Szuka pomocy w sądzie

Reporterzy UWAGI! wracają do historii dwojga staruszków, którzy podarowali krewnym dom w zamian za opiekę. Jednak zamiast ze wsparciem, spotykali się z samymi przykrościami. W sądzie rozpoczął się właśnie proces w związku z zarzutem psychicznego i fizycznego znęcania się nad starszymi osobami.

Dziennikarze UWAGI! zajęli się sprawą w czerwcu. Przypomnijmy, że rodzeństwo – Bolesław i Terasa - mieszkało na piętrze domu, który podarowali krewnemu. Ten zajmuje parter. Staruszkowie skarżyli się, że ich krewny utrudnia wizyty pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej, która przynosiła im obiady i zmieniała opatrunki. Staruszkowie czuli się upokorzeni całą sytuacją. Dlatego sprawa znalazła swój finał w sądzie. - Krewny jest oskarżony o znęcanie się fizyczne i psychiczne w okresie letnim tego roku – wyjaśnia Adam Sójka, pełnomocnik staruszków. Zeznania złożyło prawie trzydzieści osób. Rodzina, pracownice Ośrodka Pomocy Społecznej, pielęgniarki, policjanci a nawet ksiądz proboszcz. Przed sądem nie zdążyła zeznać pani Teresa. Zmarła niespełna miesiąc temu. Cierpiała na raka skóry. - Jeździliśmy do szpitala, ale ona już nie zawsze nas poznawała. Myślała, że jest w domu. Bała się. Pytała jak tu weszłam i kto mnie wpuścił – mówi Katarzyna Dróżdżyńska, pracownica socjalna. Mimo toczącej się sprawy, pracownice socjalne nadal nie mogą swobodnie sprawdzać, co dzieje się z podopiecznym. Właściciel parteru nie pozwala, aby opiekunki dysponowały kluczami do domu. - Nasze opiekunki chodzą do różnych domów. Mają klucze do mieszkań swoich podopiecznych. A tu tych kluczy nie ma. Nie mieliśmy nigdy tak trudnej sytuacji – mówi Anna Krawczyk, Ośrodek Pomocy Społecznej. Pan Bolesław cierpi na zwyrodnienia stawu biodrowego. Pokonanie stromych schodów, to dla niego duży wysiłek. - Trzeba liczyć się z tym, że któregoś dnia ten pan po schodach nie zejdzie – uważa Mirosława Walkowiak, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Stęszewie. - Sąd wykonuje olbrzymią pracę dla zgromadzenia materiału dowodowego. Spędziliśmy w sali rozpraw pół dnia. Każda sprawa karna jest bardziej skomplikowana w rzeczywistości niż w odbiorze medialnym – uważa Adam Sójka. Rodzina oraz świadkowie oskarżonego nie chcieli z nami rozmawiać. Zobacz także:Więźniowie własnego domuBędą walczyć o majątek

podziel się:

Pozostałe wiadomości