Od co najmniej kilku lat na dzikim wyrobisku koło Żywca wydobywano kamień i piasek. Właściciel nie tylko nielegalne prowadził kamieniołom, ale jeszcze zatrudniał ludzi, którzy pracowali praktycznie bez żadnych zabezpieczeń. W końcu doszło do tragedii. W kamieniołomie zginął 37-letni pracownik. - Nakładali kamień na łyżkę i obsunęła się góra – mówi Krystian B., szwagier ofiary, który też pracował w kamieniołomie. – Nic nie było potem słychać. Wołaliśmy ”Piotr, Piotr!”, ale się nie odzywał. Ziemia przysypała Piotra N. Osierocił żonę i 7-letniego syna. Renata N. poszła do domu właściciela kamieniołomu Roberta D. Chciała, by pracodawca jej męża wypłacał jej rentę. - Cieszysz się ze śmierci męża, bo chcesz majątek na tym zrobić – usłyszała od żony Roberta D. Według okolicznych mieszkańców, na należących do Roberta D. gruntach kamień nielegalnie wydobywano i sprzedawano od sześciu lat. Pół roku temu mieszkańcy Soli zdecydowali się oficjalnie poinformować władze gminy o pracach w kamieniołomie. Jednak już wcześniej, po anonimach, gmina wydała właścicielowi terenu nakaz zabezpieczenia wyrobiska oraz zakazała dalszej jego eksploatacji. Nie potrafiła jednak wyegzekwować swoich decyzji. Robert D. dopiero trzy miesiące temu – po sześciu latach działalności – na wniosek policji otrzymał od sądu grzywnę w wysokości 600 zł. Dalej jednak prowadził nielegalne wydobycie. - To, że przez sześć lat nie miałem koncesji na kamieniołom, to prawda, ale ja nie zajmowałem się eksploatacją kamienia – mówi Robert D. – Ja kupiłem grunt, który chcę zniwelować dla własnych potrzeb. Zgodnie z planami zagospodarowania przestrzennego urzędu gminy, to nie jest wydobycie. Jednak opinia biegłego sądowego stwierdza, że właściciel kamieniołomu zarobił nielegalnie co najmniej milion złotych i dlatego powinien zapłacić karę miliona sześciuset tysięcy złotych. Wydobycia dokonywał bez koncesji i bez wymaganych opłat za eksploatację, w dodatku pod okiem kompletnie bezczynnych urzędników ze starostwa. - Informowaliśmy cały czas tego człowieka, jak powinien starać się o koncesję – tłumaczy Andrzej Zieliński ze Starostwa Powiatowego w Żywcu. - On tym nie był zainteresowany, bo to wiązało się z tym, że trzeba płacić. Dziwną pobłażliwością wobec Roberta D. wykazywała się też policja. Nie zajęła się m.in. tym, że dopuścił się przemocy wobec jednej z kobiet, która podpisała list do urzędu gminy. - Ktoś dobijał się do moich drzwi – mówi Maria Spadek. – To był Robert D. Zapytałam, co tu robi, a on uderzył mnie tak, że poleciałam na płot. Przyjechała policja, jeden z policjantów zapytał: ”Cześć Robert, co tu robisz?”. Policjanci stwierdzili, że nie ma świadków zdarzenia. Pani Maria musiała wystąpić do sądu z oskarżeniem prywatnym, bo choć dysponowała obdukcją świadczącą o pobiciu, policjanci nie chcieli wszcząć śledztwa z urzędu. Zdaniem mieszkańców, funkcjonariusze przyjaźnią się z właścicielem wyrobiska. Policjanci nieraz odwiedzali kamieniołom, m.in. z powodu niezabezpieczonego terenu, czy braku uprawnień osoby pracującej na koparce, ale nigdy nie zainteresowali się tym, że cały kamieniołom działa nielegalnie. Robert D. nie tylko nielegalnie wydobywa kamień i piasek. Jak twierdzą mieszkańcy, poszerzając wyrobisko już dawno wkroczył na ich działki. Jednak sąd oprócz nałożenia niskiej grzywny nie ukarał go w żaden sposób. Również prokuratura umorzyła sprawę przeciwko niemu, twierdząc, że działa na swoim terenie. Jednak na drugi dzień po tragicznej śmierci Piotra N. starosta wydał decyzję o zaprzestaniu nielegalnych prac w kamieniołomie. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie śmierci mężczyzny. Robert D. trafił do aresztu na trzy miesiące. Zarzuca się mu narażenie pracowników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nakłanianie świadków do fałszywych zeznań. Grozi mu do trzech lat więzienia. Przeczytaj także:Stażysta mniej kosztujeTrucizna w górachAgencja pracy oszukańczejWspółczesne obozy pracy ---strona---