- Wiedziałam, że syn nie jest sobą, że nie nie można się z nim skontaktować. Był powykrzywiany. (...) Natychmiast poprosiliśmy o spotkanie z panią ordynator, padło kilka brzydkich słów. Pani ordynator powiedziała, że to jej zalecenie i [lek] będzie stosowany, tak długo, jak będzie trzeba. Potem zawołała ochroniarzy i nas wyprowadzili. Mieliśmy zakaz odwiedzin, to była kara - opowiada pani Krzysztofa, matka Norberta, który mając 16 lat trafił na nowo powstały oddział psychiatrii sądowej o wzmocnionym zabezpieczeniu.