Historię pani Karoliny pokazywaliśmy w Uwadze! w kwietniu. Przypominamy reportaż>
Nie może się umyć ani zjeść
Pani Karolina nie mogła się umyć ani zjeść, bo we wszystkich pomieszczeniach jej mieszkania, aż po sufit, piętrzyły się śmieci. Sąsiedzi mieli już dość smrodu i robactwa, które wydobywało się z jej lokalu.
- Wiem, że to choroba. Jedni są uzależnieni od narkotyków, inni od seksu, od internetu, a ja mam to. Gdybym przewidziała, że taka sytuacja będzie, to bym się tego ustrzegła, ale tego nie przewidziałam. Rzeczy robiło się coraz więcej i tak wyszło - wyznaje kobieta.
Pani Karolina ma wykształcenie ekonomiczne, w przeszłości pracowała w księgowości. Była raczej nieśmiała, samotna, nigdy też nie założyła rodziny. Jej choroba rozwijała się kilkadziesiąt lat.
- Problem z przynoszeniem różnych przedmiotów do domu zaczął się w połowie lat 90. Początkowo było to niegroźne. Tu jakaś książka, tu staroć, coś przyniosła, sprzedała. Myśleliśmy, że to taki sposób na życie starszej, samotnej osoby - opowiada Sebastian Maintok, siostrzeniec pani Karoliny.
Z czasem gromadzenie przedmiotów stało się jednak jej obsesją.
- Przegapiliśmy gdzieś granicę, za którą to stało się robić niebezpieczne. Traktowaliśmy to zdroworozsądkowo i nie mieliśmy pojęcia o skali tego problemu. Z tego co się dzieje, zaczęliśmy zdawać sobie sprawę trzy, cztery lata temu, kiedy doszło do pierwszej interwencji spółdzielni ze służbami. Gdy zobaczyliśmy, jak wygląda mieszkanie, dotarło do nas, co się z ciocią dzieje - dodaje Maintok.
Mania zbierania mocno wpłynęła na relacje pani Karoliny z rodziną. Bliscy oddalili się, oferowana przez nich pomoc była wielokrotnie odrzucana, a zagracone mieszkanie było przyczyną wielu kłótni.
- Ona wie, że zbiera za dużo przedmiotów. Nie wie natomiast, że musi się tego wszystkiego pozbyć. Nie sposób jej do tego przekonać. Dla niej te wszystkie rzeczy to skarby - mówi siostrzeniec pani Karoliny.
Sprzątanie
Po procesie sądowym, Siemianowicka Spółdzielnia Mieszkaniowa uzyskała zgodę sądu na przymusowe opróżnienie mieszkania. Sprzątanie odbyło się pod nadzorem komornika i w asyście policji.
- To jest dla niej bardzo trudna sytuacja. To jej dorobek życia. Pytanie, co będzie teraz. Jeśli leczenie nie wypali, albo będzie się przeciągało, to w moim przekonaniu, to jej zbieractwo wystartuje od nowa. Cieniem nadziei jest dla cioci leczenie - podkreśla siostrzeniec pani Karoliny.
Po długich namowach kobieta zgodziła się na wizytę u psychologa. Niestety, jak dotąd odbyła się tylko jedna konsultacja. Pani Karolina nie chce podjąć stałego leczenia.
Mieszkanie pani Karoliny sprzątała 10-osobowa ekipa. Prace trwały trzy dni, łącznie wywieziono jedenaście pełnych kontenerów odpadów.
- Tu było wszystko. Żywność, ubrania, odpady. Śmieci były nawet na żyrandolu - mówi jeden ze sprzątających.