Marcel rzucił wszystko i wyjechał na Podlasie. Zamieszkał z szamanką

TVN UWAGA! 348747
Marcel był koszykarzem. Mimo dobrych relacji z rodziną i przyjaciółmi, 23-latek nagle odciął się od sportu i otoczenia. Zamieszkał na Podlasiu z o wiele straszą kobietą, która podaje się za uzdrowicielkę.

23-letni Marcel w listopadzie wyprowadził się z rodzinnego Kołobrzegu. Zamieszkał na Podlasiu z 60-latką poznaną w internecie. Kobieta przedstawiała się jako uzdrowicielka Chrystiana Om. Twierdziła, że oczyszcza z uwikłań oraz klątw, a także uwalnia oraz odzyskuje energię z poprzednich wcieleń.

Zaniepokojeni rodzice 23-latka próbowali skontaktować się z synem.

- Mąż napisał na Messengerze: „Marcel, odezwij się. Nie wiemy, co z tobą. Czy żyjesz?”. A ona napisała: „Ja jestem Bogiem, królową, światłością – Chrystiana Om. A twoja żona to Gorgona i Meduza”. Taką wiadomość dostaliśmy na dzień dobry – mówi pani Karina.

Ojciec Marcela wysłał kolejną wiadomość do syna, z prośbą o informacje, co się z nim dzieje.

- Ona napisała: „Marcel, już nie jest tym Marcelem, którego znaliście. Już nie jest z ciemności, tylko światła” – przywołuje pan Arkadiusz, ojciec 23-latka.

„Wrażliwy i uduchowiony”

Zanim Marcel trafił na Chrystianę Om w sieci szukał odpowiedzi na różne, nurtujące go, pytania.

- Zawsze był bardzo uduchowiony i wrażliwy – mówi pan Arkadiusz. I dodaje: - Marcel chciał się dowiedzieć, co on robi na Ziemi, jaki ma cel. Zanim poznał swoją szamankę, to przez rok szukał odpowiedzi w internecie i nic nie znalazł.

- Był przeciwnikiem tradycyjnej medycyny i wolał pójść w ezoterykę. Mówiłam „Marcel, uważaj na siebie, uważaj na to, w co się pakujesz, czy czasem to nie jest sekta”. Użyliśmy tego słowa, ale też nie wiedzieliśmy, co to jest – mówi pani Karina.

- Któregoś razu mąż mówi: „Marcel mi powiedział, że ty go tak nie możesz znieść w domu, że on się musi wyprowadzić”. Teraz jak łączymy fakty, widzimy, że ona bombardowała go na sesjach online, żeby się wyprowadził – uważa matka 23-latka.

Marcel przed poznaniem Chrystiany Om miał dziewczynę.

- Zerwali, jak zaczęła się pandemia. Mieli dobry kontakt do listopada, kiedy miała do nas przyjechać. Marcel przyszedł i powiedział: „Mamo, muszę cię ostrzec, Chrystiana badała ją energetycznie i musisz uważać”. Że niby coś jest nie tak, że to jest energetycznie zła osoba – mówi pani Karina.

“Nie zaginąłem, jestem zdrowy”

Terapeutyczne sesje kobiety, którym poddał się 23-latek, sprawiły, że chłopak zaczął stopniowo odcinać się od rodziny. Po przeprowadzce na Podlasie Marcel przestał także odbierać telefony od przyjaciół, a na facebookowym profilu oświadczył, że niczego mu nie brakuje. Jednak rodzice podejrzewają, że posty publikuje sama Chrystiana Om.

„Nie zaginąłem, jestem zdrowy, mieszkam ze swoją bliźniaczą duszą, czyli tak jakby w dwóch ciałach ta sama dusza. Jestem traktowany z największą miłością i szacunkiem. Mam pod dostatkiem jedzenia, nowe ubrania, codziennie na śniadania jem chrupiące, ciepłe bułeczki i jajecznicę. W końcu naprawdę jestem zaopiekowany i szczęśliwy jak nigdy dotąd”, czytamy w jednym z postów.

Wkrótce rodziną wstrząsnęła kolejna informacja.

- Na Facebooku zobaczyłem na jego profilu, że jest zaręczony. Dzień później zmienił się profil, że jest już w związku małżeńskim. Dla nas to szok, zadzwoniłem do szwagra, mówi, że nic na ten temat nie wie. Zajrzał i faktycznie tak było – przywołuje Patryk Szewczuk, wujek Marcela.

