9-latek pogryziony przez psa. "Widać było kości"

TVN UWAGA! 5090728
TVN UWAGA! 322738
9-letni Gracjan został dotkliwie pogryziony przez obcego psa na własnym podwórku. Mimo że są świadkowie wypadku, znany jest właściciel zwierzęcia - sprawa została umorzona.

Był mroźny styczniowy dzień. 9-letni Gracjan wyszedł z domu pobawić się przed domem.

- To ogrodzone podwórko. Dziecko było na swoim terenie i czuło się bezpiecznie. Wyszło sobie tak, jak, na co dzień wychodzi się na podwórko – mówi Justyna Ciach, matka chłopca.

Nikt nie spodziewał się, że może dojść do tragedii.

- Nie pamiętam, z której strony pies na mnie skoczył. Wiem, że skoczył mi na rękę i mnie pociągnął – opowiada Gracjan.

Zwierzę przeciągnęło 9-latka około 50 metrów.

- Przybiegł teść, wymachiwał rękami, bo nie mówi. Coś okropnego się stało, był przerażony – relacjonuje Justyna Ciach.

Dziadkowi 9-latka udało się przegonić psa.

- Czekałem na moment, kiedy on mnie puści, żebym mógł zwinąć się w kulkę. Dziadek go wystraszył, wtedy on mnie puścił i uciekł – opowiada Gracjan.

- Pobiegłam na podwórko szukać syna, jak go zobaczyłam to zamarłam. Był poobdzierany, miał ściągnięte do kostek spodnie – mówi matka 9-latka.

Stan chłopca był dramatyczny.

- Lewa ręka była tak pogryziona, że było widać kości. Myślałam, że syn mi umrze na rękach – przyznaje pani Justyna.

- Pytał, czy może iść spać, prosiłam go tylko, żeby nie usypiał – dodaje matka.

Pies

Ojciec 9-latka poprosił jednego z policjantów, by pomógł odszukać zwierzę, które zrobiło jego dziecku krzywdę.

- Pies kręcił się przy rzece, cały czas biegał. Pobiegliśmy za nim z policjantem, ale uciekł. Owinęliśmy syna w kołdrę i zaniosłem go do pogotowia. Wiem, że w tym czasie przyszli mieszkańcy z pomocą. Pies został otoczony, schwytany i wpędzony do suszarni, która znajduje się na naszej posesji. To był duży owczarek niemiecki o długiej sierści. Mordę i łapy miał zakrwawione – wskazuje Karol Ciach, ojciec Gracjana.

Rozpoczęła się walka o zdrowie i życie dziecka. Chłopca helikopterem przetransportowano do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.

- Lekarz, jak zobaczył obrażenia uznał, że ręka kwalifikuje się do amputacji. Powiedział, że zaryzykujemy, przygotował dokumentację, śmigłowiec. I Gracjan został wysłany do Trzebnicy – mówi pan Karol.

Żeby uratować rękę Gracjana, w specjalistycznej klinice transplantologicznej w Trzebnicy wszyto mu kończynę w brzuch.

- Jeżeli chodzi o stan lewej kończyny, sam nie miałem pewności, czy ona przeżyje. Użyliśmy ponad 8 litrów soli fizjologicznej do pełnego czyszczenia tej kończyny – mówi dr Ahmed Elfsaftawy, chirurg.

- Lewe przedramię w momencie przyjęcia było tak naprawdę oszkieletowane od strony grzbietowej. Odsłonięta byłą kość promieniowa i łokciowa, zupełny brak tkanek miękkich – przyznaje dr Tomasz Szajerka, chirurg.

Po trzech tygodniach ręka została odcięta od brzucha. A ubytki skóry zastąpiły przeszczepy z uda.

„Teraz się wypiera, że to nie jego pies”

Pies, którego złapano na miejscu tragedii błąkał się po miejscowości już wcześniej.

- Widziałam jak biegał dzień przed tym wydarzeniem. Pytałam się znajomych, oni mówili, że taki pan miał tego psa i mu uciekł. Znajomych pytał, czy nie widzieli tego psa. Teraz się wypiera, że to nie jego pies – mówi jedna z mieszkanek.

- Wszyscy dobrze wiedzą, że to jego pies pogryzł to dziecko – mówi dodaje inna kobieta.

Pies należał do mieszkańca wsi oddalonej o kilkanaście kilometrów.

Mężczyzna nie chciał rozmawiać.

- Pies uciekł? Zabrały go i schowały do stodoły. Nie uciekł. Wcale go nie pogryzł – twierdzi kobieta, która znajdowała się na posesji mężczyzny.

Sąd i prokuratura

Sprawa pogryzienia chłopca po roku trafiła Prokuratury Rejonowej w Opocznie, a następnie do sądu. Ku zaskoczeniu rodziców i świadków sąd uniewinnił właściciela psa.

