem zapytania. Szkoła jest palcówką prowadzoną przez osobę prywatną, ale finansowaną przez gminę. Tymczasem burmistrz godzi się jedynie na funkcjonowanie klas od pierwszej do trzeciej.
- Nie wyobrażam sobie, żeby mój syn mógł zmienić szkołę w roku szkolnym – denerwuje się Karolina Płościńska.
- To bulwersujące. Mam w tej szkole dwójkę dzieci. Miałam z synem problemy na samym początku. Chodziłam do psychologa, wyprowadziliśmy z tego moje dziecko. Nie wyobrażam sobie przenoszenia go do innej szkoły i kolejnego przechodzenia przez to, co miałam kiedyś. Znowu zamknie się w sobie – obawia się Roksana Ostrowska.
O skutki zmiany niepokoją się też matki dzieci z autyzmem.
- One lubią schematy, stałość, brak zmian. To jest dla nich najważniejsze. Jeżeli coś takiego się dzieje, to pojawiają się u nich lęki, ataki złości, niepokój. Nie sprzyja to rozwojowi – mówi Beata Ginter.
Ponad pół roku temu, burmistrz Miastka, przestała przesyłać szkole połowę należnych subwencji oraz pozbawiła dzieci dowozu do szkoły. Zaległość ze strony urzędu miasta sięgnęła 400 tysięcy złotych. Urzędnicy proponują, przeniesienie dzieci do szkół podstawowych w Miastu.
- Nie wiem, czy pani burmistrz liczy, że się załamię finansowo… Mój mąż musiał wziąć kredyt. W styczniu, kiedy wróciła mi zdolność, sama też wzięłam kredyt. Wszystko, co zarabiamy, prowadząc dodatkowo firmę transportową, przekazujemy szkole. Moja rodzina utrzymuje szkołę, subwencje nie dochodzą – mówi Krystyna Hingst, dyrektor Szkoły Podstawowej w Kamnicy.
Rodzice uczniów bardzo pozytywnie oceniają dotychczasową pracę Hingst.
- Nasza pani dyrektor walczy o dzieci tak jak my. Jest ciepła i oddana dzieciom. Tworzy dla nich dobre otoczenie, dzieciaki mają w szkole integrację sensoryczną w specjalnej sali, ponadto pana logopedę. Dyrektor tworzy naszym dzieciom super warunki – chwali Magdalena Kiedrowska.
„Szkoła musi otrzymać dotację”
Czy pani burmistrz może nie zgodzić się na istnienie sześciu klas?
- Sprawa tak naprawdę nie toczy się o zakazanie działalności, a ograniczenie dofinansowania. Dotacje są należne i obowiązkowe z mocy ustawy i taką dotację szkoła musi otrzymać. Nie ma procedury wstrzymania dotacji – mówi Robert Kamionowski, radca prawny.
Funkcjonowanie szkoły w Kamnicy, od dawna budziło obawy pani burmistrz. W lipcu ubiegłego roku, urzędniczka skierowała do miasteckiej prokuratury, sprawę nadużyć finansowych ze strony dyrekcji.
- Zawiadomienie dotyczyło wyłudzenia dotacji oświatowej przyznawanej dla szkoły w Kamnicy przez Urząd Miejski w Miastku. Analiza tych materiałów doprowadziła do wniosku, że dyrekcja szkoły nie dopuściła się żadnego przestępstwa w toku uzyskiwania dotacji. Żadnych nieprawidłowości w tym zakresie nie stwierdzono – podkreśla Oskar Krzyżanowski z Prokuratury Rejonowej w Miastku.
12 lutego pod urzędem miasta protestowali rodzice uczniów z Kamnicy oraz dwóch innych wiejskich szkół, których działalność, także ma zostać ograniczona. Rodzice uczniów szukali kontaktu oraz wsparcia ze strony urzędników.
- Na pewno ta sytuacja nie jest potrzebna – stwierdza Longina Jankowska, wiceburmistrz Miastka i dodaje: Na wniosek złożony w czerwcu przez organ prowadzący na działanie szkoły w strukturze I-VI pani burmistrz wydała negatywną decyzję. Do wniosku musiały zostać dołączone stosowne dokumenty. Wykaz nauczycieli, akt założycielski, statut szkoły.
Ale urząd ma to w swoim archiwum, wskazywała reporterka
- Oczywiście mamy w archiwum, ale dokumenty nie zostały dołączone – stwierdza Jankowska.
Zdesperowani rodzice nie poddają się, chcą do skutku walczyć o ocalenie placówki.