Skradziona tożsamość

Urząd miasta w Sosnowcu na podstawie policyjnego zaświadczenia o zagubieniu dowodu osobistego wydał nowy dokument pani Jolancie Pazerze. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że prawdziwej Jolancie Pazerze nigdy dowód nie zginął. Ktoś podszył się pod jej osobę i wyłudził dokument. Wtedy też zaczęły się problemy pani Jolanty.

Do urzędu miasta ponad rok temu zgłosił się były mąż pani Jolanty ze swoją znajomą Agatą C. i przedstawił ją jako swoją żonę, która właśnie zgubiła dowód. Kobieta wypełniła nowy wniosek podając w nim dokładne dane pani Jolanty i sfałszowała jej podpis. Drugim dokumentem potwierdzającym jej tożsamość była fałszywa legitymacja ubezpieczeniowa. Urzędnik, przed którym oszustka złożyła wniosek o nowy dowód osobisty, niedokładnie go zweryfikował. Wprawdzie dane personalne się zgadzały, ale zdjęcia obu pań były różne. Urzędnik miał zdjęcie sprzed prawie dziesięciu lat natomiast zdjęcie, które do sfałszowanego wniosku dowodowego dołączyła domniemana oszustka Agata C. było zupełnie inne. Poza tym, aby ubiegać się o nowy dokument należało zgłosić zagubienie dowodu na policji. Policjant także nie wykazał się czujnością i nie zweryfikował tożsamości oszustki i wystawił jej odpowiednie zaświadczenie. - Policjant wystawiając to zaświadczenie oparł się na tym, co powiedział mąż, czyli ktoś bliski tej osobie on potwierdził dane tej osoby i policjant zrobił to, co uważał za słuszne. Nie poprosił o inny dokument potwierdzający tożsamość kobiety – mówi mł. asp. Hanna Michta rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Sosnowcu Oszuści posługując się dowodem osobistym Pani Joli zaciągnęli dwa kredyty, wynajęli mieszkanie, wypożyczyli samochód, kupowali sprzęt na raty. Nasza bohaterka dowiedziała się o wszystkim po roku, kiedy komornik zajął cześć jej skromnej pensji na poczet niezapłaconych rat kredytu. Pani Jolanta samotnie wychowuje syna, jej zarobki nie są wysokie. Gdyby komornik zaczął jej zabierać część pensji na poczet rzekomych długów, to jej sytuacja finansowa stałaby się tragiczna. Pani Jolanta, mimo że sprawa trafiła do prokuratury, a jej były mąż jest aresztowany musi się tłumaczyć, że nie jest oszustką pisze listy do banków, w których prosi o wstrzymanie windykacji nie swoich długów. Po interwencji naszego reportera jeden z banków, w którym został zaciągnięty kredyt zrezygnował ze ścigania pani Jolanty. - Niezwłocznie po otrzymaniu informacji, że ten kredyt zaciągnęła inna osoba bank wstrzymał działania windykacyjne i w tej chwili będziemy czekali na wyjaśnienie tej sprawy przez prokuraturę – wyjaśnia Aleksandra Kwiatkowska rzecznik GE Money Bank - Jest mi ciężko wytłumaczyć komuś, kto do mnie dzwoni abym zwróciła klucze od wynajmowanego mieszkania. Ciężko mi wytłumaczyć, że ja to nie ja, że to inna osoba – mówi pani Jola Obecne problemy pani Jolanty to zapewne nie wszystkie kłopoty, które zawdzięcza oszustce. Nasza bohaterka ze strachem odbiera każdy telefon i odbiera pocztę. Może się, bowiem okazać, że inne banki domagają się zwrotu pieniędzy. A wszystko to przez ignorancję i niekompetencję urzędników, którzy nie potrafili dokładnie zweryfikować dokumentów przyniesionych przez oszustkę.

podziel się:

Pozostałe wiadomości