Śmierć zamiast prezentów

TVN UWAGA! 136956
Poznali się podczas pielgrzymki na Jasną Górę. Uchodzili za wzorową rodzinę, na dodatek bardzo religijną. Na początku grudnia na oczach swoich dzieci ojciec zabił ich matkę.

Tego dnia Stanisław W., mieszkaniec Bobowej, miał przywieźć dzieciom mikołajkowe prezenty. Zamiast nich miał ze sobą nóż. W domu zostawił list pożegnalny adresowany do żony. Sekcja zwłok wykazała, że co najmniej jeden z kilkunastu ciosów – zadany kobiecie prosto w serce – był śmiertelny. 35-letnia Bożena W. zmarła na miejscu. Stanisław W. uciekł nad pobliską rzekę i tam próbował popełnić samobójstwo. Stanisław W. wśród sąsiadów uchodził za człowieka bardzo religijnego. W kościele wraz z rodziną bywał regularnie. W swoim mieście założył nawet Koło Sympatyków Radia Maryja. - Zabierał dzieci na rowery, robił im ogniska, widziano ich niedawno, jak przytulali się z Bożeną – mówi znajoma Bożeny W. – Ale ona mówiła, że to wszystko było na pokaz, żeby nikt się nie domyślał, że tam jest źle. I wszyscy o nich mówili ”święta rodzina”. Pod koniec września tego roku Bożena W. pojawiła się w Ośrodku Pomocy Społecznej w Bobowej i powiedziała, że opuszcza dom, bo jest tam ofiarą przemocy ze strony męża. Znajomi kobiety mówią, że – o ile wcześniej skrzętnie ukrywała to, co działo się w domu – w ostatnich miesiącach przed tragedią wyglądała źle, i skarżyła się na męża. Znalazła schronienie razem z dziećmi w Ośrodku Interwencyjno-Mediacyjnym z Hostelikiem dla Osób Doznających Przemocy w Bieczu. Tutaj odżyła. W tym samym czasie po złożonym przez nią zawiadomieniu sprawą zajęła się prokuratura i zawiadomiła sąd rodzinny. Okazało się, że pobożny i przykładny mąż i ojciec w drastyczny sposób karał swoje dzieci - za nieposłuszeństwo nie pozwalał im spać w łóżku, kazał im klęczeć na grochu z rękami uniesionymi do góry i pokrzywami w ustach. Kiedy żona odeszła od niego, nalegał na spotkania z dziećmi. Rozwodu nie chciał jej dać, bo nie pozwalały mu na to zasady kościelne. - Mówił, że walczy modlitwą – mówi znajoma Bożeny W. – Ale jeśli walczył modlitwą, to dlaczego ją zabił? Stanisław W. nie przyznał się do zamordowania żony. Decyzją sądu został aresztowany na trzy miesiące. Czwórką dzieci w wieku od 8. do 15. lat zajęła się babcia, która chce być dla nich rodziną zastępczą.

podziel się:

Pozostałe wiadomości