21-letnia Magda z Lubania od dzieciństwa cierpi na bardzo rzadką chorobę – neurogenny zanik mięśni. Sześć lat temu choroba zaczęła bardzo postępować – dziewczyna straciła władzę w rękach i nogach. Od ponad dwóch lat nie słyszy. Nie może samodzielnie oddychać, cały czas musi być podłączona do respiratora. - Magda choruje od piątej klasy – mówi Patrycja, siostra Magdy. – Koleżanki się z niej śmiały, że chodzi krzywo. Do mnie na początku nie docierało, że jest chora. Pytałam się – dlaczego ona, czy to Bóg nas ukarał za coś? Teraz myślę, że kiedyś zostanie wynagrodzona za swoje cierpienia.Oto nr konta w Banku BGŻ S.A. , na który można wpłacać pieniądze, by pomóc Magdzie: 34203000451130000004470290 Od ponad dwóch lat Magda może oglądać świat tylko na zdjęciach przyniesionych przez koleżanki. Nie potrafi już mówić. Tylko najbliżsi potrafią odczytać to, co mówi z ruchu jej warg. Mimo cierpienia, nie traci jednak pogody ducha. Uśmiecha się, cieszy z wizyt przyjaciół. Pomagają jej wolontariusze. - Nie każdy miałby taką chęć do życia, gdyby do końca życia musiał być podłączony do respiratora – mówi Natalia Czempolec, wolontariuszka. – Podziwiam ją za to. Przyjaciele codziennie malują Magdę: chce się podobać, żyć normalnie. Ciekawi ją to, co dzieje się na świecie. Marzy o laptopie. - Spotkania z Magdą odsłoniły mi sens życia – mówi Kalina Żaczek, wolontariuszka. – Teraz kiedy jestem jej potrzebna, wiem, po co jestem na świecie. Życie rodziny jest całkowicie podporządkowane Magdzie. Ojciec po to, by zarobić na utrzymanie, jeździ do pracy w Niemczech. Stara się wracać do domu na każdy weekend. Lekarze nie odwiedzają chorej, mimo że stwierdzono konieczność częstych konsultacji neurologicznych. - Lekarz specjalista po zbadaniu pacjentki stwierdził, że ten przypadek przekracza jego wiedzę – tłumaczy Jarosław Mączyński, prezes Łużyckiego Centrum Medycznego. Magda nigdy nie wróci już do zdrowia. Nie wiadomo, czy o tym wie. Dotąd nikt nie powiedział jej, że zawsze będzie leżeć pod respiratorem. Rodzice dziewczyny dzielnie zmagają się z niepojętym nieszczęściem. Nie potrafią jednak odpędzić od siebie rozpaczy. - W pierwszych miesiącach choroby Magda cały czas prosiła – „Błagam, pomóż mi” – mówi ojciec Magdy. – Kiedyś kolega powiedział mi – może Bóg chce ją wcześniej powołać do siebie, może jest mu potrzebna. Ale ja mówię – nie, ona jest potrzebna nam. Nie chcę oczekiwać na jej odejście, chcę czekać na wnuki. Największym marzeniem Magdy jest zwykły spacer. To niemożliwe, dopóki do mieszkania rodziny na czwartym piętrze nie zostanie zamontowany podjazd. Niestety rodzina nie ma na to pieniędzy.