Śmierć Odry to także tragedia ludzi. „Nagle zrobiło się pusto, jesteśmy bezsilni”

TVN UWAGA! 5348021
TVN UWAGA! 351840
Tragedia na Odrze to nie tylko tony martwych ryb. To także tragedie ludzi, którzy kochali Odrę i dzięki niej żyli. - Wszystko jest pozamykane. Ludzie się boją przyjeżdżać. Ja też bym się bała, gdybym słyszała, że woda jest zatruta i nie wiadomo, co się dzieje - mówi właścicielka wypożyczalni kajaków z Siadła Dolnego.

„Walczymy”

Udaliśmy się do Siadła Dolnego, gdzie ludzie sami się organizują i próbują ratować ryby z Odry.

- Walczymy. Chłopaki zbierają te żywe ryby, bo tlenu w wodzie jest zero. Gdy wrzucamy je do tego zbiornika, to od razu odżywają - mówi mężczyzna, którego spotykamy przy rzece. I dodaje: - Niedługo ma przyjechać straż pożarna z Kołbaskowa, którą pomogła zorganizować pani wójt. Dzwonimy też po ludziach i szukamy pomp. Może się uda i nam je przywiozą.

- Mój mąż, razem z sąsiadem, specjalnie pływają motorówkami i wzburzają wodę, żeby ją dotlenić. Na własny koszt założyliśmy pompę i próbujemy teraz zorganizować takich pomp więcej - tłumaczy mieszkanka Siadła Dolnego.

- Jakiekolwiek natlenienie tej Odry da szansę, że te ryby przeżyją - dodaje.

„Wszystko jest pozamykane”

Mieszkańcy walczą o życie Odry, bo rzeka jest dla nich niezwykle ważna. Wielu z nich z niej żyje.

- Walczymy, bo znajdujemy się teraz w Parku Krajobrazowym Dolina Dolnej Odry. Przyjeżdżają tutaj ludzie z całego województwa, są wypożyczalnie kajaków, kawiarnie, małe restauracyjki przydomowe. A teraz ludzie przestali przyjeżdżać - tłumaczy mieszkanka Siadła Dolnego.

Kobieta dodaje, że tragedia na Odrze dotknęła również ją, ponieważ niedawno razem z mężem otworzyli tu wypożyczalnię kajaków.

- Zaczęliśmy w maju i niestety już sezon zakończyliśmy - mówi właścicielka wypożyczalni. I dodaje: - Tak samo sąsiedzi z wypożyczalnią motorówek. Tam też niestety nic nie działa. Wszystko jest pozamykane. Siadło Dolne jest martwe. Ludzie się boją, ja też bym się bała, gdybym słyszała, że woda jest zatruta i nie wiadomo, co się dzieje.

„Nagle zrobiło się pusto”

Pani Agnieszka jest właścicielką gospodarstwa agroturystycznego w Widuchowej. Kilkanaście lat temu zaczęła zapraszać do siebie gości, którzy tak jak ona, pokochali to miejsce.

- W sezonie przyjmuję około tysiąca osób z wielu krajów. W tym roku mieliśmy gości aż z Singapuru czy Australii. Mieliśmy bardzo duży ruch - mówi Agnieszka Madej, właścicielka pokoi gościnnych „Aga” w Widuchowej.

- Nagle się zrobiło pusto. Pusto się zrobiło też w naszych sercach i zalała nas fala bezsilności, że nie mamy wpływu na to, co się dzieje - dodaje kobieta.

Pani Agnieszka mówi, że kocha Odrę i spędzała na niej po kilka godzin dziennie.

- Przez ostatnie kilka miesięcy codziennie witałam dzień pływając na desce po Odrze i żegnałam go o zachodzie słońca. A dziś nie wolno pływać na Odrze i nie wiemy, jak długo to potrwa - opowiada.

„Kulminacja dopiero nastąpi”

Biznesy z dnia na dzień przestały działać. Ta część Odry to jednak także mekka wędkarzy, których, z oczywistych przyczyn, już nie ma.

