U pana Zbigniewa zdiagnozowano POChP, chorobę potocznie nazywaną rozedmą płuc.
- To bardzo ciężka choroba, która prowadzi do zgonu. Jeżeli wychwyci się ją we wczesnym stadium, odpowiednio się poprowadzi, to daje się ją utrzymywać w ryzach. Ale niestety w wielu przypadkach, pomimo zastosowania najlepszego leczenia choroba się rozwija i doprowadza do stadium, które nazywamy krańcową niewydolnością oddechową – mówi dr n. med. Jacek Wojarski, kardiochirurg, transplantolog w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku.
- Mówili mi, że co rok będzie gorzej. Aż doszło do tego, że brakowało mi powietrza, nie mogłem oddychać, na sam koniec musiałem się leczyć tlenowo. Aż w końcu nie pomagał mi nawet tlen – wspomina Zbigniew Burjanyk.
Przeszczep
Jedyny ratunek dla osób, które są w takim stanie, to przeszczep płuc. Ten kosztuje około 200 tys. zł.
Lekarze zakwalifikowali pana Zbyszka do przeszczepu płuc w połowie ubiegłego roku. Mężczyzna trafił pod opiekę psycholog, która wspiera pacjentów przed tak poważną operacją.
- Moją uwagę zwrócił stan fizyczny pana Zbyszka. Było nam ciężko przejść do windy, miał ogromną duszność. Łamało mi się serce widząc pacjenta w takim stanie. Wiedziałam, że jeśli szybko się nie znajdzie dawca to życie może się skończyć – przyznaje Aleksandra Stańska, psycholog w UCK w Gdańsku.
Jedną z najważniejszych rzeczy w przypadku przeszczepu płuc jest zapewnienie odpowiednich warunków bytowych pacjenta po opuszczeniu szpitala.
- W moim mieszkaniu najbardziej uciążliwe są nieszczelne piece i to, co jest pod podłogą, która ma 50 lat, czyli grzyb – mówi Zbigniew Burjanyk.
Jakie mogą być skutki przebywania w takim środowisku?
- Zakażenia. Jeżeli w tym powietrzu będą zarodniki grzybów, wirusy i bakterie, to płuca będą bardzo szybko podlegały zakażeniom, które prowadzą do złych wyników odległych. To znaczy, że operacja się udała, pacjent uzyskał bardzo dobrą funkcje płuc, przebył okres szpitalny, okres rehabilitacji, potem wrócił do domu i po dwóch tygodniach ma ciężkie zakażenie z powodu, którego może umrzeć – wskazuje dr n. med. Jacek Wojarski.
Pan Zbyszek starał się doprowadzić swoje mieszkanie do porządku.
- Wyremontował swój pokój. Jednak finanse, które posiadał nie pozwoliły doprowadzić mieszkania do takiego stanu, jakiego byśmy oczekiwali w tej sytuacji - mówi Aleksandra Stańska.
Lekarze uznali, że nieszczelne piece i zagrzybiona podłoga poważnie zagrażają pacjentowi. Dlatego poprosili Ośrodek Pomocy Społecznej w Pasłęku o poprawienie warunków mieszkaniowych u mężczyzny. Dla pana Zbigniewa rozpoczął się tymczasem najtrudniejszy okres – oczekiwanie na dawcę i sam przeszczep.
- Byłem już w takim stanie, że jest mi wszystko jedno, czy przeżyję, czy umrę w męczarniach. Łapałem powietrze jak ryba – wspomina pan Zbigniew.
W końcu mężczyzna dostał telefon z gdańskiego UCK.
- Była godz. 1 w nocy. To był dar od Boga. Od razu zgodziłem się na przeszczep, natychmiast wysłali karetkę z Gdańska. Zabrali mnie i tego samego dnia zrobili operację. To było 22 października. Po wybudzeniu zacząłem normalnie oddychać. To było szczęście nie do opowiedzenia – mówi mężczyzna.
Powrót do domu
Po przeszczepie pan Zbigniew wrócił do rodzinnego domu, gdzie czekała na niego schorowana matka i brat. Mieszkanie wciąż zagrażało jego zdrowiu. Mimo próśb lekarzy z gdańskiej kliniki - instytucje pomocowe nie zrobiły niczego, co poprawiłoby warunki mieszkaniowe pacjenta po przeszczepie.
- Nie chodzi o luksusy. Chodzi o to, żeby w mieszkaniu nie było pleśni, kurzu, żeby było ciepło i sucho – mówi dr n. med. Jacek Wojarski.
Jak sprawę tłumaczą urzędnicy?
- Pan Zbigniew trafił w październiku do szpitala i jeszcze w październiku była udzielona mu pomoc na energię. Przygotowaliśmy ocenę stanu technicznego mieszkania. Gruntownego remontu nie możemy zrobić jako ośrodek pomocy społecznej, zwłaszcza, że jest to mieszkanie własnościowe – mówi Agnieszka Pcełujko, kierownik Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Pasłęku.
A kiedy ośrodek może pomóc panu Zbigniewowi?
- Kiedy rodzina będzie gotowa na przeprowadzenie tego remontu, czyli zgromadzi na niego środki. Jako ośrodek nie mam możliwości dokonywania zbiórki pieniędzy, nie jest to zgodne z przepisami – mówi Agnieszka Pcełujko.
Kto może pomóc panu Zbigniewowi?
- Powinien przyjechać do nas pracownik socjalny i wystąpić z wnioskiem o pomoc. Pomożemy, tylko musimy taką wiedzę mieć. Do dzisiaj nie mamy wniosku - zaznacza Tomasz Domżalski, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Elblągu i dodaje: - Mając wniosek możemy zadatkować te środki, bo wiemy, że je będziemy mieli, kwestia tylko jakiej wysokości.
Po rozmowie z reporterem UWAGI! dyrektor PCPR-u uznał, że nie będzie czekał na działania ośrodka pomocy społecznej. Wraz ze swoją pracownicą pojechał do pana Zbigniewa, by pomóc mu przygotować dokumenty potrzebne do przeprowadzenia remontu mieszkania.
Kilka dni temu dyrektor PCPR w Elblągu wysłał do pana Zbyszka ekipę, która wykonała pomiary i zaoferowała 20 tysięcy złotych na wymianę pieca oraz podłogi. Prace remontowe mają się rozpocząć w przeciągu kilku tygodni.