Bezsilność wobec dzikich lokatorów. „Możesz być właścicielem, ale ja jestem posiadaczem”

TVN UWAGA! 5320199
TVN UWAGA! 349777
Pani Magdalena i pan Tomasz kupując dom nie spodziewali się, że to początek ich kilkuletniego koszmaru. Byli właściciele nieruchomości uznali, że się nie wyprowadzą, negocjacje zdawały się na nic.

Upadłość konsumencka

Pan Janusz Ch. i jego żona w październiku 2018 roku ogłosili upadłość konsumencką, czyli bankructwo. Sąd wyznaczył wówczas tzw. syndyka masy upadłościowej, który pomaga dłużnikom spłacić ich zobowiązania. W tym przypadku, masą upadłościową był dom państwa Ch., który, za pośrednictwem syndyka, dobrowolnie wystawili na sprzedaż.

Magdalena i Tomasz Ryczkowie kupili ten dom w czerwcu 2019 roku, tym samym spłacając prawie półmilionowe zadłużenie państwa Ch.

- Ogłoszenie sprzedaży tego domu znalazłam na popularnym portalu. Pani powiedziała, że tam jest syndyk, ja nawet nie wiedziałam wówczas, co to jest – opowiada Magdalena Ryczek. I dodaje: - Nigdy nie chcieliśmy kupić domu z licytacji komorniczej, bo wiemy, że często dotyczy to ludzi, którzy są pozbawiani majątku wbrew swojej woli. Tutaj, ktoś poszedł do syndyka sam i dobrowolnie poddał się egzekucji.

Byli właściciele przez ponad dwa i pół roku odmawiali wyprowadzki. Państwo Ryczkowie wykorzystali w tym czasie wszelkie prawne możliwości dostać się do swojej nieruchomości, łącznie z nakazem eksmisji, który nie działał ze względu na ustawę covidową.

- Kiedy kupiliśmy nieruchomość, zapłaciliśmy całość kwoty, mieliśmy akt notarialny, to [były właściciel domu – red.] odpowiedział nam drwiąco: „Możecie sobie być właścicielami, ja jestem posiadaczem”. Wtedy zrozumiałem, że mamy problem – przyznaje Tomasz Ryczek.

- Syndyk często występuje z wnioskiem do sędziego komisarza, o określenie warunków, na jakich upadły może przebywać w danej nieruchomości. W tym wypadku określono, że upadli mogą przebywać w tym domu do końca sierpnia – mówi Lesław Zawada z Sądu Rejonowego w Rzeszowie.

A co jeśli się nie wyprowadzą?

- Nie mamy żadnych mocy by to wyegzekwować. Być może trzeba dopracować przepisy w tym zakresie – dodaje Zawada.

„Ma pan prawo bronić się siekierą”

Sprawą sprzedaży domu od początku zajmuje się Miranda Korzeniowska, dziennikarka portalu Korso Sanockie.

- Pytałam tego pana, czy nie szkoda mu rodziny, która na ten dom wydała całe oszczędności życia i nie może tam wejść. Powiedział, że jest taka ustawa, więc z niej korzysta. Mówił o ustawie covidowej, która wstrzymała eksmisje – mówi Korzeniowska. I dodaje: - Niedługo potem, jako redakcja otrzymaliśmy pismo przedprocesowe z żądaniem zapłaty zadośćuczynienia w kwocie 26 tysięcy złotych.

Od sędziego dowiedzieliśmy się, że byli właściciele mieli pieniądze na to, by wynająć mieszkanie.

- W związku z tym, iż w postępowaniu pozostała kwota około 53 tysięcy złotych, która pozostała w masie, po zaspokojeniu kosztów postępowania. Ta kwota została zwrócona na rachunek wskazany przez upadłego – mówi Lesław Zawada.

Państwo Ch. mieli jeszcze inne możliwości, z których także nie skorzystali.

- Każdy upadły, którego dom lub lokal jest sprzedawany, może wystąpić do sędziego komisarza o wydzielenie kwoty do zabezpieczenia potrzeb mieszkaniowych jego i rodziny. W tym przypadku złożony był wniosek, ale został oddalony z powodu nie opuszczenia lokalu – tłumaczy Lesław Zawada.

- Ci państwo po otrzymaniu od nas pieniędzy, zamiast wynająć mieszkanie i wydać nam naszą nieruchomość, wynajęli kancelarię radców prawnych, którzy skarżą nas za wszystko, co się da – denerwuje się Tomasz Ryczek.

Radca prawny z kancelarii, która wysyłała również pismo przedprocesowe do lokalnej redakcji, udzielał państwu Ch. dość osobliwych porad.

„Panie Januszu, ma pan prawo użyć dozwolonej samopomocy żeby przy naruszonym posiadaniu, przywrócić ją do stanu poprzedniego. Ma pan prawo bronić się siekierą, nawet ma pan prawo wyciągnąć broń i go zastrzelić”.

Wygrana walka

Zdesperowani państwo Ryczkowie wynajęli prywatną firmę, która przez kilka tygodni negocjowała z dzikimi lokatorami oddanie kluczy. Państwo Ch. zgodzili się na wyprowadzkę, jednak dzień przed terminem, zmienili zdanie. Zostali więc uprzedzeni, że następnego dnia Ryczkowie, jako prawni właściciele, wprowadzają się do swojego domu.

- Kupiliśmy ten dom na sali sądowej w obecności sędziego i syndyka i byłych właścicieli. Sąd, który prowadził ich upadłość informował ich, że nieruchomość została zbyta. Ci państwo mogli zgłosić sprzeciw, że nie zgadzają się na dalsze postępowanie, jednak nigdy tego nie zrobili – przywołuje pan Tomasz.

W końcu państwo Ryczkowie zamieszkali w swoim domu, mimo obecności rodziny Ch. Kilka dni później dostaliśmy od nich wiadomość, że dzicy lokatorzy opuścili ich dom.

- Podpisane zostały wszystkie protokoły zdawczo-odbiorcze, od wczoraj jesteśmy właścicielami i posiadaczami tego domu. Walka była ciężka. Byli właściciele postawili wartość tego domu wyżej niż życie mojej rodziny – kończy pan Tomasz.

Policja prowadzi postępowanie w sprawie gróźb karalnych pod adresem prawowitych właścicieli, jak również straszenia ich siekierą. Oczywiście państwo Ch. również złożyli zawiadomienie, według którego padli ofiarą włamania, tzw. ustawa covidowa, która całkowicie wstrzymała eksmisje wkrótce ma przestać działać.

podziel się:

Pozostałe wiadomości