- Koszmar, na samym wstępie było wszystko zaniedbane. Mogli zabezpieczyć ubrania, ślinę psa, wymaz. W szpitalu została bluza i podkoszulek dziecka. Nie było wniosku, żeby szpital to wydał. Po pół roku szpital może to zutylizować, a sprawa była po roku – denerwuje się pani Justyna.

- Sąd powiedział, że to nasz pies, pogryzł syna. To jest jednym, wielkim kłamstwem. Czy pies wielkości jamnika mógł zrobić takie obrażenia? – pyta pan Karol.

- Popełnionych jest szereg błędów, ale najlepiej winę zrzucić na nas, a sprawców nie winić – dodaje mężczyzna.

Sąd po roku zabezpieczył jedynie spodnie, w których chłopiec bawił się na podwórku.

- Główną podstawą takiego rozstrzygnięcia była opinia instytutu zootechniki, z której treści wynika, że materiał zabezpieczony na ubraniu należy do osobnika płci żeńskiej, natomiast zabezpieczony pies jest samcem – mówi Mirosława Makowska z Sądu Rejonowego w Opocznie.

- Sąd dokonał oceny materiału dowodowego, wydał takie rozstrzygnięcie, czy ono jest prawidłowe, oceny dokona Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim, rozpoznając apelację – dodaje Makowska.

Dlaczego pod uwagę nie wzięto zeznań dziadka i pokrzywdzonego chłopca? Nie wzięto kurtki do analizy?

- Za postępowanie przygotowawcze odpowiada prokurator i policja – wskazuje Makowska.

Co na to prokuratura?

- Sąd pominął istotne zeznania świadka, który jednoznacznie stwierdził, że pies, który został zabezpieczony jest psem, który pogryzł małoletniego – zaznacza Rafał Matusiak, zastępca prokuratora rejonowego w Opocznie.

W sprawie powołana była biegła z zakresu behawiorystyki.

- Jednoznacznie wskazała, że pies stanowi zagrożenie. W mojej ocenie i ocenie referenta sprawy, na tym etapie postępowania, były wystarczające dowody, by skierować akt oskarżenia do sądu. Mam nadzieję, że sąd okręgowy uchyli zaskarżony wyrok i przekaże sprawę do rozpoznania sądowi pierwszej instancji – mówi prokurator Matusiak.

„Zapolował na dziecko”

Pies od czasu wypadku przebywa w schronisku dla zwierząt. Jakie są wnioski behawiorystki?

- W schronisku widziałam jak sfrustrowany pies, który nie mógł dostać zabawki złapał za rękaw opiekuna. Pan ważący około 80-90 kilogramów nie mógł sobie z nim poradzić. Więc takie uszkodzenia mógł zrobić taki pies. Był poza domem jakiś czas, mógł być głodny, mogło się coś wydarzyć, był sfrustrowany. I po prostu zapolował na to dziecko – uważa Monika Kansy-Dziurdzia, behawiorystka, biegła sądowa.

„Mama wywalczy dla ciebie sprawiedliwość”

Po długim pobycie w szpitalu Gracjan wrócił do domu. Czeka go jeszcze kilka operacji i intensywna rehabilitacja. Dlatego rodzice walczą o sprawiedliwość i odszkodowanie. Gracjan z powodu ubytku nerwów i ścięgien nie odzyska pełni sprawności.

- Ma ubytek w kości i ta ręka mu się krzywi. Nie może jej tak jak my wyprostować. To już nie będzie taka ręka jak przed wypadkiem. W środku nie ma ścięgien i mięśni, bo to wszystko było zżarte przez tego psa. Syn budzi się w nocy, gada, wstaje, wymachuje rękami. To wszystko wraca do niego, uszkodziło mu to psychikę. To jest ogromny koszmar dla niego – mówi pani Justyna

- Przez dwa lata nie było miesiąca, żebyśmy nie byli w szpitalu na jakiejś wizycie kontrolnej, albo on nie miał jakiejś operacji. Jeździmy też na rehabilitację. Potrzebne są pieniądze. Jakby był skazany, to przyspieszyłoby to jakiekolwiek odszkodowanie. Teraz, od kogo mamy się go domagać? – mówi pan Karol.

- Przeszliśmy ogromną traumę. Myśleliśmy, że jeżeli sąd wyda wyrok skazujący dla tego pana, to będziemy spokojniejsi. Że zabierzemy dziecko na wycieczkę, żeby zeszły z niego emocje. A nadal trzeba walczyć. To jest dla nas trauma i ból, że nie ma sprawiedliwości. Dziecku cały czas tłumaczę, że mama wywalczy dla ciebie sprawiedliwość – mówi matka Gracjana.

podziel się:

Pozostałe wiadomości