Barbara Blida zastrzeliła się w swoim domu w Siemianowicach Śląskich podczas próby zatrzymania jej przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jak wyglądał przebieg zdarzeń i kto ponosi odpowiedzialność za śmierć Barbary Blidy, próbowało wyjaśnić śledztwo. Syn zmarłej dziwi się, że zaowocowało ono tylko jednym aktem oskarżenia, a z zeznań funkcjonariuszy ABW nadal nie wyłania się jasny obraz wypadków w domu matki. - Zdaniem moim i moich pełnomocników ten akt oskarżenia mógł zostać sformułowany wcześniej, kilka miesięcy po rozpoczęciu śledztwa – mówi Jacek Blida, syn Barbary Blidy. – Sprawę wszyscy pamiętają jako niestandardową, wyjątkową. I nagle wszyscy [uczestnicy akcji] zapominają, do czego się przygotowywali, jakie kroki podejmowali. Oskarżony został dowódca grupy zatrzymującej Barbarę Blidę, który nie zlecił przeszukania i zabezpieczenia broni w domu posłanki. Prokuratura Okręgowa w Łodzi, która prowadzi śledztwo, postawiła mu zarzut niedopełnienia obowiązków i działania na szkodę dobra publicznego i prywatnego. Grozi mu za to do trzech lat więzienia. Jak wyjaśnił rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania nie znaleziono podstaw do postawienia zarzutów dwóm pozostałym funkcjonariuszom biorącym udział w akcji. Nie rozwiały się też wątpliwości wynikające z niejasności w zeznaniach. Przeprowadzona na potrzeby reportażu UWAGI! w ubiegłym roku rekonstrukcja wydarzeń w domu państwa Blidów rzuciła światło na zeznania agentów ABW. Funkcjonariuszka odpowiedzialna za bezpieczeństwo Barbary Blidy twierdzi, że weszła z nią do łazienki, ale nie słyszała strzału. Tymczasem Henryk Blida widział ją opartą o fotel przed łazienką. Co więcej wszyscy agenci potwierdzili, że nie słyszeli strzału, choć eksperyment procesowy udowodnił, że musieli go usłyszeć. - Rozbieżności [w zeznaniach] faktycznie istnieją – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. – Funkcjonariuszka twierdzi, że słyszała odgłos, ale nie przypominał jej odgłosu znanego z zajęć na strzelnicy, który łączy się z odgłosem wystrzału broni palnej. Wątpliwości co do decyzji prokuratury o postawieniu zarzutów tylko szefowi grupy ma także gen. Roman Polko, były dowódca Wojskowej Formacji Specjalnej GROM, który wielokrotnie uczestniczył w podobnych akcjach. - W akcji bierze udział zespół, którego każdy członek wie, co ma robić i każdy ponosi za to odpowiedzialność – mówi gen. Roman Polko. – Moim zdaniem, funkcjonariuszka odpowiada osobiście za to, że nie poszła do łazienki za panią Blidą. Dotychczasowe wyniki prokuratorskiego śledztwa nie satysfakcjonują także członków sejmowej komisji śledczej w sprawie śmierci Barbary Blidy. - Ktoś wydał oficerom polecenie aresztowania – mówi Danuta Pietraszewska, posłanka PO, członek sejmowej komisji śledczej. – Myślę, że odpowiedzialność sięga samego szczytu i że będą kolejne akty oskarżenia. W przyszłym tygodniu przed sejmową komisją śledczą swoje zeznania złożą funkcjonariusze, którzy przyszli zatrzymać Barbarę Blidę. Będziemy śledzić tę sprawę.