- Jest wypożyczalnia łodzi wędkarskich, którą w poniedziałek oficjalnie zamknąłem, bo to już nie ma sensu. Tylko 10 proc. moich klientów to byli turyści, reszta to byli zapaleni wędkarze - mówi Piotr Bugaj, właściciel wypożyczalni łodzi „Na Jazie” w Widuchowej.

- Patrząc na tę rzekę i populację ryb, która wyginęła, to szanse na to, żeby Odra się szybko odrodziła, są marne - ocenia Bugaj.

Z Odry codziennie są wyławiane martwe ryby i to w coraz większych ilościach. Fakt ten pokazuje, jak bogata i urodzajna była ta druga co do wielkości polska rzeka.

- Dziś mamy ponad 7 ton wyłowionych ryb. To jest rekord dzienny, takiego wyniku jeszcze nie było - mówi Mariusz Kirianka ze straży rybackiej, Okręg PZW w Szczecinie. I dodaje: - Mamy wyniki badań wody, robiliśmy je dosłownie 2 godziny temu i niestety to chyba nie jest koniec. Kulminacja dopiero nastąpi.

- Wyniki badań pokazują, że w wodzie nie ma w ogóle tlenu. Wynika to z dużej ilości materii organicznej, która spływa do nas z góry rzeki. Chodzi po prostu o martwe ryby, które zdążyły się już częściowo rozłożyć. Dopóki ta woda nie przepłynie do Bałtyku, to cały czas będziemy wyławiać te ryby - ocenia Kirianka.

„Zadłużenie rośnie”

Na to, co płynie w dół rzeki, z niepokojem patrzy pan Paweł, rybak z jeziora Dąbie, który w swojej rodzinie jest już trzecim pokoleniem zajmującym się połowem ryb.

- Od kiedy pojawił się alert zakazujący spożywania ryb, nagle wszystko zawaliło się jak domek z kart. Nasz sezon jest krótki - zaczyna się w kwietniu i kończy w październiku. Straciliśmy już pół sierpnia. Jeżeli ten okres przedłuży się na wrzesień, to zostaniemy bez pieniędzy na zimę. Zadłużenie rośnie - mówi Paweł Piotrowski, prezes Stowarzyszenia Rybaków i Przedsiębiorców z Dąbia.

Piotrowski szacuje, że przez postój w pracy miesięcznie traci około 50 tys. złotych.

„Marzę, żeby ludzie nie zapomnieli o Odrze”

Pan Paweł otworzył niedawno smażalnię, miał spory ruch. Pomimo że nie podaje ryb złowionych w Odrze, teraz, nawet w porze obiadowej, nie ma ani jednego klienta.

- Przez tę tragedię, która wydarzyła się na Odrze, ludzie prawie całkowicie stracili zainteresowanie rybą. Takie miejsce jak nasze, gdzie można przyjść i zjeść świeżo złowioną rybę, całkowicie straciło swoją atrakcyjność - ocenia Paweł Piotrowski.

- Obawiam się, że nawet jak zakazy zostaną zniesione, to sytuacja nie wróci szybko do normy. Ludzie nie zapomną widoku tych martwych ryb pokazywanych w mediach - dodaje.

- Każdy z nas przeżył żałobę, widząc te setki, tysiące martwych ryb. Każdy z nas płakał. (…) Moim największym marzeniem jest, żeby ludzie nie zapomnieli o Odrze i nie zapomnieli o tym, że ona się kiedyś odrodzi. A my wszyscy mamy nadzieję, że to przetrwamy - mówi Agnieszka Madej, właścicielka pokoi gościnnych „Aga” w Widuchowej.

Na terenie trzech województw: dolnośląskiego, lubuskiego i zachodniopomorskiego wciąż obowiązuje zakaz kontaktu z wodą z Odry i spożywania ryb z Odry.

podziel się:

Pozostałe wiadomości