- Około godziny dziewiątej rano otworzyły się drzwi do komisariatu. Jednak nikogo w nich nie widziałem, myślałem, że zostały otwarte przez wiatr. Po kilkunastu sekundach usłyszałem pukanie do okienka. Otworzyłem je, wychyliłem się i dopiero zobaczyłem małego zapłakanego chłopca, który był ubrany nieadekwatnie do pory roku. Sam sweterek, spodnie i buty. Oświadczył, że jest głodny, że jeszcze nic nie jadł. Powiedział, że tata wyrzucił go z domu wraz z bratem. On przyszedł tutaj na komisariat. Niestety nie był w stanie powiedzieć, co w chwili obecnej dzieje się z bratem - opowiada Tomasz Tatara z Komisariatu Policji w Pyskowicach. Brat sześcioletniego Jakuba, 13-letni Michał, również trafił na komisariat. Policjanci znaleźli go błąkającego się po ulicy. Rodzice chłopców mieszkają na jednym z pyskowickich osiedli i nie mają tam najlepszej opinii z powodu nadużywania alkoholu i częstych awantur. Właśnie podczas jednej z takich awantur dzieci wybiegły z domu. - My pijemy tyle, co inni ludzie. Trochę częściej niż okazjonalnie. Ogólnie wychowujemy ich tak jak inni ludzie swoje dzieci. Chcemy, żeby szkołę skończyli, rodziny swoje założyli. Chcę, żeby nie zrobili w życiu tyle błędów, co ja – tłumaczy ojciec chłopców, Marek Bittner. Michał i Jakub zostali odebrani rodzicom i obecnie znajdują się w pogotowiu opiekuńczym. Będą tam przebywali dopóki sąd nie rozpatrzy ich sytuacji. Sprawą chłopców zainteresowała się także prokuratura. - Rodzicom chłopców postawiono zarzuty znęcania się psychicznego i fizycznego nad dziećmi, polegającego na wszczynaniu awantur, biciu dzieci oraz wyrzucaniu ich z mieszkania o różnych porach roku. Wszystko to na tle awantur wszczynanych przez rodziców – mówi Mariusz Dulba z Prokuratury Rejonowej w Gliwicach. Pierwsze sygnały o tym, że w tej rodzinie nie dzieje się dobrze, wypłynęły ze szkoły podstawowej, do której uczęszcza sześcioletni Jakub. Nauczyciele wnioskowali również o założenie rodzinie niebieskiej karty. - Na początku stycznia mały Kuba po prostu nie przyszedł do szkoły i dostaliśmy sygnał z przedszkola, że zamiast do szkoły trafił do przedszkola. Przyszedł bez kurtki, w trampeczkach. Był brudny i głodny. Na początku był przerażony. Potem został umyty, nakarmiony i znowu zaczął się uśmiechać. No i zaczął opowiadać. Opowiadać, że w domu miała miejsce kolejna impreza, że rodzice nie są na kontakcie – opowiada Anna Zwiorek–Rotkegel, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6 w Pyskowicach. Rodzina Bittnerów jest pod stałą opieką Ośrodka Pomocy Społecznej oraz kuratora, który od pięciu lat ma stały kontakt z rodziną i nie ocenia tej relacji najlepiej. - Po interwencjach kuratora i sądów sytuacja się poprawiała. Rodzice podejmowali leczenie odwykowe, podejmowali pracę, porządkowali swoje życie. Niestety potem sytuacja stopniowo się pogarszała, znowu zaczynał pojawiać się alkohol. W 2010 roku sytuacja pogorszyła się na tyle, że zapadło orzeczenie o umieszczeniu dzieci w placówce opiekuńczo-wychowawczej. Natomiast ono nie zostało nigdy zrealizowane ponieważ rodzice dzieci odwołali się od tego orzeczenia. Czas od orzeczenia do rozpatrzenia apelacji to było kilka miesięcy, w czasie których sytuacja znowu się poprawiła. I sąd okręgowy, rozpatrując apelację uznał, że podstawy do umieszczenia w placówce już nie istnieją - mówi Łucja Oleksy- Miszczyk z Sądu Rejonowego w Gliwicach. W sądzie rodzinnym toczy się postępowanie odnośnie sprawowania opieki nad chłopcami. Aby odzyskać dzieci, rodzice muszą zmienić swoje życie, znaleźć pracę i przede wszystkim podjąć leczenie. Niezależnie od tego prokuratura bada czy rodzice znęcali się fizycznie i psychicznie nad swoimi synami. Jeśli zarzuty się potwierdzą, może im za to grozić kara nawet do pięciu lat pozbawienia wolności.