W incydencie brało udział czterech trzynastolatków. Rzucali śnieżkami w koleżankę Elizy. Kiedy dziewczyna stanęła w jej obronie chłopcy dostali furii. Przewrócili Elizę i zaczęli ją okładać kopniakami. Straciła przytomność. Okładali ją śniegiem i ciągnęli po ziemi. - Nawet policjanci, którzy pracują już po dziesięć lat byli w szoku – mówi sierżant Sylwester Marczak z Komendy Miejskiej Policji w Ostrołęce. – Coś takiego zdarza się naprawdę rzadko; bardzo młoda ofiara i tak młodzi sprawcy. Zastraszona przez chłopaków Eliza przez dwa dni ukrywała przed matką prawdę. Mówiła, że upadła na ziemię. Tymczasem chodziła z pękniętą przeponą, pękniętym żołądkiem, którego treść rozlała się w całej jamie brzusznej, pękniętą otrzewną i przemieszczoną śledzioną. Dla wielu dorosłych ludzi są to obrażenia śmiertelne. - Można powiedzieć, że dziewczynka została skatowana w bestialski sposób – mówi dr Andrzej Jabłoński, ordynator oddziału chirurgii szpitala w Ostrołęce. – Te obrażenia na pewno nie powstały niechcący. To było wiele systematycznie wymierzanych uderzeń. Nie mieści mi się to w głowie. Ta dziewczynka mogła zginąć na miejscu. Niewyobrażalne jest też to, że tak długi czas ukrywała obrażenia. Ból musiał być ogromny. Gdy tylko Eliza pojawiła się w szpitalu zapadła decyzja o bezzwłocznej operacji. Dopiero wtedy jej matka dowiedziała się o uszkodzeniach w ciele córki. - Usiadłam i nie wiedziałam co powiedzieć – wspomina. – Tego samego dnia pojechałam na policję. Eliza niczego mi nie powiedziała, bo się bała. Następnego dnia z samego rana policjanci weszli do dziesięciu mieszkań podejrzewanych o udział w pobiciu chłopców. Niektórzy z nich byli już notowani przez policję za kradzieże w sklepach, mają założone karty nieletniego. Agnieszka Czaplicka, wychowawczyni klasy, z której pochodzą napastnicy mówi, że to dzieci pochodzące z normalnych rodzin. Wcześniej nie było z nimi problemów. - Traktowali to jako zabawę – usprawiedliwia. – Nie wyobrażam sobie dlaczego doszło do tej sytuacji. Prawdopodobnie któryś z nich na nią wpadł kolanem, a że jest to drobna dziewczynka, prawdopodobnie wtedy pękło to żebro, Mnie nie było przy tej sytuacji. Cała tragedia rozegrała się na schodach szkoły, w której byli nauczyciele. Mimo to nikt z nich nie zwrócił nawet uwagi na dramat samotnej dziewczynki katowanej przez czterech uczniów. Szkoła nie ma sobie mimo to nic do zarzucenia. Dyrektor tłumaczy się, że nie może odpowiadać za dzieci, które już wyszły ze szkoły. Ignoruje to, że zajście miało miejsce na schodach do budynku. Trzynastoletnim przestępcom nie grozi żadna kara, co najwyżej umieszczenie w zakładzie poprawczym. Dopóki sąd rodzinny nie wyda orzeczenia chodzą normalnie do szkoły. Dyrektor jako karę dla sprawców przewidział jedynie publiczną naganę udzieloną przez wychowawcę i dyrektora, obniżenie oceny ze sprawowania. Może wystąpi też do kuratora o przeniesienie uczniów do innego gimnazjum. Matka Elizy, Edyta Ciuchta mówi, że nie puści już dziecka do szkoły. - Będzie miała indywidualne nauczanie. Po prostu się boję. Oprócz fatalnego stanu zdrowia Eliza wciąż jest w głębokim szoku, też nie chce wracać do szkoły. Lekarz mówi, że gdyby Eliza trafiła wcześniej do szpitala, pobicie nie odcisnęłoby się aż tak mocno na zdrowiu dziewczynki. Może mieć duże kłopoty z lewym płucem, które może nie w pełni funkcjonować. W szpitalu pozostanie przez wiele tygodni, a do pełnej formy fizycznej może powrócić po wielu miesiącach. Gdyby nauczyciele pomogli natychmiast, na pewno byłoby o wiele lepiej. Psycholog też martwi się o psychikę dziewczynki. Mama Elizy samotnie wychowuje jeszcze dwie córki, które po incydencie do dziś nie mogą dojść do siebie. Agresywni chłopcy do dziś nie zostali ukarani, chodzą do tej samej szkoły, jeden z nich do jednej klasy z siostrą pobitej Elizy. Sąd rodzinny dopiero w kwietniu zacznie ich przesłuchiwać. Na razie z opinii, jakie ze szkoły wpłynęły do sądu wynika, że wszyscy z napastników to dobrzy uczniowie, a jeden z nich nawet wybitny.