63-letni Zbigniew Choroszyński w młodości był m.in. sanitariuszem w pogotowiu i listonoszem. Od dawna jest na rencie, a w okolicy znają do niemal wszyscy. Znają z tego, że za darmo pomaga ludziom w załatwianiu ich spraw w urzędach i sądach. Od ponad 20 lat walczy z urzędnikami pisząc tysiące pism i wykonując setki telefonów. - Stał się trybunem ludu. Kierował się nie prawem, bo on przecież nie prawnik, ale brał to wszystko pod kątem sprawiedliwości społecznej – mówi dr Bogusław Truszkowski, radca prawny. Z wykształcenia jest technikiem budowlanym, a niezbędną do interwencji w urzędach wiedzę prawniczą czerpie z prasy. Fama o skuteczności działań pana Zbigniewa od dawna niesie się po okolicy i coraz więcej mieszkańców przychodzi po pomoc – zamiast do prawników – do pana Zbyszka, który zawsze znajduje czas na poradę. - Przyjeżdżają do niego ludzie z całej Polski. I to są sprawy bardzo poważne. A on się za to wszystko zabiera. Pomaleńku, pomaleńku, pomaleńku mu wszystko wychodzi i załatwia. To jest jego cel życiowy – chronić ludzi, a przede wszystkim takich najbiedniejszych – opowiada koleżanka pana Zbigniewa, Elżbieta Norowska. - Ja się nie powołuję na paragrafy. Ja mam inny styl, taki że jak napiszę to dominuje to, że gdzieś jest ktoś poszkodowany, a ci co później czytają to i decydują, zmieniają decyzję – odkrywa swój sposób działania Zbigniew Choroszyński. Eugeniuszowi Krawczykowi przez kilkanaście lat nie pomógł żaden adwokat ani radca prawny. W końcu pomógł mu pan Zbigniew. - Byłem w Kunowie, podszedł do mnie pan Choroszyński i zaczęliśmy rozmawiać. Powiedziałem mu, że miałem wypadek w drodze do pracy. Od razu powiedział, że należy mi się renta wypadkowa. Zaczął pisać w moim imieniu. Dzięki niemu dostałem tą rentę. To mi podskoczyło miesięcznie o 400zł. To jest bardzo dużo – opowiada o pomocy pana Zbigniewa, Eugeniusz Krawczyk. Dlaczego rencista z Kunowa poświęcił pół swojego życia na darmową pomoc ludziom w załatwieniu ich spraw? Odpowiedź na to pytanie tkwi w przeszłości pana Zbigniewa, który ponad 30 lat temu otarł się o śmierć. - doszło do wypadku czołowego. Leczenie trwało ileś tam lat. Dla niego to był taki punkt zwrotny w życiu – zdradza Elżbieta Nurowska, koleżanka pana Zbigniewa. Zastanawiające jest tylko, że jeden człowiek jest często o wiele bardziej skuteczniejszy od całej rzeszy prawników czy radców prawnych. - Jestem bardzo szczęśliwy. Mam czyste sumienie – kwituje pan Zbigniew.