17-letni Michał, podopieczny ośrodka dla młodzieży uzależnionej, oddalił się z placówki i zaginął. Chłopak popełnił samobójstwo zaledwie 1,5 km od bramy zakładu. - Pobrali mi krew na DNA. Powiedzieli, że zwłoki są w takim stanie rozkładu, że ciężko będzie rozpoznać, a ja mogę przeżyć szok. Poprosiłam, żeby pokazali mi zdjęcia. Rozpoznałam, że to on – mówi Beata Dramińska, mama Michała. Czy tragedii można było uniknąć? Jak się okazało, pracownicy ośrodka, z którego Michał uciekł, dopiero po pięciu dniach zgłosili ten fakt policji. - Policja była zawiadomiona telefonicznie od razu – mówi Zdzisław Jankowski, z-ca dyrektora Ośrodka Readaptacyjno - Rehabilitacyjnego w Brzezince. - Telefoniczne zgłoszenie nie jest wystarczające. Trzeba przyjść do komendy i zgłosić zaginięcie. Policja została powiadomiona 20 czerwca w późnych godzinach popołudniowych, a do zaginięcia doszło 15 czerwca – mówi Anna Młynarczyk, Komenda Powiatowa Policji w Drawsku Pomorskim. - Nie wiem dlaczego tak późno zawiadomiliśmy – dodaje Zdzisław Jankowski. Nie ma wątpliwości, że dyrekcja ośrodka zlekceważyła ucieczkę Michała. Sądzono, że wróci po kilku godzinach, najdalej kilku dniach. Ucieczki z tej placówki są częste. - Co chwilę były ucieczki, nawet po osiem osób uciekało. Jak ja byłem, to 28 osób uciekło. Ja też z nimi. Nie zgłaszali ucieczek za każdym razem – opowiada kolega Michała z ośrodka. - Miał syn kilka ucieczek z ośrodka. O pierwszej mnie nawet nie powiadomiono. Dostałam faks z policji , że syn przebywa w Bydgoszczy w pogotowiu – dodaje matka kolegi Michała z ośrodka. Michał nie był aniołkiem. Miał na swoim koncie rozboje, kradzież, wyrok sądu, przymusowy pobyt w pogotowiu opiekuńczym i domu dziecka. Ale był nastolatkiem pod opieką dorosłych. To wychowawcy powinni zadbać o to, by nic mu się nie stało. O wyjaśnienie przyczyn niefrasobliwości dyrekcji Ośrodka dla Młodzieży dziennikarze UWAGI! zwrócili się do Polskiego Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii, właściciela placówki. Szefowa Towarzystwa nie miała jednak nic do powiedzenia na temat tragedii chłopca. - Mam pretensje do nich, że go nie szukali. Oni czekają, jak ktoś zgłodnieje i wróci do ośrodka. Nawet nie zadzwonili. Nie zapytali jak się czuję, nie złożyli kondolencji, nie powiedzieli przepraszam - mówi Beata Dramińska, mama Michała.