Szkoła z wyrokiem

Skandal wokół Wyższej Szkoły Ekologii w Sosnowcu trwa. Jej założyciel siedzi w więzieniu, a szkoła mimo to działa.

Ciągle nie wiadomo jak skończy się skandal z Wyższą Szkołę Ekologii w Sosnowcu. Jej założycielem jest Andrzej B., człowiek z kryminalną przeszłością, który został skazany na dwa i pół roku więzienia za zlecenie pobicia lekarki z Sosnowca. Jego żona jest obserwowana przez prokuraturę, a syn poszukiwany listem gończym. Tylko synową Andrzeja B. - rektorem szkoły - prokurator się nie interesuje. Rodzina B. przez wiele lat prowadziła nieuczciwe interesy. Nie płacili za wydzierżawione od państwa nieruchomości, które z kolei sprzedali poprzez fikcyjne spółki - w ten sposób zdefraudowali ogromne pieniądze. Po długim śledztwie w tej sprawie, w przyszłym tygodniu rozpocznie się proces. Oskarżonym jest Andrzej B. Wyższa Szkoła Ekologii to najnowszy pomysł Andrzeja B. Nie wiadomo tylko czy to pomysł na szkołę czy chytre oszustwo. Władze uczelni kuszą m.in. gratisowym wpisowym. Ukrywają zaś to, co jest zwykle chlubą innych uczelni - nazwiska kadry naukowej. Nie pozwalają również wejść dziennikarzom do środka. Już dwa razy reporterów UWAGI! nie wpuszczono na teren szkoły. Ostatnio w rolę ochroniarza, który siłą usuwał ekipę telewizyjną wcielił się Cezary B., mąż pani rektor i jednocześnie syn założyciela uczelni. Paulina B., rektor WSE, z wykształcenia magister ekonomii, nie chciała nam ujawnić listy wykładających w szkole profesorów. Nikt w szkole nie chciał odpowiedzieć nam na pytanie, dlaczego część kadry naukowej została wprowadzona w błąd. Profesorowie nie wiedzieli o zarzutach i wyroku Andrzeja B. Nie wiedzieli również, że sześć lat temu nielegalnie i wbrew woli rektora otworzył filię prywatnej uczelni z Krakowa. W Wyższej Szkole Ekologii musi pracować co najmniej dziesięciu naukowców. Dotarliśmy do czterech pracowników naukowych, na których podczas rekrutacji studentów powoływała się pani rektor. Troje nie chciało pokazać swoich twarzy i ujawnić personaliów. - Chciałem pomóc szkole, ale jak tylko zorientowałem się, jaka to sprawa, to zadzwoniłem i powiedziałem, że nie będę z nimi współpracował – mówi nam prof. Antoni Budniok z Uniwersytetu Śląskiego. Inni pracownicy naukowi nie chcą pokazywać swoich twarzy. Niechętnie rozmawiają również na temat szkoły. Niektórzy twierdzą, że już w niej nie pracują lub z pracy zamierzają zrezygnować. Ujawnienie skandalu z Wyższą Szkołą Ekologii wywołało poruszenie w środowisku naukowym. Naukowcy uważają, że jest niedopuszczalne, by ludzie o wątpliwej reputacji mogli być założycielami szkół wyższych. - To minimalny odruch przyzwoitości, żeby nie uczestniczyć w takim przedsięwzięciu – powiedziała o współpracy z WSE prof. Janina Jóźwiak, była rektor AGH. - Szkoła wyższa jest instytucją zaufania publicznego i to, kto jest jej założycielem i w jakiej jest kondycji prawnej rzutuje na młodzież, renomę i kadrę.

podziel się:

Pozostałe wiadomości