Policja dokonała makabrycznego odkrycia

Chrystiana Om, a w rzeczywistości Beata M., mieszka w Sterdyniu od trzech lat. Mimo że przeprowadziła się tutaj z 86-letnią matką, mieszkańcy wsi od ponad roku nie widywali staruszki. O swoich spostrzeżeniach sąsiedzi informowali urzędniczki gminy oraz policję.

- Byli u niej z gminy, ale ich nie wpuściła. Powiedziała: „Babcia śpi, nie będziemy jej budzić”. Nikogo nie wpuścili i policji też – mówi Witold Filipczuk, sąsiad Chrystiany Om.

Policjanci weszli do domu szamanki dopiero po tym, gdy rodzice Marcela zgłosili jego zaginięcie. W jednym z pomieszczeń funkcjonariusze dokonali wstrząsającego odkrycia.

- Na łóżku znajdowały się ludzkie zwłoki, w daleko posuniętym stanie rozkładu. Kobieta oświadczyła funkcjonariuszom, że zwłoki należą do jej 86-letniej matki. Na pytanie, dlaczego nie pochowała matki, odpowiedziała, że nie dokonała tego ze względu na swoje wierzenia – mówi Aleksandra Borowska z Komendy Powiatowej Policji w Sokołowie Podlaskim.

- W tym domu znajdował się też 23-latek, który był zaginiony. Mężczyzna oświadczył, że przebywa tam dobrowolnie – dodaje funkcjonariuszka.

Czy 23-latek wiedział o zwłokach?

- Najprawdopodobniej nie – mówi policjantka.

Sprawą okoliczności śmierci staruszki zajęła się prokuratura. Śledczy podjęli także wątek zbezczeszczenia zwłok oraz pobierania emerytury zmarłej matki przez Beatę M.

- Głównym kierunkiem tego śledztwa jest nieumyślne spowodowanie śmierci 86-letniej kobiety – mówi Leszek Soczewka z Prokuratury Rejonowej w Sokołowie Podlaskim.

- Pod uwagę brany jest też wątek finansowy, czyli wyłudzenie nienależnej emerytury przez osobę nieuprawnioną. Kluczowe będą ustalenia biegłych po przeprowadzeniu sekcji zwłok – zaznacza prokurator.

Dlaczego prokuratura nie postawiła kobiecie zarzutów?

- Dowody, które zostały zgromadzone bezpośrednio po ujawnieniu zwłok, nie dawały podstaw, żeby przedstawić jakimkolwiek osobom zarzuty – twierdzi prok. Soczewka.

Rodzice martwią się o syna

- Cały czas nie wiem, czy on jest tam bezpieczny, czy sobie czegoś nie zrobi. Ludzie z tej wioski mówią, że on jest jak zahipnotyzowany, że idzie za nią jak piesek. Że zostawia go pod sklepem, po czym on stoi pół godziny wpatrzony w jeden punkt. Na zdjęciu, które syn dodał w sieci, widzimy go w szlafroku z królikiem. To nie jest Marcel, on tak się nie zachowywał. Widać, że ma otępiały wzrok, nawet nie wiem, po jakich to narkotykach może być – mówi matka 23-latka.

- Liczymy, że ta kobieta będzie obserwowana psychiatrycznie. Że ją zabiorą i odizolują od naszego syna. Czekamy na to, żebyśmy mogli zająć się synem, zaoferować mu pomoc i może go leczyć – mówią rodzice Marcela.

„Mamy nadzieję, że wróci na właściwe tory”

Czy Marcel, mieszkając z Beatą M., jest bezpieczny, czy jest w stanie podejmować racjonalne decyzje? Jeszcze do niedawna chłopak był aktywnym koszykarzem drużyny Asseco Arka Gdynia. Najbliżsi koledzy także stracili z nim kontakt.

- Dostałem wiadomość, niby od niego, ale wydaje mi się, że nie od niego, tylko od tej starszej pani, że on nie chce mieć ze mną żadnego kontaktu. Marcel nigdy się tak nie zachowywał – mówi Mateusz Itrych. I dodaje: - Wszyscy mamy nadzieję, że on w końcu wróci na właściwe tory.

podziel się:

Pozostałe wiadomości