"Zdarza mi się, że chcę się zabić"

TVN UWAGA! 4143434
TVN UWAGA! 204167
Depresja, choć uleczalna, to w wielu przypadkach niestety jest śmiertelna. Jeszcze niedawno była tematem tabu, teraz coraz więcej osób decyduje się jednak o niej opowiedzieć. Do depresji przyznała się Justyna Kowalczyk, Danuta Stenka czy Edyta Bartosiewicz. Pisarza Tomasza Jastruna depresja doprowadziła do próby samobójczej. Życie uratowała mu szybka interwencja rodziny i lekarzy.

- Zdarza mi się, że chcę się zabić. Wtedy, gdy mam poczucie, że nie jestem w stanie wytrzymać bólu duszy, który towarzyszy depresji - opowiada Tomasz Jastrun i dodaje, że to taka sytuacja, w której "nieistnienie wydaje się być luksusem". - Można wyobrazić sobie, że bolą wszystkie zęby. W depresji tak boli dusza. Ktoś, kto nigdy nie miał depresji, właściwie nie wie, o co chodzi. Ten ból jest nie do zniesienia i dlatego mówi się, że depresja jest chorobą śmiertelną. Depresja znosi instynkt samozachowawczy, który jest potęgą w człowieku - tłumaczy.

Jastrun: próba samobójcza a książka

Tomasz Jastrun debiutował jako poeta, potem zajął się także pisaniem reportaży i powieści. W latach 80. ubiegłego wieku tworzył w drugim obiegu i współpracował z paryską "Kulturą". W stanie wojennym był internowany.

Ostatnio chętnie zajmuje się komentowaniem życia politycznego, zarówno w programach telewizyjnych, jak i licznych felietonach prasowych. Próba samobójcza pisarza zbiegła się w czasie z wydaniem jego ostatniej książki "Osobisty przewodnik po depresji".

- Wielką słabością książki jest teraz to, że nie mam opisanej próby samobójczej oraz, że nie ma opisanego szpitala, który był bardzo szczególnym doświadczeniem - mówi Tomasz Jastrun.

"To nie jest proste odebrać sobie życie"

Tomasz Jastrun był dwukrotnie żonaty. Ma trzech synów. To własnie rodzina sprawiła, że przed próbą samobójczą się zawahał. - Ja bardzo kocham swoich synów. Tym bardziej jest więc trudne do zrozumienia, że postanowiłem się wynieść z tego świata. To świadczy o skali cierpienia i o takim chorym myśleniu - mówi Jastrun.

- To nie jest proste odebrać sobie życie, nawet jak ma się depresję - twierdzi. - Decyzja też jest skomplikowana ze względu na rodzinę i bliskich. To mnie kusiło a jednocześnie jest też rodzaj lęku przed nieistnieniem. Jest też dom, poczucie obowiązku wobec dzieci, żeby nie były świadkami, żeby je przed tym ochronić - mówi.

Zaznacza jednak, że jego próba nie była po prostu wołaniem o pomoc. - Ja chciałem przestać istnieć. Nie wziąłem pod uwagę, że pomoc przyjdzie tak szybko - tłumaczy pisarz, który swoją śmierć zapowiedział na Facebooku. - Napisałem wiersz pożegnalny - mówi.

Choroba w rodzinie

Jego rodzice, Mieczysław Jastrun i Mieczysława Buczkówna-Jastrun byli pisarzami. Matka cierpiała na chorobę dwubiegunową, czyli naprzemienność depresji i manii. To po niej odziedziczył skłonność do choroby.

- Opiekowałem się mamą tak, jak mogłem. Było to trudne, zwłaszcza okresy manii, bo wtedy człowiek robi niebywałe rzeczy. To mnie bardzo drenowało i wymęczyło. A teraz sam mam depresję. To nie jest sprawiedliwe - uważa Tomasz Jastrun.

"W depresji nie lubi się lustra"

Pisarz przebywa obecnie w szpitalu psychiatrycznym. Postanowił poddać się serii elektrowstrząsów, mając nadzieję, że przyniosą one poprawę jego stanu.

- W depresji nie lubi się lustra. Lustro wymaga spojrzenia sobie w oczy. A w depresji niechętnie patrzymy sobie w oczy. Tak jakbyśmy nie chcieli spojrzeć prawdzie w oczy - mówi.

podziel się:

Pozostałe wiadomości