Stracą dom przez firmę, której nie mieli?

TVN UWAGA! 282460
To miał być biznes życia, a tymczasem rodzina Głodków może zostać bez dachu nad głową. ZUS domaga się od nich spłaty składek za siedem lat działalności gospodarczej, której miało nie być.

Piotr Głodek zarejestrował firmę transportową w Urzędzie Gminy pod koniec sierpnia 2010 roku, by od 1 września zacząć swoją wymarzoną pracę.

- Dostałem propozycję pracy, jako kierowca wożący dzieci. Wziąłem pożyczkę, żeby kupić dziewięcioosobowego busa. Kupiliśmy samochód, założyłem działalność. Niestety, dzień przed 1 września okazało się, że pracodawca, który obiecał pracę, wycofał się – mówi Piotr Głodek i dodaje: Musiałem coś zrobić z firmą, bo były koszty, a nie było przychodów. Po miesiącu zlikwidowałem działalność.

Komornik

Zaczął się trudny okres dla Głodków. Piotr pracował dorywczo, na czarno, by utrzymać żonę, dwójkę dzieci, ojca i babcię. Gdy rodzinie udało się wyjść na prostą do drzwi zapukał komornik.

- Mam tytuł wykonawczy z ZUS z sądową klauzulą wykonalności. Jest wniosek wierzyciela o egzekucję z nieruchomości. Jeśli do 8 lutego nie spłacą należności wówczas sprzedam nieruchomość na licytacji publicznej – mówi Krzysztof Łuczyszyn, komornik sądowy.

- Aż mnie ściska, kiedy pomyślę, że stracę cały majątek. Ten dom to nasz jedyny majątek, który miał być dla nas, dla dzieci. Stracę to wszystko przez absurdalny błąd jakiegoś urzędnika, który nie dosłał papierów – denerwuje się Anna Głodek.

Rodzinę wspierają sąsiedzi.

- Chce mi się płakać, bo to jest sytuacja bardzo ciężka. Rodzina ponosi konsekwencje nieudolności pracowników administracji publicznej. Ci ludzie żyją w ciągłym stresie – mówi Magdalena Kowalczyk, sąsiadka Głodków.

ZUS

Głodek twierdzi, że likwidację firmy potwierdza zaświadczenie z urzędu gminy, z urzędu skarbowego i CEIDG [Centralnej Ewidencji Działalności Gospodarczej]. Ale dokumentów w domu nie potrafi odnaleźć.

ZUS domaga się od byłego przedsiębiorcy zaległych składek za siedem lat prowadzenia firmy.

- Mamy informację z CEIDG i urzędu skarbowego. Obie informacje mówią, że pan Piotr wyrejestrował działalność w 2017 roku – mówi Maria Kuźniar, rzeczniczka okręgu mazowieckiego ZUS.

- Na tę chwile mam zapłacić około 90 tys. zł – mówi Piotr Głodek.

Czy małżeństwo mogło czegoś zaniedbać?

- Uczyliśmy się. Nie mogę powiedzieć, że byliśmy wszechwiedzący, ale Piotr opierał się na wiedzy urzędników z gminy oraz pani księgowej. Mieliśmy poczucie, że to wszystko jest dobrze załatwione. Z naszej strony nie ma żadnego grzechu – zapewnia Anna Głodek.

Głodkowie, żeby zamknąć firmę, musieli zgłosić to tylko w ówczesnym urzędzie gminy. ZUS naliczał należności, bo nie został o tym poinformowany.

- Pierwsze pismo w 2014 roku pan Piotr odebrał i własnoręcznie podpisał. W 2017 roku było to podwójnie awizowane, czyli uznane za dostarczone – dodaje Maria Kuźniar.

Dlaczego ZUS dopiero po czterech latach upomina się o swoje pieniądze?

- ZUS nie wysyła informacji z przypomnieniem, co miesiąc. W 2014 roku nagromadziło się na tyle dużo składek, że przypomnieliśmy, że [Piotr Głodek – red.] podlega ubezpieczeniu i jest wydana taka decyzja. Od 2014 roku pan Piotr, ani razu nie próbował skontaktować się z ZUS-em – mówi Maria Kuźniar.

- Niestety ZUS ma prawo dopominać się pieniędzy po czterech latach. Ale to, że ma takie prawo nie oznacza, że tak być powinno. Widzimy bardziej opresję niż pomoc i wsparcie – mówi mecenas Waldemar Gujski.

Jak podkreśla Anna Głodek przez cztery lata ZUS nie przesłał żadnych informacji o zaległościach w składkach.

- W tym czasie chodziliśmy do lekarza prywatnie, bo nie wiedzieliśmy, że jesteśmy ubezpieczeni – mówi.

ZUS podkreśla winę Głodka.

- W przypadku pana Piotra problemu mogłoby nie być, gdyby nie chował głowy w piasek, gdyby odbierał pisma, albo wcześniej skontaktował się z ZUS-em i powiedział, jaka jest sytuacja, powiedział, że chce dojść do porozumienia – mówi Kuźniar.

Jak sprawę tłumaczy Głodek?

- Pracowałem. O godz., 6 rano wychodziłem i o godz. 22 wracałem. Musiałem utrzymać dom. To był powód nieodbierania pism – mówi.

Co dalej?

Urząd Skarbowy zasłania się tajemnicą. Pan Piotr twierdzi, że z tytułu prowadzonej działalności nie wystawił żadnej faktury. Jeden dokument, a raczej jego brak spowodował rewolucję w życiu państwa Głodków.

- Kiedy ręce mi opadają i otwieram kolejne pismo to robię mężowi awanturę. Podświadomie mam poczucie, że to trochę jego wina – mówi Anna Głodek.

Jakie rozwiązanie w sprawie Głodków widzi komornik?

- Po pierwsze spłacić zobowiązanie. A jeśli nie chcą, bądź nie mogą, to jest droga wystąpienia do sądu, w którym mogą wykazać, że należność jest bezzasadna. Albo mogą porozumieć się z ZUS-em, czyli wierzycielem – mówi Krzysztof Łuczyszyn.

Po zainteresowaniu się sprawą przez media doszło do spotkania z przedstawicielami ZUS-u. Są szanse, by zatrzymać biurokratyczną machinę i mimo upływu terminów wyjaśnić sprawę.

- Jeżeli pan Piotr przedstawi teraz dowody, że nie prowadził działalności gospodarczej, że w tym okresie nie otrzymywał żadnych przychodów, to sprawa będzie ponownie rozpatrzona. Wtedy z dużym prawdopodobieństwem będzie umorzenie składek i odsetek. Pan Piotr poniesie tylko koszty egzekucyjne. To 11 tys. – mówi Kuźniar.

Po realizacji materiału rodzina złożyła do ZUS dokumenty, które mają potwierdzać, że nie prowadzili działalności. ZUS rozpatruje sprawę.

podziel się:

Pozostałe wiadomości