Monitoring w szkołach ma swoich zwolenników i przeciwników. - Żadna kamera, umieszczona w 39 miejscach w szkole, nie zastąpi nauczyciela, nie zastąpi pracownika oświaty. Mnie monitoring w szkole nie jest potrzebny. Jak dotąd technika nie wymyśliła lepszego cudu niż człowiek – uważa Ewa Ćwikła, dyrektor Gimnazjum nr 40 w Łodzi. - To na prośbę rodziców, 15 lat temu założyliśmy monitoring w szkole – mówi Iwona Rek, dyrektor Zespołu Szkół nr 44 w Warszawie. - Kamera, czyli podglądanie, podsłuchiwanie, szpiegowanie drugiego człowieka jest działaniem niegodziwym – twierdzi Andrzej Sygut, wiceprezydent Kielc odpowiedzialny za oświatę. - Monitoring nikomu nie przeszkadza, ale też nikomu nie pomaga. Jest to wydawanie pieniędzy, które można przeznaczyć na coś innego. Lepsza byłaby osoba, która stałaby i pilnowała. Jeśli ktoś chce coś zrobić, to i tak to zrobi – uważają uczniowie. Szkoły dostaną na monitoring prawie 50 mln zł z budżetu Ministerstwa Edukacji. Najmniejszy system monitorujący składa się z dwóch kamer, największy z kilkudziesięciu. Koszt instalacji waha się od 2 tys. do 40 tys. zł. - Najważniejsza jest poprawa bezpieczeństwa. Dzięki monitoringowi jest większa kontrola nad tym, kto wchodzi do szkoły. Monitoring również umożliwia kontrole zachowań uczniów na korytarzach – mówi Aneta Woźniak, rzecznik prasowy MEN. Mimo to są dyrektorzy, którzy nie życzą sobie w szkołach kamer. Tak jest w przypadku Gimnazjum nr 40 w Łodzi, chociaż uczą się w niej uczniowie posiadający kuratora sądowego. - Uważam, że człowiek jest niezastąpiony. Na korytarzu, jeśli jest normalnie pełniony dyżur nauczyciela, nie będzie bijatyki. Żaden uczeń przy zdrowych zmysłach nie zacznie awantury, jeśli wie, że za chwilę zostanie odprowadzony do dyrektora i zostaną wyciągnięte konsekwencje. Będę tłumaczyć rodzicom, że monitoring to wyrzucone pieniądze. Te pieniądze są potrzebne bardziej na ławki, telewizory, rzutnik multimedialny, dvd do każdej klasy. Te pieniądze są potrzebne na książki do biblioteki szkolnej, nawet na gwoździe i śrubki dla konserwatora – wyjaśnia Ewa Ćwikła. Czy monitoring rzeczywiście może wpłynąć na eliminację negatywnych zachowań wśród uczniów? - W ciągu 15 lat dwa razy pokazaliśmy rodzicom złe zachowanie dzieci. Jeśli chodzi o naszą szkołę, monitoring jest, ale niekoniecznie potrzebny – przyznaje Iwona Rek. - Wychowanie musi być oparte na zaufaniu. Nie chcę żyć w świecie, w którym człowiek będzie zachowywać się przyzwoicie tylko w sytuacji, kiedy jest obserwowany – mówi Andrzej Sygut. Zobacz także:Uczniowski monitoring