W grudniu do szpitala w Wodzisławiu Śląskim w stanie krytycznym trafiła sześćdziesięcioletnia kobieta. Janina Z. była ciężko pobita, zagłodzona i krańcowo wyczerpana. Lekarz uznał, że jest w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. Miała zapalenie płuc, połamane żebra, na całym ciele ślady dotkliwego pobicia. (zobacz zdjęcia) Brutalnie pobitą kobietę znalazła w jej domu pielęgniarka środowiskowa. O tym, że w domu pani Janiny dzieje się coś niedobrego, sygnały do MOPS-u w Wodzisławiu Śląskim docierały od roku. O hałasach, głośnych wyzwiskach, które rzucali synowie kobiety, opowiadali sąsiedzi. Jednak sama pani Janina podczas wizyt pielęgniarki zapewniała, że wszystko jest w porządku. Bała się, nie wierzyła, że ktoś jest w stanie jej pomóc. Przez przynajmniej rok za zamkniętymi drzwiami dwóch bezrobotnych synów pani Janiny żyło z jej renty, piło i znęcało się nad matką. Policja także dostawała zgłoszenia, ale nie interweniowała. - Nie wyglądało na to, żeby synowie w jakiś ordynarny sposób znęcali się nad matką – mówi podinspektor Ernestyn Bagier z Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim, choć zaraz dodaje: – Traktowali swoją matkę jak przedmiot. Przeszkadzała im w jednym miejscu, to przestawiali ją w inne. Jarosławowi i Jerzemu Z. grozi pięć lat więzienia za znęcanie się nad matką ze szczególnym okrucieństwem. - W chwili zatrzymania byli nietrzeźwi, nie przejawiali żadnych emocji, żadnej skruchy – mówi podkomisarz Michał Androsz z KP Policji w Wodzisławiu Śląskim. – W całej swojej karierze nie spotkałem się z podobnym przypadkiem. Pani Janina z powodu pobicia być może już nigdy nie będzie mogła chodzić. Wymaga całodobowej opieki. Po wyjściu ze szpitala trafiła do domu opieki społecznej. - Bili mnie, bo nie pozwalałam im pić, a ja jestem za słaba, żeby się bronić – mówi pani Janina. – Swoich dzieci człowiek nie powinien się bać. Byłam u spowiedzi i wybaczyłam im wszystko. Przeczytaj także:Na niełasce opiekunki Koszmar za ścianą Pacjentka zamarzła przed szpitalem ---strona---