Trzeci samochód

Wypadek samochodowy, który wydarzył się w Skarżysku - Kamiennej, teoretycznie nie powinien sprawić policji żadnych problemów. Trudności zaczęły się pojawiać w momencie, gdy okazało się, że uczestnikiem wypadku był sierżant miejscowej policji.

Pod koniec kwietnia na ulicy w Skarżysku – Kamiennej doszło do wypadku. W skodę uderzył mercedes. Pasażerowie skody odnieśli obrażenia, szczególnie groźne kierowca, który do tej pory cierpi na nawroty paraliżu części twarzy, niedowład kończyn. - Skręcałem w lewo i kiedy byłem już na parkingu, uderzył w nas mercedes, który potem wylądował na słupie – mówi Rafał Polański, kierowca skody. Kierowca mercedesa, choć także ranny, uciekł z miejsca wypadku. W szpitalu znalazł się dopiero dwa dni później. Okazał się nim sierżant Marek W. z Komendy Powiatowej Policji. - Twierdzi, że doznał szoku, amnezji i dopiero na drugi dzień obudził się w terenie przyleśnym – mówi Krzysztof Skorek z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach. – Dopiero wtedy wróciła mu świadomość. Świadkowie widzieli, że w chwili kolizji na ulicy znajdował się jeszcze trzeci pojazd – zielone BMW. Kierowca mercedesa, jadący z prędkością dwukrotnie przekraczającą dozwoloną, wyprzedzając BMW nie zauważył skody. Tymczasem w aktach sprawy nie ma mowy o trzecim samochodzie. Policja twierdzi, że współwinnym wypadku jest kierowca skody, który nie sygnalizował skrętu w lewo. - Zeznawałem, że był trzeci samochód, ale pomijali niektóre rzeczy – mówi świadek wypadku. – Z akt sprawy to zniknęło. Sam kierowca BMW nie zamierza zeznawać w sprawie. Nie chce mieć kłopotów. - Nie chciałbym dostać wezwania do prokuratury – mówi. – Nie chcę mieć z nimi do czynienia. Nie chodzi o to, czy to był W. czy inny. Nic nie wiem. Wyjechałem, dojechałem, widziałem, co było. I tyle. Marek W. nie potrafi dziś wytłumaczyć, dlaczego doszło do wypadku. Nie pamięta, by na drodze był jeszcze trzeci samochód. Mówi, że był trzeźwy. – Jechałem i wjechałem w samochód. – mówi Marek W. - Nie uciekłem, to się nazywa oddalenie się z miejsca wypadku. Mimo, że niewiele z wydarzenia zapamiętał, Marek W. przedstawił jego przebieg firmie ubezpieczeniowej. Wynika z niego, że odpowiedzialność za wypadek ponosi kierowca skody. Śledztwo trwa już ponad dwa miesiące. W tym czasie policja przesłuchała zaledwie kilku świadków. Po interwencji UWAGI! sprawa nabrała tempa. Prokuratura postawiła sierżantowi zarzut spowodowania wypadku, ucieczki i nieudzielenia pomocy poszkodowanym. Policjantowi grozi za to cztery i pół roku więzienia. Przeczytaj także:Czy policjant odpowie za wypadek?Komendant policji potrącił chłopakaPolicja na czerwonym świetlePolicja nie do ruszenia ---strona---

podziel się:

Pozostałe wiadomości