Tomek Siarno dostał dwa lata więzienia, gdyż sąd uznał, że to on jest winny napadu i okaleczenia biwakowicza. Sześć lat temu w Michałowie Dolnym nad Pilicą doszło do bójki. Nocą na grupę biwakowiczów napadło kilku miejscowych. W czasie szarpaniny jeden z napadniętych stracił oko. Policjanci wytypowali podejrzanych. Główną poszlaką było to, że któryś z napadniętych usłyszał podczas bijatyki imię Tomasz. Policjnaci zatrzymali wszystkich Tomków w okolicy, a czterech wytypowali jako sprawców. Sąd wszystkich - wskazanych przez policję - uznał winnymi, ale tylko Siarno dostał bezwględny nakaz odbycia kary. Pozostała trójka otrzymała wyroki w zawieszeniu. - Zaczęłam śledztwo na własną rękę – mówi Elżbieta Siarno, matka Tomka, która cały czas walczy o uniewinnenie syna. – Nawet chciałam wynająć detektywa, ale gdy na sto procent dowiedziałam się, kto jest sprawcą, postanowiłam sama zebrać dowody. O tym, kto dokonał napadu wie cała okolica - to zupełnie inne osoby niż skazane przez sąd. Matka i brat Tomka jeździli do wszystkich uczestników bójki, by skłonić ich do przyznania się do winy. Jak nietrudno się domyślić – bezskutecznie. - Rodzice Tomka zrobili pracę, którą powinna wykonać policja i prokuratura – mówi Małgorzata Wypych z Helsińskiej Fundacji Spraw Człowieka, która zadeklarowała pomoc Tomkowi. – Ustalili osoby, które mogły brać udział w bójce nad rzeką. W sądzie głównym dowodem winy, było okazanie sprawców poszkodowanym. Policja przeprowadziła je dopiero po trzech miesiącach od napadu i bez zachowania podstawowych zasad. Dziś rzecznik sądu w Radomiu Andrzej Łyś mówi, że sąd pod względem procedury zachował się bezbłędnie i w toku procesu nie było podstaw do zakwestionowania dowodu okazania. Helsińska Fundacja Praw Człowieka zamierza prosić Rzecznika Praw Obywatelskich o wniesienie kasacji. Inna szansa na wznowienie postępowania, to pojawienie się nowych istotnych okoliczności w sprawie. Być może też dowody zebrane w śledztwie reporterów UWAGI! przyczynią się do tego, że niewinny człowiek odzyska wolność. Po wyroku Tomek Siarno ukrywał się. Ułożył sobie życie, wyjechał do Warszawy, chciał zacząć studia. Siedem miesięcy temu urodził mu się syn. W końcu jednak trafił do więzienia. Matka walczyła przez cały czas o uniewinnienie syna. Nie wiem, jak ja i mój syn zniesiemy to do końca – mówi. – Gdy zobaczył żonę i dziecko… Synek po raz pierwszy powiedział do niego „tata”. Tomek Siarno jest w rozpaczliwym stanie. - Po dwóch tygodniach pobytu w więzieniu nie jem, tylko palę papierosy. Najbardziej brak mi żony i dzieci – mówi Tomek powstrzymując łzy.