43-letni Robert Sobczak, nauczyciel WF-u w jednej z kaliskich podstawówek, na początku lutego sprawił swojej rodzinie niespodziankę. Powiedział żonie i dwóm córkom, że odłożone z nauczycielskiej pensji pieniądze przeznaczył na wycieczkę do Egiptu. Wylecieli z Polski już następnego dnia. Jednak wymarzone zimowe wakacje pana Roberta trwały tylko trzy dni. Czwarty był początkiem koszmaru. - Po kolacji zaczął wymiotować. Myślał, że leżał za długo na słońcu i stwierdził, że się położy. Następnego dnia, gdy chciał wstać rano do toalety to się wywrócił. Nie miał już czucia w prawej nodze i ręce. W szpitalu stwierdzili, że to jest wylew – opowiada córka pana Roberta, Nikola Sobczak. Robert Sobczak stracił przytomność. Lekarze podłączyli urządzenia ratujące życie i operacyjnie wycięli fragment czaszki zmniejszając ciśnienie. Kamila Sobczak usłyszała, że suma ubezpieczenia została wykorzystana, a teraz musi za wszystko płacić z własnej kieszeni. Jeden dzień pobytu w szpitalu kosztuje około 1500 euro. Żona pana Roberta postanowiła wysłać córki samolotem do Polski, sama zaś została z mężem w Egipcie. - Teraz siedzimy i pożyczamy pieniądze. Od rodziny, znajomych, przyjaciół. Ale już nie mamy skąd. Mamy już wykorzystany nawet limit pożyczek – mówi Arleta Sobczak, mama pana Roberta. Od powrotu do kraju 15-letnia Nikola kieruje w Polsce akcją pomocy tacie. Robert Sobczak może wrócić z Egiptu wyłącznie powietrzną karetką, a koszt jej przelotu to około 30 tysięcy euro. Nikola robi wszystko, by nagłośnić sprawę ratowania taty i w ten sposób zdobyć pieniądze. - Za wszystko trzeba zapłacić od razu. Samolot nie wyleci dopóki nie dostaną pieniędzy. Julce starałam się pomóc tak, by chodziła do szkoły i uczyła się. A ja wzięłam wszystko na siebie. Jeździliśmy po różnych firmach, szukając pomocy wszędzie gdzie się da – opowiada Nikola. Choć w większości w formie pożyczek, Nikoli i reszcie rodziny udało się uzbierać pieniądze na przelot Roberta Sobczaka. Na poznańskie lotnisko pojechały ambulanse prywatnej firmy, która zaoferowała darmową pomoc. - Wiedziałam, że ja nie wrócę i będę musiała zostać z mężem, a dziewczynki będą musiały wylecieć same. Pomogli nam we wszystkim ludzie. A państwo polskie na nas się po prostu wypięło i nic nam nie pomogło – mówi żona pana Roberta, Kamila Sobczak. Ministerstwo Spraw Zagranicznych odmówiło wypowiedzi przed kamerą w tej sprawie. Poinformowano nas jedynie, że wyjeżdżając za granicę należy się ubezpieczyć, i że konsul polski w Egipcie również negocjował w sprawie obniżenia kosztów leczenia Roberta Sobczaka. Pani Kamila z córkami czekają na efekty walki lekarzy o życie i zdrowie pana Roberta. Nawet jeśli ich mąż i ojciec w końcu dojdzie do zdrowia, rodzinie zostanie do spłacenia olbrzymi dług. Tak być jednak nie musi - założona przez Nikolę strona internetowa „Pomoc dla Roberta Sobczaka” z numerem konta działa nadal.