Pani Maria ma 95 lat. Mieszka razem z niepełnosprawną 82-letnią siostrą. Mimo, że rodzina, sąsiedzi oraz pomoc społeczna znają ich trudną sytuację, kobiety są pozostawione same sobie.
Ich położeniem zainteresowała się jedynie sołtys wsi.
- Chodziłam z podatkami. Kiedy do nich zaszłam przeraziłam się. Te panie żyją bez wody i łazienki. To był luty, one były strasznie zaniedbane. Pościel, w której leżały była bardzo brudna. Na stole leżał kawałek kiełbasy, o którą gryzł się pies z kotami. Nie było nawet czajnika – mówi Zofia Czerwonka, sołtys wsi Kalników.
Staruszki żyją w tragicznych warunkach, nie mają zapewnionej codziennej opieki. Mimo to nie proszą o pomoc. Narzekają jedynie na brak ciepłych posiłków. Jednak warunki wymagają przeniesienia ich w godne miejsce, pod stały nadzór lekarzy.
- To przykre, nie mogę spokojnie spać, wiedząc, że ludzie żyją w takich warunkach. Tam czuć potworny odór, na środku stoi kubeł, gdzie się załatwiają. One przy tym śpią, przy tym jeżdżą. Codziennie widzę, że jest gorzej – mówi Czerwonka.
Nieopodal domu starszych pań, mieszkają ich krewni. Jednak rodzina nie ma ze sobą codziennego kontaktu i nie chce opiekować się kobietami.
Powrót do Polski
Pani Maria, po drugiej wojnie światowej, wyemigrowała do Anglii. Trzynaście lat temu, po śmierci męża, wróciła do Polski. Utrzymuje się z brytyjskiej emerytury. Jej siostra z renty inwalidzkiej. Staruszki żalą się, że są wykorzystywane finansowo przez swoich krewnych. Robienie zakupów czy pomoc w codziennych obowiązkach domowych, łączy się z pobieraniem przez nich zapłaty.
- Przeraziło mnie, jak powiedziały, że musza płacić za każde wiadro wody z ich studni 10 zł. Nikt tam nie pomagał bez interesu – wskazuje Czerwonka.
Siostry radzą sobie jak mogą, jednak niedołężność i demencja wciąż postępują. Czasami kobiety odwiedza pielęgniarka środowiskowa, jednak staruszki nie zawsze pozwalają się zbadać.
- Są to osoby, które wymagają opieki, ale są pewne problemy. Jedna z pań nie ma polskiego ubezpieczenia i dla polskiego systemu zdrowia nie istnieje. Jeżeli ktoś się zgłosi, że potrzebuje pomocy, to ma tę pomoc udzielaną na zasadzie doktora Judyma – mówi Tomasz Śliwiński, lekarz.
Sytuacja kobiet jest doskonale znana opiece społecznej. Jednak mimo zapewnień urzędniczek o podjętych krokach, nic się nie zmieniło. Jak to możliwe, że nie zostały zabezpieczone przynajmniej podstawowe potrzeby staruszek?
- Bardzo mi przykro, mieszkamy w środowisku takim, jakie jest. Staramy się je przekonać, że to nie są dla nich dobre warunki i chcemy je przekonać, żeby zmieniły to miejsce zamieszkania. Proponowałyśmy to wielokrotnie – mówi Bożena Maruszak z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Stubnie.