Tony śniętych ryb w jeziorze

TVN UWAGA! 3635545
TVN UWAGA! 137994
Tysiące śniętych ryb zalegało wody i brzegi jeziora słupeckiego niedaleko Konina w Wielkopolsce. Władze nie pofatygowały się nawet, by uprzątnąć psujące się ryby. Przerażający widok straszył mieszkańców okolicznych wsi przez wiele tygodni.

- Aż serce boli. To jest kataklizm. Żeby to się teraz odrodziło, to minimum 10 lat musi upłynąć – mówi Dawid Gierowski, wędkarz. Wszystko wskazuje na to, że dziesiątki ton śniętych ryb na jeziorze słupeckim to efekt remontu wałów i śluzy jeziora pełniącego funkcję zbiornika retencyjnego. By przeprowadzić prace budowlane, taflę jeziora obniżono o około metr. To oznaczało katastrofę dla żyjących w zbiorniku ryb, którym zaczęło brakować powietrza. - Ten zbiornik, nawet jeśli ma średnią głębokość 1,5 metra, został opuszczony ok. metr czyli zostało może 30, 40 cm wody. A ryby żyją w wodzie, a nie w lodzie - mówi inż. Henryk Mokrzycki, ichtiolog. Ryby konały w potwornych męczarniach. - One odczuwają ból, cierpienie – zapewnia Jurek Duszyński, „Zielona Polska”. Dlaczego przy remoncie zbiornika nie pomyślano o rybach ? Decyzję administracyjną umożliwiającą rozpoczęcie prac remontowych, a co za tym idzie obniżenie o metr tafli jeziora, wydał starosta powiatu słupeckiego. - Decyzji nie wydaje się wybiórczo i uznaniowo, tylko wyłącznie po spełnieniu wymogów formalnych. Trudno było to przewidzieć wcześniej mnie, laikowi. Ale nie pomyślał też nikt z tych instytucji, które zajmują się tym zawodowo. Nikt się nie odwołał, nikt nie złożył zastrzeżeń – mówi Mariusz Roga, Starosta Powiatu Słupeckiego. Jedną z instytucji zawodowo zajmujących się ochroną środowiska jest Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska. W ciągu 14 dni od daty wydania zgody na remont zbiornika retencyjnego w Słupcy, miał on prawo złożyć uwagi lub zastrzeżenia do tej inwestycji. Inspektor nie skorzystał jednak z takiej sposobności. Nie chciał również rozmawiać na ten temat. - Nie zajmujemy się tym. To nie jest naszą kompetencją. Jest tam gospodarz – uważa Stanisław Wasilewski, kierownik Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, delegatura w Koninie. Dzierżawcą jeziora słupeckiego jest Polski Związek Wędkarski w Koninie, który powinien posprzątać padnięte ryb. Nie robił jednak tego przez miesiąc. - Nie byłem tam, ale mam zdjęcia. Nie miałem czasu. Pracuję zawodowo i mam inne problemy – stwierdził Zygmunt Nowak, Polski Związek Wędkarski, okręg w Koninie. TVN UWAGA! wyemitował reportaż o katastrofie na jeziorze słupeckim już dwa tygodnie temu. Dociekliwość dziennikarzy powoli zaczął przynosić efekty. Konsekwencje nie usunięcia na czas martwych ryb poniesie dzierżawca jeziora czyli związek wędkarki i gospodarstwo rybne. Niewykluczone jednak, że za doprowadzenie do tej katastrofy odpowiedzą również urzędnicy, których decyzje sprowadziły zagrożenie epidemiologiczne w jeziorze słupeckim. Postępowanie sprawdzające prowadzi właściciel jeziora, którym jest marszałek województwa wielkopolskiego oraz miejscowa prokuratura. Zobacz wcześniej reportaż UWAGI!:Błędy urzędników przyczyną ekologicznej katastrofy

podziel się:

Pozostałe wiadomości