"To diabeł, a nie mój tata"

TVN UWAGA! 4101513
TVN UWAGA! 198217
W dniu siódmych urodzin Mai jej ojciec usiłował zamordować dziewczynkę oraz jej matkę. Rzucił się na nie z młotkiem i nożem, uderzał w głowę. To, że obie przeżyły, matka Mai nazywa cudem. Kobieta rozmawia z nami o przeżytej traumie - po to, by inne ofiary przemocy domowej znalazły siłę do walki.

Maja miewa różne dni: z powodu obrzęku mózgu zdarzają się bardzo silne bóle głowy i wymioty. Jednak dzisiaj czuje się dobrze i wygląda na zadowoloną. Pokazuje nam dyplomy, które dostawała w przedszkolu, a potem w szkole. - Ten jest plastyczny - uśmiecha się. - A ten… Ty powiedz mamo, bo ja tego nie umiem powiedzieć... - prosi. - Recytatorski - czyta jej mama, Jowita. Siedmioletnia Maja pisze też swoją pierwszą książkę, którą zatytułowała "Wielkie przygody małej Irenki". To historia małej dziewczynki, która żyje w otoczeniu zwierząt i bardzo kocha swoją mamę.

"Dlaczego nas to spotkało?"

Maja uśmiecha się szeroko. Wydaje się, że - mimo przeżytej traumy - potrafi cieszyć się chwilą. Jej mama nie miewa takich momentów. - Nie ma dnia, żebym nie myślała o tym, co się stało. Spojrzę w lustro i od razu wszystko mi się przypomina... - płacze kobieta.

Ona i jej córka nie wróciły do mieszkania, w którym cudem uniknęły śmierci. Od stycznia mieszkają w nowym miejscu. Niewiele tu zmieniły: Maja przeniosła wszystkie zabawki do swojego pokoju, a Jowita powiesiła na ścianach obrazy Jezusa i papieża. - Codziennie zadaję pytanie: "Dlaczego nas to spotkało?" - płacze mama Mai.

To była rzeź

W październiku ubiegłego roku w czasie sprawy rozwodowej kobieta prosiła sąd, by zakazał mężowi kontaktu z nią i córką. Sąd jednak się na to nie zgodził. W dniu, kiedy zaatakowało, mężczyzna wiedział na pewno, że Jowita wpuści go do mieszkania - obiecał dziecku urodzinowy prezent.

To, co wydarzyło się potem świadek wydarzeń określa tylko jednym słowem: rzeź. - Klamka ociekała krwią. Widok był przerażający: kobieta leżała na podłodze, przy niej dziewczynka. Kiedy kobieta mnie zobaczyła, próbowała chyba dać jakiś znak, że żyje i zgięła nogę. Jej twarz wyglądała jak oskalpowana. Była pocięta, popękana, zalana krwią. Dziewczynka zupełnie się nie ruszała - mówi Daniel Samul.

Ciosy młotkiem i nożem

Pani Jowita i jej córka odzyskały świadomość dopiero po kilku dniach. Kobieta, w samą głowę, otrzymała kilkanaście ciosów, do których zadania Paweł Sz. używał młotka i nożna. Kobiecie założono kilkaset szwów. Jej stan był ciężki, jednak to Maja otarła się o śmierć.

U siedmiolatki doszło do złamania czaszki i wycieku płynu mózgowo-rdzeniowego. Lekarze walczyli o jej życie miesiąc. - Kiedy się przebudziła powiedziała mi: "Widziałam diabła. Co on mi zrobił! Jak mnie uderzył" – opowiada nam siostra Jowity, Edyta Skopnik. Zaraz potem Maja zapytała cioci, czy jej mama przeżyła.

Bił i poniżał

Opowieść Jowity składa się na przerażające stadium przemocy domowej: mąż uzależnił ją od siebie ekonomicznie, bił ją i dziecko, poniżał. Dziewczynka zawsze bała się ojca. Kiedy mama odbierała ją z przedszkola, od razu pytała: "Czy tata jest w domu?". - Zawsze, kiedy miał na drugą zmianę, chciała iść okrężną drogą. I spacerowałyśmy tak długo, aż miałyśmy pewność, że nie będzie go w domu - opowiada.

W końcu kobieta zdecydowała się pójść na policję, gdzie założono niebieską kartę. Wtedy jej mąż zostawił żonę i córkę. Pani Jowita postanowiła przeprowadzić się z Łomży do Piszu. Znalazła pracę, złożyła pozew rozwodowy. Miała nadzieję, że ona i córka zaczną nowe życie. - Ale on powiedział, że nie chce rozwodu. Że jeśli go opuszczę, to ja więcej nie zobaczę córki, a moja rodzina - mnie - płacze Jowita.

O tym, co się wydarzyło w dniu urodzin Mai, nie potrafi mówić. - Krzyczał, że nas pozabija i gdyby nie sąsiadka, to by mu się to udało - nie ma wątpliwości Jowita.

Terapia i leki

Kobieta i jej córka chodzą na terapię i biorą leki przeciwlękowe. Jowita jest na zwolnieniu lekarskim, Maja ma przyznane nauczanie indywidualne. - Czasami przychodzi do szkoły, bierze udział w uroczystościach, wyjściach na teatrzyki. Widać, że tęskni za kolegami i koleżankami a dzieci za nią. Ale ciągle ma silną potrzeba bycia blisko mamy - wyjaśnia wychowawczyni dziewczynki, Marta Markowska.

Kiedy nauczycielka przychodzi do Mai na lekcje, dziecku nie wystarczy sama świadomość, że mama jest w pokoju obok. Najczęściej pani Jowita siedzi przez cały czas tuż przy niej. Dopiero wtedy jej córka czuje się bezpieczna.

Mała Maja, chociaż przeżyła koszmar, ma już liczne plany na przyszłość. - Będę projektantką mody, rolniczką i będę pisała i sprzedawała książki. Różne książki: dla dzieci i dorosłych – uśmiecha się, idąc z mamą za rękę.

"Córka daje mi siłę"

- To córka daje mi teraz siłę. Chciałabym, żebyśmy były szczęśliwe. I zapomniały o tym, co się stało - mówi pani Jowita.

Urszula Nowakowska, która od kilkudziesięciu lat pomaga ofiarom przemocy domowej, ma nadzieję, że Jowicie i jej córce uda się odnaleźć spokój. - Znam kobiety, którym się to udało - mówi. Każdego roku do jej Centrum Praw Kobiet zgłasza się ich nawet tysiąc.

Kara i rozwód

Pawłowi Sz. za to, co zrobił Jowicie i Mai grozi dożywocie. Sprawa karna trwa. Wciąż toczy się również sprawa rozwodowa. Na rozprawie, która miała miejsce już po tym, jak mężczyzna usiłował zamordować żonę i córkę, sędzia nie zdecydował się orzec rozwodu. Paweł Sz. wnioskuje o zwolnienie z obowiązku alimentacyjnego.

podziel się:

Pozostałe wiadomości