Spowodował wypadek, zabrano mu prawo jazdy, a on wciąż kieruje pojazdami? Ojciec ofiary: „Zabił mojego syna i dalej jeździ po Polsce”  

"Zabił mi syna i dalej jeździ"
"Zabił mojego syna, dalej jeździ po Polsce"
35-letni pan Kamil nie miał żadnych szans w zderzeniu z rozpędzonym, 40-tonowym samochodem ciężarowym. Jego kierowca, nie zważając na czerwone światło, wjechał na skrzyżowanie. Okazuje się, że sprawca wypadku, mimo zatrzymanego prawa jazdy, nadal kieruje pojazdami. Rodzina ofiary postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i udowodnić, że mężczyzna nagminnie łamie prawo.

Wjazd na skrzyżowanie na czerwonym

Do wypadku z udziałem pana Kamila doszło w październiku ubiegłego roku na jednym z głównych skrzyżowań w Lublińcu. Prokuratura zabezpieczyła nagranie z kabiny sprawcy. Nie zostawia ono wątpliwości, że to kierowca TIR-a wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle.

- Po uderzeniu, wykrzykiwał w tym samochodzie: „Gdzie on mi wjechał!?” Dopiero kierowcy innych pojazdów [świadków – red.] uświadomili mu, że to on wjechał na czerwonym świetle na skrzyżowanie – opowiada Henryk Klink, ojciec zmarłego w wypadku. I dodaje: - Na pasy, na zielonym świetle wchodziły tam z rowerami dwie dziewczynki. Centymetry dzieliły je od uderzenia. Z tą prędkością, gdyby w nie uderzył, to zmarłyby na miejscu.

Kierowca ciężarówki przyznaje, że przyczynił się do wypadku, ale nie czuje się winny śmierci drugiego kierowcy. Prokuratura przedstawiła mu zarzut spowodowania wypadku komunikacyjnego ze skutkiem śmiertelnym.

- Pamiętam, jak siedziałam na tej ulicy i czekałam. Było pełno krwi na drodze. Wszyscy mówili, że będzie dobrze, bo jest silny i będzie walczyć – wspomina Ewelina Klink, wdowa po panu Kamilu. 

35-latek osierocił dwie córki.

- Dziewczynki uwielbiały Kamila. Cieszyliśmy się z małych rzeczy, nie potrzebowaliśmy wiele. Czasem z córkami płaczemy razem, we trzy – dodaje pani Ewelina.

- Mało kto potrafi sobie wyobrazić, jak boli strata dziecka. Do końca życia będzie wielki ból w sercu – mówi ojciec ofiary.

Zatrzymane prawo jazdy

Na czas postępowania mężczyźnie zatrzymano prawo jazdy, jednak jak się okazuje, nadal wyjeżdża on na drogi. Prowadzi firmę transportową i jeździ tym samym samochodem, którym 10 miesięcy temu spowodował wypadek. 

- Niestosowanie się do postanowienia prokuratora jest wykroczeniem drogowym i jego sprawca będzie podlegał odpowiedzialności za popełnienie go – podkreśla Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.

Wspólnie z ojcem nieżyjącego pana Kamila zarejestrowaliśmy drogę Pawła H. z jego firmy transportowej na załadunek. 

- Nie prowadziłem samochodu, to co widzieliście, nie jest prawdą – powiedział nam w rozmowie telefonicznej.

Okazuje się, że mimo zatrzymanego prawa jazdy, kierowca ciężarówki regularnie wyjeżdża na długie trasy po Polsce. Od czasu kiedy prokuratura zatrzymała mu prawo jazdy, kontrolowany był na drodze zarówno przez policję, jak i Inspekcję Transportu Drogowego. Dlaczego nie spowodowało to żadnej reakcji?

- Gdy prokurator będzie składał wnioski końcowe o wymiar kary, takie okoliczności będą miały znaczenie – podkreśla prokurator Tomasz Ozimek.

Zaledwie kilka dni po tym, gdy nagraliśmy Pawła H. w czasie prowadzenia ciężarówki, mężczyzna ponownie wsiadł za kierownicę i ponownie został zatrzymany przez policję.

- Chciałabym najsurowszej kary dla sprawcy wypadku, ale tylko dlatego, że się tak zachowuje. Po tym, co teraz robi, nie potrafię w nim zobaczyć człowieka – mówi Ewelina Klink.

Nasze reportaże można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości