Szkoła elit

TVN UWAGA! 136323
Gdzie uczą się dzieci i wnuki najważniejszych osób w Polsce? Dlaczego byli premierzy, ministrowie, prezydenci miast, dziennikarze i prezesi banków posyłają swoje dzieci do szkoły, w której uczą księża z Opus Dei? Czym różni się ta szkoła od innych znanych i uznanych placówek?

- Ucząc w tej szkole mam poczucie pewnej misji uczenia przyszłej elity tego społeczeństwa. Uczniowie, którzy wyjdą z tej szkoły będą elitą – mówi Józef Ginter, nauczyciel techniki. Do tej szkoły posyłają swoje dzieci politycy z pierwszych stron gazet. Wszyscy oni strzegą swoje dzieci i nie chcą występować przed kamerą. Jedyną publiczną osobą, która zgodziła się rozmawiać z reporterami UWAGI!, jest dziennikarz TVN Bogdan Rymanowski. W szkole uczy się jego syn. - Znajomi znajomych powiedzieli mi, że jest taki fajny projekt, pomysł, aby szkoła dawała coś więcej niż wiedzę – mówi Bogdan Rymanowski, dziennikarz TVN. - Wydaje nam się, że niesamowity poziom dydaktyczny, który ta szkoła ma, zaowocuje tym, że wielu z nich ma szansę być ludźmi, którzy będą zmieniali ten kraj – mówi Magdalena i Piotr Wysoccy, rodzice ucznia. W szkole nie ma wywiadówek. Ich rolę pełnią indywidualne spotkania wychowawców z rodzicami. - Myśleliśmy, że wiemy coś o wychowaniu. Ta szkoła pokazała nam, że wiemy mało. Jednocześnie dała nam ogromną wiedzę – przyznaje Piotr Wysocki, ojciec ucznia. Szkoła intensywnie włącza rodziców w proces nauki i wychowania. Jednym z elementów jest wspólny chór ojców i synów. - Rodzice to są ludzie, którzy są zaangażowani w to, co wierzą, mimo że są też ludzie,. Którzy nie są katolikami – mówi Robert Mazelanik, dyrektor szkoły. Msza święta jest każdego dnia. Prowadzi ją zazwyczaj ksiądz Piotr Prieto, Hiszpan, który osobiście znał założyciela Opus Dei. Szkoła nie jest tania. Warunkiem posłania tu dziecka jest wykupienie udziałów w fundacji za kilkanaście tysięcy złotych. Do tego dochodzi jeszcze kilkaset czesnego co miesiąc. Jednak Dla mniej zamożnych rodziców szkoła ma specjalne obniżki. - Nie mieliśmy wątpliwości, że ktoś będzie robić nam tu przeszkody z powodu finansów. Wiedzieliśmy, że na pewno znajdzie się takie rozwiązanie, żebyśmy mogli przystąpić do tego projektu – mówi Anna Wardak, matka ucznia. - Są osoby, które płacą znacznie więcej, niż wychodzą koszty funkcjonowania w szkole. Płaca po prostu za kogoś – przyznaje Robert Mazelanik, dyrektor szkoły. Chłopcy i dziewczęta uczą się w osobnych szkołach: męskiej i żeńskiej. Jest to jedyna męska podstawówka w Polsce. - Mnie się bardzo podoba. Nie ma dziewczyn, program jest zróżnicowany – mówi Paweł Wysocki. - Rodzice dzieci są zadowoleni, że dzieci w szkole się uczą i nie mają czasu na amory – mówi Robert Mazelanik, dyrektor szkoły. Koedukacyjne jest natomiast przedszkole tej samej fundacji. Jednak już tam wpajane są maluchom zasady, które będą obowiązywały je później.

podziel się:

Pozostałe wiadomości