Sprawca wypadku nietykalny

Sędzia, który spowodował wypadek drogowy, uniknął odpowiedzialności, bo Sąd Najwyższy nie zgodził się na uchylenie mu immunitetu. Na dodatek PZU wypłaciło sędziemu pieniądze z ubezpieczenia właścicielki samochodu, który potrącił.

4 października 2002 r. w miejscowości Pielgrzymka w województwie dolnośląskim doszło do wypadku. Kierowca opla astra usiłował wyprzedzić małego fiata, jadąc drogą oznaczoną podwójną linią ciągłą. Przekroczył przy tym dwukrotnie dozwoloną prędkość. Opel staranował malucha, którym jechały dwie młode kobiety i 9-letnia dziewczynka. - Sprawca wypadku nie był nami w ogóle zainteresowany, nie udzielił pomocy – mówi Beata Pitera, która jechała maluchem. – Interesował się tylko swoim samochodem. Pasażerki małego fiata trafiły do szpitala. Najbardziej poszkodowana została 9-letnia córka pani Beaty. Straciła cztery zęby. Mimo, że od wypadku minęły trzy lata, nadal jeździ na rehabilitację szczęki. Co roku musi zmieniać protezy zębowe, ma problemy z mówieniem i jedzeniem. Koszty rehabilitacji, która potrwa do pełnoletności, oszacowano na 40 tysięcy złotych. Kierowcą opla okazał się sędzia z Lwówka Śląskiego Roman Ch. Policja, prokuratura i powołani do wyjaśnienia sprawy biegli orzekli, że jest on jedynym winnym wypadku. Prokuratura wystąpiła do sądu dyscyplinarnego z wnioskiem o uchylenie immunitetu Romanowi Ch. Sąd Okręgowy we Wrocławiu zezwolił na to. Uznał, że Roman Ch. za doprowadzenie do wypadku powinien odpowiadać, jak każdy obywatel. Dodatkowo zawiesił go w wykonywaniu obowiązków służbowych. Jednak sędzia odwołał się od tej decyzji do Sądu Najwyższego. - Sąd Najwyższy nie zezwolił na ściganie sędziego – mówi Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Uznano, że stopień szkodliwości czynu nie był znaczny. Nie mając zezwolenia na ściganie, nie mogliśmy skierować aktu oskarżenia. Po otrzymaniu korzystnej dla siebie decyzji Sądu Najwyższego, Roman Ch. udał się do PZU w Lwówku Śląskim i zażądał naprawy swojego samochodu, w dodatku z ubezpieczenia poszkodowanej właścicielki malucha. PZU wypłaciło mu pieniądze, stwierdzając współwinę Beaty Pitery. Nie zainteresowało się przy tym postępowaniem prokuratury w sprawie sędziego. - PZU wiedziało o tym postępowaniu, ale nie zwróciło się do nas z pismem o jakiekolwiek informacje – mówi Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Podstawą do wypłaty odszkodowania powinny być ustalenia prokuratorskiego śledztwa, a nie uchwała Sądu Najwyższego. Zarówno rzecznik prasowy PZU, jak i dyrekcja inspektoratu w Lwówku Śląskim, odmówili komentarza w tej sprawie. Sędzia Roman Ch. utrzymuje, że wyprzedzał, ponieważ pani Beata tamowała ruch. Reporter UWAGI! pojechał do sądu razem z panią Beatą i jej córką. - Moja wina była znikoma, tak orzekł Sąd Najwyższy – powiedział tylko Roman Ch. i zamknął drzwi. Wznowienie sprawy możliwe jest wyłącznie w momencie pojawienia się nowych świadków lub nowych okoliczności. Jednak po trzech latach jest to bardzo mało prawdopodobne. Przeczytaj także:Zdradziła go szczękaMąż za kierownicą zamienił się w żonęZabił po pijanemu, ale jest niewinnyPirat egzaminatorZginęła na przejściu dla pieszych

podziel się:

Pozostałe wiadomości